Wskaźnik Ifo spadł w sierpniu również w handlu detalicznym. Detaliści dużo gorzej ocenili swoją obecną sytuację i z większym pesymizmem patrzą na najbliższe miesiące. To samo dotyczy branży budowlanej.
Sytuacja w niemieckiej branży TSL
Nie tylko wskaźnik Ifo pokazuje minorowe nastroje u naszych zachodnich sąsiadów. Niemiecki serwis transportowy dvz.de przeprowadził badanie wśród firm z branży transportowej i logistycznej. Ankietowani nie zakładają, że popyt na transport znacząco wzrośnie w najbliższej perspektywie. Tylko nieliczni spodziewają się, że “dno zostało już osiągnięte”. Choć wolumen przewozów stabilizuje się w ostatnim czasie, to jednak popyt utrzymuje się na niskim poziomie.
Niektóre z firm korzystają już z modelu tzw. skróconej pracy (Kurzarbeit), który niemiecki rząd wprowadził podczas pandemii, by wesprzeć firmy podczas kryzysu. Według badania DVZ również w sektorze usług KEP popyt jest słaby. Usługi B2C po pandemii koronowirusa wracają do normalności.
Marne szanse na poprawę
Ankieta niemieckiego serwisu potwierdza prognozy Instytutu IFO na najbliższe miesiące. Mało kto wierzy w rychłe i trwałe ożywienie – poza sezonowymi szczytami.
W tej chwili wygląda na to, że obecna sytuacja nie zmieni się przez kilka następnych miesięcy” – prognozuje Armin Riedl, dyrektor zarządzający operatora transportu kombinowanego Kombiverkehr.
„Ponownego wzrostu potencjału spodziewamy się dopiero w 2024 r.” – mówi Jochen Geis, partner zarządzający Grupy Geis. Jednak nawet w poprawę sytuacji w przyszłym roku nie wszyscy wierzą. Według Cargoline w pierwszej połowie 2024 r. nie należy spodziewać się tendencji wzrostowej, a szwajcarski operator Hupac podejrzewa, że „sytuacja nie zmieni się znacząco w nadchodzącym roku”.
Ceny transportu pod presją
Wyniki ankiet dvz.de. nie wskazują wprawdzie na załamanie cen, ale pokazują, że firmy są pod dużą presją cenową. Wielu ankietowanych przedsiębiorców przyznaje, że prowadzi obecnie negocjacje cenowe. Podczas gdy rok temu wiele uwagi poświęcali walce z niedoborem kadry, optymalizacji i przejściu na ekologiczny transport, teraz skupiają się przede wszystkim na stawkach frachtu.
Sytuacja byłaby krytyczna, gdyby poziom stawek uniemożliwiałby pokrycie kosztów stałych. W takiej sytuacji „większy wolumen można by wygenerować jedynie poprzez wojnę cenową, która szkodzi nie tylko nam samym, ale całej branży” – Jörn Peter Struck, szef Cargoline ostrzega na łamach dvz.de. Odbyłoby się to kosztem wyników i jakości usług – dodaje.