Ponad 238 mld zł – to wartość wszystkich towarów wywiezionych do zachodniego sąsiada w ciągu ostatniego roku. Sukces eksporterów i producentów najbardziej widać po wzrostach. W ciągu ostatnich 13 lat bytności w Unii Europejskiej wartość eksportu w niektórych branżach poszła w górę o 100, 200, a nawet niemal 400 procent!
Najważniejszym rynkiem dla polskich przedsiębiorców pozostają Niemcy. To tu trafia nieco ponad 27 proc. naszego eksportu. W zeszłym roku osiągnął on ponad 238 mld zł – wynika z danych GUS. Zyskują na tym przewoźnicy.
– W 2017 roku dynamika wzrostu przewozów wyniosła 6 proc. w porównaniu z 2016 r. Nic dziwnego, gdy rośnie wymiana handlowa, wzrasta też wielkość przewozów. Niemiecka gospodarka kwitnie, a polskie firmy dostają stamtąd sporo zleceń – zauważa Anna Wrona, rzecznik prasowy Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.
Sprawdziliśmy, które branże przodują w podbijaniu rynku zachodniego sąsiada.
Miejsce 1. Pojazdy nieszynowe oraz ich części i akcesoria
Prawie co siódma złotówka z eksportu za zachodnią granicę pochodzi stąd. W 2017 r. wartość eksportu tych produktów wyniosła 31,4 mld zł. Gdy porównać ten wynik z 2004 r., kiedy weszliśmy do Unii, zauważyć można wzrost o niemal 200 proc.!
W ciągu 13 lat sytuacja była dość dynamiczna. Kilka razy eksport spadał, na przykład o nieco ponad 10 proc. w 2010 r., kiedy w światowej gospodarce panował kryzys. Były jednak i imponujące wzrosty – rok później eksport wzrósł aż o ponad 12 proc.
W ostatnim roku wysyłaliśmy do Niemiec przede wszystkim części i akcesoria do pojazdów samochodowych (wartość eksportu – ponad 18 mld zł), samochody i inne pojazdy przeznaczone do przewozu osób (niemal 7,4 mld zł) i pojazdy silnikowe do transportu towarów (blisko 2,7 mld zł), ale również przyczepy i naczepy, nadwozia, rowery oraz części i akcesoria.
Miejsce 2. Kotły, maszyny i urządzenia mechaniczne oraz ich części
W porównaniu do 2004 r., eksport wzrósł w 2017 r. o ponad 157 proc., osiągając niemal 26,3 mld zł. A to oznacza, że niemal co dziewiąta złotówka z eksportu do Niemiec pochodzi właśnie z tych branży. Najczęściej wysyłamy do zachodniego sąsiada m.in.: maszyny do automatycznego przetwarzania danych, czytniki magnetyczne, silniki turboodrzutowe i turbiny gazowe, silniki spalinowe i części do nich, zmywarki i urządzenia do czyszczenia oraz krany, kurki i zawory.
Miejsce 3. Maszyny i urządzenia elektryczne oraz ich części
W zeszłym roku wartość eksportu wyniosła niemal 25,5 mld złotych. Porównując ją z 2004 r. można zauważyć wzrost o ponad 294 proc. Niemal przez cały ten czas eksport szedł w górę. Tylko dwa razy, w 2011 i w 2013 r. nastąpił spadek, lecz niewielki, o odpowiednio – 1 i 1,2 proc.
Co eksportujemy? Przede wszystkim monitory i aparaturę odbiorczą do telewizji, nośniki do zapisu dźwięku, druty i kable, aparaturę telekomunikacyjną, podgrzewacze do wody, itp. Zdaniem ekspertów, o wysokości eksportu do Niemiec świadczą – dobra jakość i stosunkowo niskie ceny. Jest jednak i łyżka dziegciu.
– Nie da się ukryć, że produkcja elektrotechniki wiąże się z pewnym zanieczyszczeniem środowiska. Niemcy wolą więc, by produkcją pewnych towarów po prostu zajmował się ktoś inny – kwituje prof. Marian Noga, ekonomista z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Miejsce 4. Meble, materace, pościel, lampy i reklamy świetlne
Wartość eksportu wyniosła w tym segmencie ponad 17,6 mld zł. W porównaniu z 2004 r., w 2017 r. była już większa o ponad 114 proc.
Nie zawsze jednak sprzedaż szła w górę. Aż do 2008 r. sukcesywnie spadała. W 2009 r. nastąpiło jednak spore, bo niemal 18-procentowe odbicie i eksport zaczął już tylko rosnąć. Nie dziwi to ekonomistów.
