TransInfo

Fot. Bartosz Wawryszuk

„Przewoźnicy tego nie udźwigną”. Branża transportowa o reperkusjach radykalnego kroku Niemców

1 grudnia wchodzą w życie podwyżki opłat drogowych w Niemczech wraz z dodatkową opłatą środowiskową od emisji CO2. Konsekwencje poniosą nie tylko niemieccy przewoźnicy i operatorzy logistyczni, ale także firmy w Polsce i w całym regionie. Wzrost stawek wydaje się oczywisty, ale wcale nie będzie łatwy do przeprowadzenia.

Ten artykuł przeczytasz w 10 minut

20 października br. Bundestag przegłosował rewizję opłat za przejazd ciężarówkami po niemieckich drogach, a także wprowadził dodatkową opłatę za emisję CO2. W rezultacie już za nieco ponad trzy tygodnie, od 1 grudnia, przewoźnicy jeżdżący po Niemczech będą musieli płacić stawkę myta powiększoną o opłatę od emisji dwutlenku węgla.

To nie koniec zmian wprowadzonych przez niemiecki parlament. Od 1 lipca 2024 r. myto będą musiały uiszczać także mniejsze samochody dostawcze o technicznie dopuszczalnej masie całkowitej od ponad 3,5 do 7,5 tony.

Niemiecki rząd federalny zakłada, że dodatkowe wpływy z opłat drogowych z tytułu zróżnicowanej emisji CO2 (uwzględniane są tylko pojazdy o masie całkowitej 7,5 tony i więcej) wyniosą 26,61 mld euro w latach 2024–2027.

Nowa regulacja wywołała protesty niemieckich spedytorów i przewoźników. Największa w tym kraju organizacja przewoźników BGL szacuje, iż nowe myto może nawet wzrosnąć o 83 proc. dla pojazdów spełniających normy Euro 6. Organizacja wręcz twierdzi, iż dopłaty od CO2 są de facto nowym podatkiem, który uderzy w całe społeczeństwo podsycając inflację. Krok nazwano wprost „antyobywatelskim” i „antybiznesowym”.

Droższe myto przetrzebi portfele przewoźników

Skutki podwyższenia myta i wprowadzenia dodatkowej opłaty odczuwalne będą także daleko poza Niemcami. Ulokowany w sercu Europy kraj, największa gospodarka kontynentu i największa jego potęga przemysłowa, jest także miejscem gdzie łączą się i skąd wychodzą najważniejsze trasy przewozowe. W tym także do Polski. Niemcy są największym partnerem handlowym dla naszego kraju – największym eksporterem do Polski, a także największym odbiorcą towarów produkowanych w Polsce. Nasz kraj znajduje się wysoko na liście dostawców towarów do Republiki Federalnej – zajmuje czwarte miejsce, w tym drugie wśród państw europejskich.

Pozostało 81% artykułu do przeczytania.

Dołącz do premium lub zaloguj się i skończ czytanie

Znaczna część wymiany handlowej między Polską a Niemcami wykonywana jest przez polskich przewoźników. Mają oni także istotny udział w ruchu ciężarowym na niemieckich drogach – prawie co piąta ciężarówka spotykana na płatnych drogach za naszą zachodnią granicą jest zarejestrowana w Polsce. Teraz te firmy stoją przed perspektywą szokującego wzrostu kosztów. Kolejnego zresztą w ostatnich latach.

„Trzeba przyznać, iż podwyżka o ponad 80 proc. to radykalny krok ze strony rządu niemieckiego w stronę zielonej ekologii” – twierdzi Robert Zarzecki, prezes Citronex Trans Energy. Dodaje, że wzrost ten może „mocno zachwiać” niemieckim rynkiem transportowym i mieć duży wpływ na transporty tranzytowe.

Jak już wspomnieliśmy, wzrost stawki myta dla 40-tonowej ciężarówki spełniającej normy Euro 6 wynosi 86 proc. – z 19 eurocentów do 35,4 eurocenta. Według wyliczeń Polskiej Izby Spedycji i Logistyki, tranzyt przez Niemcy takim zestawem kosztować będzie 123 euro więcej. Praktycznie z dnia na dzień przewoźnicy zostali postawieni przez niemieckiego regulatora przed faktem dokonanym.

Mamy podpisane długoletnie kontrakty, które nie brały pod uwagę wprowadzenia tak drastycznej opłaty” – mówi Piotr Magdziak, szef firmy Mag-Trans.

„Dla naszej firmy – mającej w tym momencie 470 pojazdów na drogach w całej Unii Europejskiej – koszt tej podwyżki (czyli samego myta w Niemczech) to 18 mln zł rocznie” – wylicza Magdziak.

Uważa, że skutki dla polskiego sektora transportowego mogą być daleko idące. „Ta sytuacja może doprowadzić do bankructw wielu przewoźników, bo Niemcy były i mimo spowolnienia na rynku wewnętrznym, nadal są kluczowym klientem” – podsumowuje.

