TransInfo

300 ton towarów pokona 300 kilometrów barką. Historyczny transport w Polsce

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

Kontenery wyruszyły wczoraj, z terminala na Nabrzeżu Szczecińskim Portu Gdańsk, a w czwartek dotrą do Chełmna. Tam zostaną przeładowane na ciężarówki, a ich miejsce zajmą kontenery eksportowe, które trafią do Gdańska. To pierwszy komercyjny rejs Wisłą – donoszą media.

Aktualizacja: 9:55

Warunki nawigacyjne na dolnej Wiśle mamy bardzo dobre, po sezonie zimowym poziom wody jest dość wysoki, więc nie ma zagrożenia, że możemy utknąć na mieliźnie. To jest niemożliwe, nie ma więc żadnego zagrożenia, że towar nie dotrze do odbiorcy – zapewnia Leszek Turowski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na antenie radiopik.pl.

Nadawcą – nie tylko Ikea

Odległość od Gdańska do Chełmna płynąc Wisłą wynosi około 152 km. Cała operacja, w obie strony, ma potrwać około czterech dni. W tym czasie barką, w sześciu czterdziestostopowych kontenerach, przetransportowany zostanie towar dla Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych (TZMO). Ładunek nadała również Ikea. W sumie będzie to blisko 300 ton towarów.

Organizatorem transportu jest województwo kujawsko-pomorskie, a operatorem firma VAN Cargo.

Położenie geograficzne naszego regionu, w którym krzyżują się dwie międzynarodowe drogi wodne, daje duże możliwości do rozwoju, dlatego jako województwo jesteśmy szczególnie zainteresowani działaniami zmierzającymi do rewitalizacji dolnej Wisły i uruchomienia jej potencjału gospodarczego przy poszanowaniu środowiska naturalnego. Mam nadzieję, że ten pierwszy komercyjny rejs, będzie dowodem na to, jak sprawnie i efektywnie można wykorzystać alternatywne gałęzi transportu – mówi Piotr Całbecki, Marszałek Województwa Kujawsko-Pomorskiego.

Źródło: ewt.gov.pl

Pięć razy tańszy

Jak podaje portal rynekinfrastruktury.pl, “kalkulacje kosztów przewozu wskazały na wysoką konkurencyjność transportu wodnego”. Jak to możliwe, skoro trasę drogową Gdańsk – Chełmno, wynoszącą niecałe 130 km, można pokonać w około dwie godziny jadąc ciężarówką?

Zwolennicy wodnego transportu śródlądowego wskazują, że jest najtańszy. Koszty zewnętrzne na tysiąc tonokilometrów wynoszą bowiem, w jego przypadku, niecałe 5 euro – podaje agropolska.pl. Dla porównania, w transporcie samochodowym to niemal 5 razy więcej.

Wykorzystywanie rzek do transportu ładunków jest spójne również z dyrektywami unijnymi.

Unia Europejska kładzie bardzo duży nacisk na rozwój śródlądowych dróg wodnych w celu połączenia szlaków międzynarodowych, aby uzyskać stabilny system na całym swoim obszarze. Dąży również do zmian ukierunkowanych na zwiększeniu udziału bardziej efektywnych oraz przyjaznych środowisku gałęzi transportu” – przypominają organizatorzy rejsu kontenerowego po Wiśle.

Jak wskazują, w całej Europie funkcjonuje dziś sieć dróg wodnych licząca 37 tys. km.

Trzynaście państw członkowskich posiada wzajemnie połączoną sieć dróg wodnych” – dodają.

Niestety w Polsce, z uwagi na niedostateczne zagospodarowanie rzek, popularność transportu śródlądowego jest niewielka. W 2019 r. sieć dróg wodnych wynosiła zaledwie 3722 km, z czego tylko 5,5 proc. spełniało wymagania stawiane drogom o znaczeniu międzynarodowym – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego.

Zwolennicy transportu rzecznego argumentują również, że jest ekologiczny, a z uwagi na przebieg dróg w odległości od domów, nie powoduje uciążliwego hałasu. Wskazują także na jego bezpieczeństwo.

W 2019 r. odnotowano 5 wypadków żeglugowych, przy czym żaden z nich nie dotyczył przewozu ładunków niebezpiecznych” – kwitują organizatorzy rejsu.

Trzeba jednak pamiętać, że od pięciu lat liczba ładunków przewożonych tym rodzajem transportu spada. Ostatnie dane za 2019 r. wskazują, że spadek przewozów sięgnął już 8,4 proc. w ujęciu rok do roku. Główną przyczyną jest stan dróg wodnych, ale i kondycja samej floty pozostawia wiele do życzenia.

Wiek taboru żeglugi śródlądowej “znacznie przekracza normatywny okres użytkowania, a dalsza eksploatacja możliwa jest jedynie dzięki stałej modernizacji. Według danych za 2019 r. większość wykorzystywanych pchaczy (72 proc.), niemal połowa barek do pchania (44,3 proc.) oraz wszystkie barki z własnym napędem zostały wyprodukowane w latach 1949‐1979” – podaje GUS.

Fot. wislacargo.kujawsko-pomorskie.pl

Tagi