Odsłuchaj ten artykuł
flickr
Coboty – przydają się w logistyce, tam gdzie trzeba zastąpić człowieka w podstawowych czynnościach
Specjaliści prognozują, że coboty staną się wkrótce standardem w centrach przygotowania i obsługi zamówień w gospodarce magazynowej, m.in. w sektorze handlu elektronicznego. Przeczytaj artykuł, dowiedz się czym są coboty i jak mogą się przydać w Twojej firmie.
Słowo cobot słychać coraz częściej. Bywa, że stosuje się je zamiennie ze słowem robot. To błąd. Coboty (zlepek słów: collaborative oraz robot, oznacza urządzenie współpracujące, czasem zwane też kolaborującymi) różnią się znacząco od robotów. Te drugie najczęściej pracują w specjalnych strefach, a projektuje się je zazwyczaj tak, by osiągały najwyższe dokładności i prędkości. To, że z reguły znajdują się za ogrodzeniem ochronnym praktycznie uniemożliwia jakąkolwiek współpracę z człowiekiem. W przypadku cobotów sytuacja wygląda zupełnie inaczej.
Z założenia ma być łatwiej, szybciej i wydajniej, a zdaniem ekspertów Personnel Service, wyzwaniem dla firm wdrażających automatyzację jest właśnie znalezienie równowagi między pracą człowieka i maszyny.
Coraz powszechniejsze współdziałanie człowieka i maszyny wpływa na charakter pracy, a liczba firm, które w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy postawiły mocniej niż dotąd na automatyzację tego rodzaju wzrosła dwukrotnie – wynika z tegorocznego raportu Deloitte.
Coboty to maszyny zaprojektowane do automatycznego, szybkiego i precyzyjnego wykonywania jednego lub większej liczby zadań. Mogą być kierowane przez zewnętrzne urządzenie sterujące lub przez wewnętrzne oprogramowanie, a między robotami i ludźmi mogą zachodzić interakcje. W istocie to właśnie coboty mają szansę sprawić prawdziwą “rewolucję” w logistyce.
Jedną z firm starających się o maksymalne upowszechnianie tego rodzaju urządzeń jest Universal Robots
Dużo wcześniej jednak prace nad cobotami wdrożył General Motors, dostrzegając potrzebę zastosowania tego typu urządzeń w sektorze automotive. Szukano sposobów automatyzacji prostych prac. Chodziło o stworzenie łatwo programowalnych, bezpiecznych urządzeń, nie posiadających napędów o wysokiej mocy, jak ma to miejsce w typowych robotach. Mniej więcej w połowie ubiegłej dekady powstały pierwsze roboty kolaboracyjne.
W sytuacji braku pracowników coboty mogą wyręczyć człowieka w mechanicznych i powtarzalnych pracach np. przy kompletacji czy dekompletacji. Mowa też o czynnościach związanych z przygotowaniem towaru do załadunku. Coboty wykorzystuje się do pobierania towarów i ich przenoszenia w określone miejsce (bądź umieszczania na środkach transportu wewnętrznego). Doświadczenia pokazują, że urządzenia są w stanie wykonywać znormalizowane zadania, takie jak pobieranie lub przenoszenie towarów szybciej i dokładniej niż ludzie. Wykorzystując i analizując dane zbierane przez coboty można przewidywać potrzeby konsumentów, np. poruszając się przejściami i używając kamer coboty mogą sprawdzać dostępność towarów na półkach magazynowych czy sklepowych (takie rozwiązanie zastosowano np. w sieci hipermarketów budowlanych Lowe’s).
Według szacunków jednego ze sklepów internetowych z produktami spożywczymi, wdrożenie robotyki w magazynach przełożyło się na wzrost sprzedaży o 12 proc
Specjaliści twierdzą, że gdy część zadań realizowanych przez jednego, kluczowego pracownika przejmuje robot kolaboracyjny wydajność linii może wzrosnąć nawet o ponad 30 proc. Coboty mogą zatem być sposobem na radzenie sobie z problemami zatrudnieniowymi.
