TransInfo

Kumulacja naruszeń podczas transportu, a kierowca… tylko się ucieszył z kontroli ITD

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty

Takiej reakcji kierowcy inspektorzy ITD nie mogli się spodziewać. Szofer przyznał, że cieszy się z kontroli i kary, jaka grozi teraz jego pracodawcy. Przewoźnik miał bowiem wiedzieć m.in. o niebezpiecznych usterkach pojazdu, a mimo to nie wysłał go do warsztatu.

Inspektorzy z oddziału WITD w Starogardzie Gdańskim kontrolowali pojazd członowy, którym wiezione były produkty spożywcze. Stan techniczny ciężarówki pozostawiał wiele do życzenia.

Inspektora zaskoczył fakt, iż powierzchnia robocza tarczy hamulcowej jednego z kół naczepy jest pokryta grubą warstwą rdzy. Taki stan wskazuje, że zacisk hamulcowy nie pracuje – czytamy w komunikacie.

Okazało się, że mechanik z kontrolowanej firmy wiedział o usterce, jednak jej nie usunął. Również „kierowca przyznał, iż wiedział o tym, że hamulec na tym kole jest niesprawny”.

Dodał jeszcze, że jeździ już dosyć długo z naczepą w takim stanie. Przyznał także, że cieszy się, że po kontroli inspekcji transportu drogowego przedsiębiorca będzie zobligowany do usunięcia tej niebezpiecznej usterki. Z taką usterką wykonywał przewozy na polecenie przedsiębiorcy, który wiedział o tym fakcie – donosi Inspekcja.

Fot. ITD Gdańsk

Tysiące złotych kary

Nie był to jedyny problem związany z tym transportem. Przewoźnik nie przekazał kierowcy wypisu z licencji. Szofer miał jedynie zdjęcie tego dokumentu, wysłane miesiąc wcześniej, podczas innej kontroli. Co więcej, okazało się, że „przedsiębiorca nie dokonuje terminowego wczytywania danych z karty kierowcy oraz z tachografu cyfrowego”.

Karta kierowcy nie była sczytywana od dwóch lat, z kolei dane z tachografu – od roku.

Kierowca został ukarany mandatem karnym w wysokości do 700 złotych (tak wynika z taryfikatora, Inspekcja nie podaje konkretnej sumy). Wszczęte zostało również postępowanie administracyjne w stosunku do przewoźnika. Grozi mu do 3,5 tys. zł. Z kolei osobie zarządzającej transportem (jeśli jest to inna osoba, niż przewoźnik) – do 1 tys. zł.

Ten przypadek niestety po raz kolejny pokazuje, że przewoźnik drogowy bardzo lekceważąco podchodzi do bezpieczeństwa w ruchu drogowym oraz do innych przepisów obowiązujących w transporcie i ruchu drogowym – alarmuje Inspekcja.

Komentarz redakcji

Niestety, wciąż nie brak przykładów skrajnej nieodpowiedzialności przewoźników. Nie ma praktycznie dnia, by Inspekcja nie donosiła o manipulacjach na tachografach, złym stanie pojazdu lub o przeciążonych ciężarówkach i dostawczakach. Szczególnie szokuje, że w opisanej historii wszystko to działo się za wiedzą i przyzwoleniem właściciela firmy. Jak długo dochodzić będzie do przypadków łamania prawa i stosowania nieuczciwej konkurencji (czego przykładami są przecież przeciążenia lub nie przestrzeganie czasu pracy), tak długo niepochlebne określenie „dziadtrans” nie zniknie z branżowego słownika. A szkoda.

Fot. ITD

Tagi