W środę napisaliśmy o napadzie na polskiego kierowcę pod Paryżem, którego pobito, a jego busa spalono w lesie. W nocy ze środy na czwartek inny kierowca z Polski także przeżywał dramatyczne chwile. Bandyci próbowali wyciągnąć go z kabiny, a gdy im się to nie udało, ścigali go przez 30 km. Szczegółowy przebieg napadu opowiedział nam właściciel firmy, w której pracuje napadnięty kierowca.
Przedmieścia Paryża. Czwartek, 27 stycznia, około 3 nad ranem. Polski kierowca busa z plandeką dojeżdża do skrzyżowania i zatrzymuje się na czerwonym świetle. Przed nim “osobówka”, z której wychodzi dwóch mężczyzn o ciemnej karnacji. Szybkim krokiem podchodzą do busa, pukają w drzwi. Zaskoczony kierowca uchyla szybę… i wtedy jeden z mężczyzn próbuje uderzyć kierowcę i dostać się do kabiny. Dochodzi do szarpaniny.
Czasami decyduje instynkt
Na szczęście, polski kierowca – nieco instynktownie – włącza bieg i odjeżdża z piskiem opon ze skrzyżowania. Bandyci nie dają jednak za wygraną. Jadą za busem przez ok. 30 km. W tym czasie wielokrotnie zajeżdżają mu drogę, próbują zatrzymać. Dochodzi nawet do małego zderzenia obu pojazdów.
W trakcie ucieczki kierowca dzwoni do szefa firmy, zgłasza swoje problemy. Sprawa nie zostaje jednak zgłoszona policji.
Kierowca w kajdankach
W końcu kierowca busa zjeżdża w boczną drogę, czeka. Chyba udało mu się uciec. Po chwili na sygnale nadjeżdża policja, która… siłą wyciąga polskiego kierowcę z kabiny i… zakuwa go w kajdanki.
Policja otrzymała prawdopodobnie zgłoszenie na “wariacką jazdę” kierowcy busa i wzięła go za pirata drogowego.
Zarówno pojazd jak i kierowca zostali przetransportowani na komisariat. Po trzech godzinach wyjaśnień z udziałem tłumacza kierowca został wypuszczony.
Drodzy Czytelnicy. Historia ku przestrodze. Uczulcie swoich kierowców, bo w okolicach Paryża robi się naprawdę niebezpiecznie.
Foto: YOAN VALAT