– Od 2007 do 2011 r. panował kryzys w światowej gospodarce, co odbijało się również na złotym, który słabł zarówno do dolara, jak i do euro. Ceny naszych towarów spadały, ale dzięki temu zaczęły szybko podbijać zachodnie rynki. Wreszcie udało się przełamać długotrwałą nierówność między słabym eksportem, a silnym importem. I to w całym handlu, nie tylko z Niemcami – tłumaczy profesor.
Miejsce 5. Tworzywa sztuczne i artykuły z nich produkowane
Nie jest to podium, ale zadziwia spektakularnym wzrostem. Od 2004 r. do 2017 r. wartość eksportu produktów z tej kategorii wzrosła o niemal 393 proc., osiągając 12,7 mld zł. Przez ostatnie 13 lat odnotowano tu wyłącznie wzrosty. Największy w 2011 r. – aż o ponad 25 proc. w porównaniu do 2010 r.
Co eksportujemy? M.in. rury, przewody, płyty, folie, taśmy, artykuły do transportu lub pakowania towaru czy artykuły budowlane z tworzyw sztucznych.
– Jeśli spojrzymy na eksport do Niemiec historycznie, to zauważymy, że od lat w dużej mierze opierał się na materiałach budowlanych i związanych z remontami. Za zachodnią granicę wyjeżdżali budowlańcy i sprowadzali za sobą krajowe towary. Co ważne, dobrej jakości i tańsze – zauważa profesor Marian Noga.
Bez transportu nie ma eksportu
Ekonomistów wyniki zestawienia nie dziwią. Ich zdaniem taki a nie inny lider, czyli branża pojazdów nieszynowych, ich części i akcesoriów, jest dość łatwy do wyjaśnienia. – W Polsce mieści się masa tak zwanych międzynarodowych czy globalnych firm motoryzacyjnych, które zachęcają do obecności u nas wciąż niższe niż na Zachodzie koszty pracy i prowadzenia biznesu – tłumaczy profesor Noga.
– Nie bez znaczenia jest również sąsiedzka bliskość i doskonałe położenie w Europie, które ułatwia przewóz towarów – dodaje, odnosząc się już generalnie do naszego eksportu do Niemiec. – A to z kolei tłumaczy do pewnego stopnia to, że jesteśmy liderami wśród przewoźników w Europie. Nic dziwnego, w końcu bez transportu nie ma eksportu – podkreśla.
Rzeczywiście, ostatnie dane wskazują, że transportem samochodowym najwięcej ładunków eksportowych przewieźliśmy właśnie do Niemiec – ponad 30 proc. całości, 18 794 mln tonokilometrów. Do Francji, która znajduje się na drugim miejscu – nieporównywalnie mniej, bo 8,7 proc. i 5 432 mln tonokilometrów.
Największe utrudnienia mogą dopiero nadejść
Przewoźnicy jednak wciąż skarżą się, że rzuca się im kłody pod nogi. Jak zauważa przedstawicielka ZMPD, narzekają oni szczególnie na kontrole niemieckiej inspekcji transportu drogowego (BAG), uważając, że są szczególnie restrykcyjne wobec Polaków. Jej zdaniem dokuczliwe jest kierowanie w przypadku stwierdzenia usterki technicznej pojazdu na naprawę do wskazanego warsztatu, zwłaszcza z uwagi na koszty, dużo wyższe niż w Polsce.
Polscy przewoźnicy skarżą się również na “dotkliwe sankcje za nocleg kierowcy w kabinie pojazdu w przypadku regularnego odpoczynku tygodniowego”, a wkrótce dotkną ich dodatkowe opłaty – od 1 lipca 2018 r. bowiem myto dla samochodów ciężarowych będzie obowiązywało na wszystkich drogach federalnych.
Zdaniem przedstawicielki branży, największe utrudnienia mogą dopiero nadejść.
– Największy wpływ będą miały MiLoG, a zwłaszcza Pakiet Mobilności, na który trzeba poczekać co najmniej do czerwca – zauważa Anna Wrona z ZMPD. – Nie zapominajmy jednak i o krajowych sprawach, w tym o wciąż nie rozwiązanym, ale gorąco komentowanym problemie związanym z wynagrodzeniami kierowców oraz kłopotami przewoźników z ZUS-owskim zaświadczeniem A1.
Nic dziwnego więc, że o ograniczenie utrudnień, jakie dla polskich przewoźników wprowadzają m.in. Niemcy, nieustannie apeluje branża. Tymczasem ograniczenia dotyczą nie tylko jej, ale mogą rzutować dużo szerzej. W końcu, jak zauważył ekonomista, “bez transportu nie ma eksportu”.
Fot. andreas160578/public domain/Pixabay