Podwyżka myta w Niemczech, najbardziej uczęszczanym przez polskich przewoźników kraju, nastąpi w sytuacji, w której borykają się oni ze skutkami spowolnienia gospodarczego – zwłaszcza niskim poziomem popytu na usługi transportowe.

„Większość, a odważyłbym się powiedzieć nawet, że wszystkie firmy transportowe, z racji spowolnienia nie wypracowują aktualnie takiej kwoty zysku, jaką będą zmuszone dopłacić za przejazd autostradami” – tłumaczy Piotr Magdziak.

Wzrost stawek pewny, marży – niekoniecznie

Jedno jest pewne. Nikt się nie łudzi, że wzrost kosztów przewoźnicy i spedytorzy wezmą na siebie. Wzrost stawek jest nieunikniony.

„Trzeba odpowiedzieć, że bez rekompensaty ze strony klientów polscy przewoźnicy i spedytorzy raczej nie będą w stanie ‘’udźwignąć‘’ tak drastycznej podwyżki” – mówi wprost Juliusz Skurewicz, sekretarz Rady PISiL. Szacuje, iż wzrost stawki myta o ponad 15 eurocentów oznacza wzrost kosztów o około 13,5 proc.

Wtórują mu przedstawiciele przewoźników.

„Stawki muszą natychmiast, w krótkim okresie znacząco (bo o kilkanaście procent) wzrosnąć, a niebawem (w jakimś stopniu) odczuje to klient w codziennych zakupach” – mówi Piotr Magdziak.

Robert Zarzecki zakłada zaś, że ceny w transportach tranzytowych przez Niemcy wzrosną o 4-7 proc. Bardziej odczuwalny będzie wzrost stawek w kabotażu na terenie Republiki Federalnej – tu może być o około 10 proc. drożej.

Jan Buczek, prezes Związku Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, zgadza się, że podniesienie opłat za korzystanie z niemieckich dróg zakłóci równowagę na rynku, ale „tylko na początku, gdy nie wszyscy klienci będą chcieli przejąć koszty na siebie”. Dodaje, że ta kwestia szybko się unormuje, bo podwyżki wprowadzą zapewne wszyscy przewoźnicy.

„Niestety koszty przewozów będą musiały wzrosnąć, a to z kolei spowoduje wzrost cen towarów dla końcowych odbiorców przewożonych dóbr” – podsumowuje Jan Buczek. Zresztą prezes ZMPD podkreśla, iż najnowsza podwyżka kosztów wynikająca ze wzrostu myta jest kolejnym z obciążeń, które w ostatnich latach spadły na polskich przewoźników. Wcześniej firmy transportowe musiały udźwignąć postanowienia wynikające z Pakietu Mobilności oraz obciążenia, które przyniósł Polski Ład.

Wzrost cen dla konsumentów, o którym mówi zarówno prezes ZMPD jak i przedstawiciele niemieckich przewoźników wskazujących na inflacjotwórcze skutki podwyżki myta nastąpi nie tylko nad Renem, ale także w innych krajach, w tym w Polsce.

Niełatwe podwyżki

Choć wzrost stawek wydaje się w tej sytuacji logicznym następstwem, wcale nie będzie łatwy do przeprowadzenia. Moment na wprowadzanie podwyżek przez przewoźników nie jest najlepszy. Popyt na usługi transportowe w bieżącym roku spada. Podaż mocy przewozowych jest większa niż zapotrzebowanie na nie.

„Trudno chyba jednak oczekiwać, i tego przewoźnicy obawiają się, że cały wzrost kosztów będzie mógł być przeniesiony na klientów. Tym bardziej, że obecnie mamy raczej do czynienia z rynkiem klienta” – twierdzi Juliusz Skurewicz.

Sekretarz Rady PISiL dodaje, iż o ile trzeba liczyć się ze wzrostem kosztów usług spedycyjnych w Niemczech, to pozostaje pytanie, ile z tych podwyżek naprawdę trafi do polskich przewoźników. Którzy, nota bene, staną się istotnym źródłem dofinansowywania niemieckich kolei jako, że niemiecki rząd dodatkowe wpływy ma właśnie przeznaczyć na ten cel – podkreśla z przekąsem Skurewicz.

Regionalne reperkusje

Jednak nie tylko w Polsce odczuwalne będą reperkusje decyzji Niemców. Pojazdy zarejestrowane w Niemczech stanowią tylko 57 proc. ciężarówek jeżdżących po płatnych drogach. Ponad 24 proc. to m.in. samochody z Litwy, Czech, Rumunii. Dlatego wzrost opłat odczują przewoźnicy w całym regionie.

Povilas Drižas, sekretarz generalny litewskiego Międzynarodowego Sojuszu na rzecz Transportu i Logistyki (TTLA) podkreśla, że w 2022 r. Litwa wyeksportowała do Niemiec usługi transportowe stanowiące aż 18 proc. ogółu wartości przewozów kraju.

