Koniec z mandatami za brak dokumentów pojazdu. Ministerstwo szykuje rewolucyjne zmiany

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

Kierowca, który nie będzie miał przy sobie papierowej polisy OC i dowodu rejestracyjnego, nie będzie płacił mandatu – takie zmiany zapowiada Ministerstwo Cyfryzacji. Służby będą bowiem sprawdzać informacje zawarte w tych dokumentach online, za pomocą Centralnej Ewidencji Pojazdów.

Na razie każdy kierowca musi obowiązkowo mieć przy sobie oba dokumenty podczas jazdy. W przeciwnym razie grozi mu nawet mandat do 250 zł. Ministerstwo Cyfryzacji chce jednak zdjąć z nas ten obowiązek.

Dlaczego? Bo informacje, zawarte na tych dokumentach, są dostępne w systemie CEP.

– Już teraz, korzystając z usługi Mój Pojazd, po zalogowaniu się profilem zaufanym, można się przekonać, jakie dane na temat naszego samochodu są zgromadzone w bazie CEPiK. Można w ten sposób sprawdzić wszystkie informacje o swoim aucie, począwszy od kwestii związanych z badaniami technicznymi, czy numerami dowodu, a na polisach kończąc. Te dane są w systemie i ma do nich dostęp na przykład Policja – zauważa rzecznik resortu, Karol Manys.

To jednak nie jedyny powód.

– Problem tkwi również w tym, że obecnie bardzo często zdarza się, że z jednego samochodu korzysta kilka osób. Czasami nie wiadomo, kto aktualnie ma dowód rejestracyjny. W konsekwencji kierowca bardzo często jedzie bez niego, narażając się na mandat, albo, co gorsza, zostawia dowód w samochodzie – dodaje.

Tylko w Polsce

Niestety, ułatwienie będzie dotyczyć tylko jeżdżących po Polsce, ponieważ służby z innych krajów nie będą mieć dostępu do systemu.

Dlatego w praktyce, udając się do stacji kontroli pojazdów, lepiej będzie mieć przy sobie dowód, by uzyskać stempel potwierdzający badanie (nie trzeba będzie specjalnie po niego jechać, planując wyjazd za granicę) – radzi Forsal.pl.

200 błędów zamiast kilku tysięcy

Ministerstwo na razie nie ujawnia, kiedy pomysł wejdzie w życie. Jak dowiedzieliśmy się od rzecznika, konieczne jest przygotowanie się do tego wszystkich służb, które kontrolują pojazdy. Nie tylko Policji, która już teraz ma dostęp do danych z CEP.

Wątpliwości może jednak budzić sam system. Zwłaszcza w świetle problemów, jakie pojawiły się tuż po jego uruchomieniu. Restor jednak uspokaja.

– Można powiedzieć, że system CEPiK pod koniec marca został już w pełni ustabilizowany. Udało nam się zejść z liczbą problemów do rozwiązania do takiego poziomu jak przed listopadowym wdrożeniem. Pod koniec listopada ich liczba sięgała w pewnym momencie 2,7 tys. W tej chwili mamy ich około 200 i tak samo było przed uruchomieniem nowej wersji – przekonuje Karol Manys.

System cierpiący na „chorobę wieku dziecięcego”

Z problemów z CEP resort wyniósł jednak lekcję i teraz jest ostrożniejszy. Niechętnie podaje daty jakichkolwiek zmian związanych z CEPiK-iem. Minister po prostu będzie wskazywał w komunikatach, które rozwiązania są już gotowe do wdrożenia.

Z tego też powodu trudno o konkrety w sprawie innego projektu ważnego dla kierowców, bo zbierającego chociażby dane z praw jazdy.

– Przed 4 czerwca powinna wejść w życie ustawa, dotycząca drugiej części CEPiK-u, czyli nowej wersji Centralnej Ewidencji Kierowców. Proponujemy w niej odejście od ustawowego wskazywania terminów. Wyciągamy wnioski z przeszłości i nie chcemy dopuścić do takich perturbacji, jakie zdarzyły się w listopadzie 2017 r. przyznaje rzecznik. Zauważa jednak, że trudny okres stabilizacji pierwszego systemu – CEP – ówczesna minister Streżyńska obrazowo porównała do choroby wieku dziecięcego, z czego wynikało, jej zdaniem, że pewne problemy muszą się pojawić, żeby można było się na nie uodpornić.

Fot. Bartosz Wawryszuk

Tagi