Walijski przewoźnik PM Rees & Sons specjalizuje się w transporcie chemii płynnej. W ogłoszeniu opublikowanym w serwisie Indeed pisze, że poszukuje kierowcy z zaświadczeniem ADR do transportu ładunków niebezpiecznych (aczkolwiek nie jest to wymóg, firma oferuje szkolenia w tym zakresie). Firma określa się na swojej stronie internetowej jako „rodzinny biznes, z dumą świadczący wysoki poziom usług dla klientów”.
Jednak oferta pracy dla kierowców mających świadczyć ten wysoki poziom usług zawiera informację o wynagrodzeniu w wysokości około 10 funtów za godzinę, co oznacza raptem 50 pensów powyżej brytyjskiej płacy minimalnej (określonej dla osób powyżej 23. roku życia).
Co prawda w ofercie znalazła się również obietnica bonusu w wysokości 1,5 tys. funtów po pół roku pracy oraz wyższej stawki za nadgodziny (15 funtów za godzinę) i pracę w nocy (23 funtów za godzinę), mimo to spotkała się z mało przychylnymi komentarzami w sieci.
Większość kierowców na mediach społecznościowych zgodnie stwierdziła, że generalnie oferta jest zdecydowanie poniżej oczekiwań rynkowych.
Internauci wyśmiali nie tylko stawki godzinowe, ale także dodatek żywieniowy w wysokości 3 funtów dziennie. Jeden z kierowców skomentował, że powinno to wystarczyć na zakup bochenka chleba i puszki z fasolą. Inny zażartował: „dobrze wiedzieć, że mamy zapewnionego batonika Marsa i puszkę Coli”.
Poza żartobliwymi komentarzami pojawiło się jednak również sporo głosów pełnych oburzenia. „To żart i nie dziwne, że nie mogą znaleźć kierowców” – stwierdził jeden z internautów. Inny zaś określił ofertę jako przykład „wyzysku i niewolniczej pracy”.
Z drugiej strony pojawiły się również głosy, że oferta jest “realistyczna”, a jeden z komentujących przeliczył, że kierowca jeżdżący dla walijskiego przewoźnika może zarobić nawet 1,1 tys. funtów brutto tygodniowo (ok. 6,1 tys. zł brutto).