Podatki drogowe stanowią 10 proc. kosztów transportu towarów, a zmiany w tym przypadku (myta w Niemczech – przyp. red.) stanowią między 2 a 5 proc. kosztów” – mówi Mihai Teodorescu, Country General Manager DSV Road na Rumunię.

„Węgierscy przewoźnicy będą musieli podnieść stawki o przynajmniej 8-10 proc. w tym roku by utrzymać operacje na poziomie gwarantującym rozsądny i sprawiedliwy zysk” – komentuje węgierskie stowarzyszenie przewoźników drogowych MKFE.

A to nie będzie proste na rynku klienta. Samo MKFE ocenia, iż po tegorocznych podwyżkach myta na Węgrzech jedynie 7 proc. przewoźników udało się przerzucić na klientów całość podwyżki. Co piątemu udało się przenieść maksymalnie jedną czwartą kosztów, a ponad połowa przewoźników w ogóle nie podniosła stawek (przy 17 proc. podwyżce myta!).

Na Węgrzech, podobnie jak w Polsce, firmy transportowe operują na niskich marżach, które teraz dodatkowo znajdą się pod presją.

„Coraz częściej firmy działają na marży rzędu 1-3 proc., co jest poziomem nie wystarczającym by mogły one dokonywać oczekiwanych technologicznych udoskonaleń, jak np. unowocześnienia floty” – podkreśla MKFE.

Jednym słowem – niemiecki ustawodawca karze wyższym mytem posiadaczy floty na paliwa konwencjonalne, ale poziom opłat uniemożliwi przewoźnikom inwestycje w oczekiwane przez ustawodawcę technologie. Jak łatwo się domyślić przypadek ten dotyczy nie tylko Węgier.

Tak naprawdę podwyżki stawek, które mają zneutralizować wzrost kosztów z powodu nowych stawek myta, to tylko część koniecznych podwyżek. MKFE twierdzi, iż realnie potrzebny jest wzrost stawek o 20-30 proc. by pokryć ciągły wzrost kosztów.

Węgrzy obawiają się także, iż podwyżki myta w Niemczech i innych europejskich krajach mogą doprowadzić do pogorszenia sytuacji finansowej wielu firm transportowych i utraty ich rynków macierzystych na rzecz przewoźników spoza Unii.

Z kolei Mihai Teodorescu nie spodziewa się by podniesienie myta w Niemczech zmieniło drastycznie podaż mocy transportowych lub zakres operacji firm. Niemniej jednak oczekuje, iż przewoźnicy mogą częściej wybierać transport drobnicowy zamiast pełnopojazdowego. Taki model umożliwi bowiem rozłożenie kosztów podwyżki na kilku klientów. Dodatkowo w przypadkach braku presji czasowej mogą częściej korzystać z przewozów intermodalnych.

Także litewscy przewoźnicy muszą szukać sposobów na zrekompensowanie wzrostu myta. Zenonas Buivydas, sekretarz generalny litewskiego zrzeszenia przewoźników drogowych Linava, uważa, iż np. warto dokonać przeglądu obowiązujących na Litwie limitów zatrudniania kierowców z państw trzecich.

Tylko tak obciążenie litewskich przewoźników będzie niższe, a wzrost podatków w innych krajach nie będzie dla nas tak znaczący” – twierdzi Buivydas.

Nie koniec podwyżek

Przewoźnicy, logistycy a także konsumenci nie mogą spać spokojnie. Wszystko wskazuje na to, że na podwyżkach myta w Niemczech się nie skończy. Poza Republiką Federalną stawki opłat drogowych wzrosły na Węgrzech. Podwyżki są też zapowiadane w Szwajcarii oraz w Czechach. Choć nie są to kierunki tak często uczęszczane jak Niemcy, to niedługo może się okazać, iż omijanie Niemiec będzie równie kosztowne. Zresztą UE wymaga by już od 2024 r. państwa członkowskie uzależniały wysokość myta od poziomu emisji CO2.

Robert Zarzecki jednak jest dobrej myśli.

Polscy przedsiębiorcy jednak zawsze potrafią się dostosować do sytuacji i wierzę, że i tym razem dostosujemy się do podwyżki niemieckich cen za drogi” – powiedział Zarzecki.

Ten artykuł jest dostępny dla subskrybentów trans.info premium

Nie trać dostępu do swoich ulubionych treści od dziennikarzy oraz ekspertów z branży TSL.

  • ciesz się czytaniem BEZ REKLAM
  • dostęp do WSZYSTKICH artykułów
  • dostęp do WSZYSTKICH „Magazynów Menedżerów Transportu”
  • dostęp do WSZYSTKICH nagrań wideo i podcastów
  • Poznaj wszystkie korzyści
WYPRÓBUJ ZA DARMO

Wypróbuj przez 30 dni za darmo.

Każdy kolejny miesiąc 29,90 zł

Masz już subskrypcję?Zaloguj się

Tagi