Fot. Whitepress

Opłacalność elektrycznych samochodów ciężarowych w najbliższych latach

Odsłuchaj artykuł

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Ostatnie lata to zauważalny odwrót od paliw kopalnych, czego świadectwem jest coraz wyższy wolumen sprzedaży samochodów elektrycznych. W wielu miastach Europy Zachodniej sukcesywnie wprowadza się strefy, do których nie mogą wjeżdżać auta z tradycyjnym napędem spalinowym. Zakaz dotyczy też ciężarówek. Jaka przyszłość czeka tego typu pojazdy?

Ograniczenia infrastrukturalne

Największym problemem w propagowaniu samochodów napędzanych paliwami alternatywnymi są ograniczenia związane z infrastrukturą. Owszem, w Polsce i w krajach Europy Zachodniej coraz częściej pojawiają się miejsca, gdzie można naładować baterie w autach elektrycznych, ale bariera jest zauważalna.

W teorii jako paliwo w przyszłości mógłby być wykorzystywany wodór. Jednak niewielu producentów aut uważa obecnie tę ścieżką za realną alternatywę dla oleju napędowego czy benzyny. Magazynowanie sprężonego wodoru jest problematyczne ze względu na koszty i kwestie związane z bezpieczeństwem. Stąd obecnie trudno nazwać wodór paliwem alternatywnym. To paliwo przyszłości, którą trudno dokładnie oszacować. Napęd elektryczny natomiast to teraźniejszość, nawet jeżeli w 2022 roku będzie stanowić niewielki odsetek rynku.

Niższy poziom emisji to nie wszystko

Według szacunków na najbliższe lata elektryczne ciężarówki poruszające się po polskich drogach będą legitymować się o 60% mniejszą emisją od aut spalinowych. Wartość ta mogłaby być jeszcze bardziej imponująca, gdyby w naszym kraju więcej ogólnodostępnej energii pochodziło ze źródeł odnawialnych. Sposobem na prawdziwą zeroemisyjność są stacje ładowania połączone z odnawialnymi źródłami energii, szczególnie z fotowoltaiką.

Kolejnym czynnikiem przemawiającym za napędem elektrycznym w autach użytkowych są znaczne korzyści w zakresie obniżenia emitowanego hałasu. Ma to szczególne znaczenie na obszarach mocno zurbanizowanych. Warto przypomnieć, że różnica rzędu 2 dB oznacza blisko dwukrotnie wyższy poziom hałasu. Przyjmując, że elektryczne ciężarówki są cichsze nawet o 20 dB, łatwiej przekonać się do ekologicznych technologii, z silnikiem elektrycznym na czele.

Planowanie tras

Główną barierą w popularyzacji napędu elektrycznego w samochodach ciężarowych jest zasięg. Okazuje się jednak, że wiele samochodów użytkowych porusza się na krótszych dystansach i kwestie związane z rozładowaniem akumulatorów schodzą na dalszy plan. Widać to szczególnie na przykładzie firm transportowych, także kurierskich, działających na mniejszych obszarach. Porównanie do autobusów elektrycznych jest jak najbardziej na miejscu. Owszem, planowanie dłuższych tras będzie wyzwaniem, ale też trudno nazwać to rewolucją w branży logistycznej. To właściwie ewolucja, szczególnie że radykalne zmiany dotyczyć będą nie tylko świadomości społeczeństwa, ale będą też powiązane z unijnym ustawodawstwem.

Z czasem sprawność łańcucha logistycznego opartego na elektrycznych ciężarówkach będzie wzrastać, wraz z pojawianiem się wydajniejszych akumulatorów i ich mniejszym ciężarem. Już w 2022 roku na rynkach Europy Zachodniej ma się pojawić ciągnik siodłowy konstrukcji Iveco i Nikola Motor Company, którego zasięg wyniesie aż 550 km na jednym ładowaniu. Także inni potentaci w produkcji pojazdów użytkowych – tacy jak MAN, Mercedes czy Volvo – pracują nad podobnymi rozwiązaniami. Swoją ciężarówkę przedstawiła też Tesla – oficjalna prezentacja modelu Semi planowana jest na bieżący rok.

Najbliższe perspektywy

Obecnie napęd elektryczny w samochodach ciężarowych najlepiej sprawdza się w sektorze usług lokalnych. Poza firmami logistycznymi to świetna opcja dla firm świadczących usługi komunalne. Niestety główną barierą w Polsce jest niemal całkowity brak ogólnodostępnej infrastruktury do użytku publicznego. Podstawowym wyzwaniem w popularyzacji samochodów ciężarowych poruszających się na dłuższych trasach jest brak stacji ładowania przystosowanych do pojemnych akumulatorów stosowanych w autach ciężarowych.

Z tego względu jako cenną inicjatywę trzeba uznać pilotażowy projekt, za którym stoją przedstawiciele Volvo Trucks. W jego ramach odbędą się testy elektrycznych ciężarówek Volvo, mające na celu odpowiedzieć na pytania, jakie są rzeczywiste bariery w rozwoju transportu elektrycznego i jak im zaradzić w przyszłości.

Opłacalność ciężarówek elektrycznych

Jak pokazuje praktyka, przy samochodach ciężarowych większe znaczenie niż cena zakupu pojazdu ma całkowity koszt posiadania (CTO). W tę wartość wlicza się więc cenę paliwa. Obecnie w Europie energia elektryczna jest blisko dwukrotnie tańsza od oleju napędowego, więc nawet dodając do ceny auta ciężarowego koszt baterii elektrycznych wynoszący 100 tys. euro, można mówić o opłacalności.

Wydaje się, że większą barierą jest ograniczona liczba cykli ładowania akumulatorów Li-ion – ale problem ten rozwiązują ogniwa litowo-żelazowo-fosforanowe, które z czasem mają zostać zastąpione bateriami ze stałym elektrolitem.

Ciężki transport elektryczny nie rozwinie się też, jeżeli będzie brakować infrastruktury ładowarek o wysokich mocach. Dziś nie ma natomiast formalnych przeszkód, by stacje ładowania o dużej wydajności budować we własnym zakresie, co umożliwiają firmy takie jak Polenergia Fotowoltaika.

Dla przedsiębiorstw transportowych działających na rynkach lokalnych świetną opcją jest budowanie stacji ładowania, które pozyskują energię elektryczną ze źródeł odnawialnych. Najbardziej opłacalna jest fotowoltaika dla firmy. Własna energia to też niezależność, a tym samym – zwiększona konkurencyjność.