Fot. Natalia Janiszewska

Zamiast mocnego odbicia, kolejny niełatwy rok. Czy polscy przewoźnicy mogą stracić kluczowy atut?

Jeśli ktoś liczy na mocne odbicie na rynku TSL w 2024 roku, może być zawiedziony. Będzie lepiej niż w tym roku, ale bez fajerwerków - wynika z wypowiedzi ekspertów, którzy uczestniczyli w debacie zorganizowanej przez Trans.info podczas targów Translogistica Poland.

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Podczas zakończonych niedawno targów Translogistica Poland redakcja Trans.info zorganizowała panel dyskusyjny pt. „Wyzwania obecnego i przyszłego roku – co czeka branżę TSL w 2024 roku?”.

Do dyskusji zaprosiliśmy przedstawicieli dwóch liczących się polskich firm transportowych – Ellinę Lolis, dyrektor zarządzającą w Maszoński Logistic oraz Grzegorza Borowicza, dyrektora zarządzającego w Omega Pilzno Logistics. W panelu wziął również udział dr hab. Maciej Stajniak – prorektor Wyższej Szkoły Logistyki.

„Spodziewam się, że będzie to niełatwy rok” – przyznała Ellina Lolis.

Dodała, iż mimo że wiele raportów wskazuje na możliwość ożywienia w gospodarce, to jednak bazując na rozmowach z klientami przedstawicielka Maszoński Logistic spodziewa się dalszego trwania spowolnienia gospodarczego.

Najmocniej będą je odczuwać firmy realizujące transport na trasach międzynarodowych.

W dalszej części artykułu przeczytasz:

  • co prelegenci sądzą o podwyżce myta w Niemczech,
  • jakie jest główne wyzwanie, przed którym stoi polski sektor transportowy.

W Polsce możemy oczekiwać lekkiego ożywienia, natomiast w Europie spodziewamy się przynajmniej przez pierwsze pół roku, a nawet przez trzy kwartały, kontynuacji recesji” – przyznała Lolis.

Nieco bardziej optymistyczny był Grzegorz Borowicz.

„Patrząc na dane historyczne i trendy 10-12-letnie wydaje się, że w połowie przyszłego roku powinno nastąpić odbicie. Na początek będzie to oczywiście raczkujące wychodzenie z obecnego dołka” – powiedział dyrektor zarządzający Omega Pilzno Logistics.

„Wszystko będzie jednak zależało jeszcze od tego, czy nie pojawią się jakieś czarne łabędzie” – zastrzegł.

Czarny łabądek na horyzoncie

Tymczasem pierwsze, nieoczekiwane zjawisko, wpływające na działalność firm transportowych już można obserwować. Takim małym czarnym łabędziem jest ogłoszona niedawno drastyczna podwyżka myta w Niemczech.

„Podwyżka nie jest niebagatelna, bo wynieść ma aż ponad 80 proc. Branża się tego spodziewała, bo jest to wypełnienie dyrektyw unijnych. Niespodzianką jest jednak skala” – powiedział dr Maciej Stajniak. Dodał, że podwyżka myta oznacza dla firm wzrost kosztów własnych, które zapewne ostatecznie przełożą się na wzrost cen frachtu.

Ellina Lolis podkreśliła, iż wielu klientów oczekuje od przewoźników wzięcia na siebie kosztów podwyżki opłat drogowych.

„Przewoźnik nie może być jedynym nosicielem kosztów” – skrytykowała tę tendencję dyrektor zarządzająca Maszoński Logistic dodając, iż koszty należy rozłożyć pomiędzy wszystkich uczestników łańcucha dostaw.

„Jeśli przewoźnicy wezmą je na siebie, to, brutalnie mówiąc, cześć z nich upadnie” – powiedziała Ellina Lolis dodając, iż w grę wchodzi nawet czasowe “uziemienie” części floty, by nie pogłębiać kosztów i strat.

Co ciekawe, Grzegorz Borowicz znalazł pozytywny aspekt podwyżki cen mautu w Niemczech. Jak wskazał, w przeciwieństwie do wielu innych regulacji z ostatnich lat, ta nie jest skierowana przeciwko przewoźnikom z konkretnych krajów.

„Wzrost opłat dotyczy wszystkich, czy jest to przewoźnik polski, niemiecki, czy francuski. Wszyscy będą płacić” – tłumaczył Borowicz.

Dyrektor Omega Pilzno przekonywał ponadto iż nie sądzi, by sprawa mautu rzuciła się cieniem na całoroczną kondycję firm logistycznych.

“Nie spodziewam się dużej rewolucji. Będzie zawirowanie 2-3 miesięczne, po czym ceny frachtu się ustabilizują” – zapewnił.

Lawina kosztów

Podwyżka opłat drogowych w Niemczech jest jednak częścią większego problemu, który w największym stopniu spędza sen z powiek przedstawicieli sektora.

„Spodziewamy się, że będzie to niełatwy rok. Dalej będziemy optymalizować koszty i większość firm transportowych skupiać się będzie na obniżaniu kosztów” – twierdzi Ellina Lolis.

Podkreśliła przy tym, że koszty prowadzenia działalności nadal będą rosły – do podwyżki mautu w Niemczech, rosnących cen paliw i wymiany tachografów dojdzie też chociażby podwyżka płacy minimalnej w Polsce.

Wtórował jej Grzegorz Borowicz wyrażając obawy, że stale rosnące koszty uderzą w konkurencyjność polskich firm transportowych na rynku europejskim.

„Jako polscy przewoźnicy wygrywamy na rynku europejskim dwoma aspektami – mamy niższe ogólne koszty i ciężej pracujemy. Nie chciałbym, żeby w rywalizacji z podmiotami zagranicznymi została tylko ciężka praca. A do tego wszystko zmierza. I to jest dla nas bardzo niebezpieczne” – przestrzegł.

Niemniej jednak, pomimo ciężkich czasów, prelegenci wierzą w siłę polskiego sektora transportowego.

Dr Maciej Stajniak podkreślił, iż branża TSL w Polsce borykała się z wieloma problemami w ciągu ostatnich 4-5 lat. A mimo to, choć w 2020 r. nasz kraj był na 4. miejscu wśród największych przewoźników w Europie, obecnie znajduje się na pierwszej pozycji.

„Mimo wszystkich problemów polska pracowitość i zapobiegliwość zaprowadziły nas na pierwsze miejsce” – konkludował dr Stajniak. „Jeśli chodzi o branżę TSL, to zawsze jestem optymistą, bo nie takie zawirowania przeżyła” – skwitował.

Tagi