Mateusz Amroziński (FANUC Polska), podczas tegorocznej konferencji Smart Warehouse przywoływał dane z raportu Międzynarodowej Federacji Robotyki, z których wynika, że już niebawem jedną trzecią urzadzeń stanowić będą właśnie roboty kolaboracyjne dające możliwość współpracy ramię ramię z człowiekiem. Robert Jastrzębski (Europa Systems) zaznaczał, że kluczowy dla wyboru konkretnego rozwiązania jest sam proces, który podlega zautomatyzowaniu (w latach 80-tych i 90-tych dominowała automatyzacja procesów ciężkich, później nastąpił wzrost ilości instalacji związanych z szybkim pakowaniem). Technologie są dostępne, a czas zwrotu inwestycji zależy od zastosowania.
Rynek zmienia się tak, że klienci coraz więcej wymagają (coraz krótsze serie, coraz krótszy czas, czujniki wagi, siły itp.). Trzeba zdawać sobie sprawę, że koszt samego robota to 10-50 proc. ceny stanowiska. Ważne jest TCO (Total Cost Ownership) czyli żywotność, serwisowanie, łatwość programowania, możliwość rozbudowy stanowiska, elastyczność – wyliczał przedstawiciel Europa Systems.
Specjaliści z SSI Schaefer zaznaczają, że coboty nie są jedynie rozwiązaniami dla dużych firm. Jako przykład podają system urządzenia transportowe Weasel (stworzone przez SSI Schaefer), produkt adresowany także do tych niewielkich użytkowników. Cena pojedynczego egzemplarza to ok. 10 tys. euro (dochodzi do tego koszt infrastruktury, całość zamyka się zazwyczaj w kwocie poniżej 100 tys. euro).
Kwoty te są istotne, jeśli mówimy o oszczędności pracy ludzkiej, czy możliwości skierowania osób dotychczas wykonujących dane czynności do realizacji innego zadania. Rachunek wydaje się prosty: jeśli np. wynagrodzenie pracownika magazynowego na konkretnym stanowisku kompletacyjnym wynosi ok. 3,5 tys. zł brutto, a łączne koszty roczne stanowiska to niemal 50 tys. zł (według kalkulatora zarobki.pracuj.pl) i jeśli praca jest dwuzmianowa, to wydatek związany z zakupem i instalacją cobota na poziomie ok. 200 tys. zł zwraca się w ok. 24 miesiące.
Tego rodzaju wyliczenie nie ma jednak w istocie głębszego sensu, w istocie bowiem głównym celem zastosowania cobotów jest znaczące podwyższenie wydajności pracy, a automatyzacja procesów kojarząca się nierzadko ze zmniejszeniem liczby stanowisk w tym przypadku nie jest kluczowa.
Naukowcy Uniwersytetu w Illinois potwierdzają, że choć wpływ innowacji na zatrudnienie jest nieunikniony, w najbliższym czasie nowe technologie nie spowodują utraty miejsc pracy na wielką skalę. Spowodują jednak zmianę jej charakteru.
Deloitte oszacował, że w ciągu najbliższych trzech lat automatyzacja zwiększy wydajność pracowników o 27 proc
Według amerykańskich naukowców technologia może zintensyfikować pracę na dwa sposoby. Po pierwsze, ograniczy liczbę kontaktów międzyludzkich, a po drugie, pozwoli na wysoki stopień monitorowania wykonywanych zadań. Maszyny już teraz, są w stanie kontrolować każdy ruch pracowników np. poprzez czujniki, które mierzą czas potrzebny na wykonanie danej czynności. Informacje są następnie analizowane i poddawane ewaluacji. Porównywanie wyników osiąganych przez poszczególnych pracowników, może w konsekwencji wiązać się z wyznaczaniem ambitniejszych celów do osiągnięcia. To znowu oznacza zwiększenie tempa i dokładności pracy, co wpływa na poziom stresu wśród zatrudnionych.
Wprowadzenie innowacji do firmy wiąże się z przeorganizowaniem dotychczasowego trybu pracy. Pracownicy muszą przyzwyczaić się do nowej sytuacji, w której część ich wcześniejszych obowiązków zostaje przejęta przez maszyny. To oczywiście duże wyzwanie, ale też szansa dla firm. Ważne jest takie zarządzanie procesem, żeby znaleźć dla pracowników nowe zadania, wykorzystać ich potencjał w obszarach, gdzie maszyny ich nie zastąpią. W końcu to pracownicy są najważniejszą wartością w każdej firmie i automatyzacja szybko tego nie zmieni – mówi Krzysztof Inglot (Personnel Service).
Fot: flickr.com