Odsłuchaj ten artykuł
Fot. Kent County Council
Co druga ciężarówka jadąca do Calais z Wysp jest pusta. Brytyjczycy stracą miliony przez nowe podejście do odpraw celnych?
Wielka Brytania stawia na swobodny ruch pojazdów z Unii Europejskiej kosztem procedur celnych. Może na tym stracić nawet 800 mln funtów. To jednak nie jedyny problem wywołany skumulowanym efektem Brexitu i obostrzeń wywołanych przez pandemię koronawirusa. Prawie połowa ciężarówek przejeżdżających obecnie przez Dover z Wielkiej Brytanii do Francji jest pusta – wynika danych brytyjskiego związku Road Haulage Association.
Jim Harra, dyrektor Urzędu Skarbowego i Celnego Jej Królewskiej Mości, powiedział, iż rząd brytyjski nakazał administracji podatkowej nadać priorytet swobodnemu przepływowi (towarów i pojazdów – przyp. red.), a nie zgodności z regulacjami celnymi.
Harra przytoczył też szacunki przedstawione przez brytyjskie Biuro Odpowiedzialności Budżetowej (OBR) zakładające, iż budżet brytyjski straci na tym podejściu ok. 800 mln funtów z ceł i podatków w 2021 r.
Rząd postawił sprawę jasno, jeśli chodzi o ruch dóbr do Wielkiej Brytanii. Będziemy priorytetowo traktowali przepływ a nie ochronę przychodów, i jest to odzwierciedlone w procedurach które wprowadzamy” – powiedział Harra. „Spodziewamy się, że będzie trochę niezgodności (z regulacjami celnymi – przyp. red.), zwłaszcza w pierwszym roku finansowym” – dodał dyrektor.
Nowa polityka celna Wielkiej Brytanii ożywi handel?
Jim Harra dodał, iż Wielka Brytania może zrekompensować sobie utracone przychody z ceł na granicy z Unią przez pozyskanie dodatkowych 300 mln funtów w podatku VAT. Wpływy te może dać uszczelnienie systemu opodatkowywania online’owych portali typu eBay i Amazon.
Według danych brytyjskiej administracji granicznej, obecnie kanał La Manche na trasie Dover-Calais (zarówno drogą morską jak i Eurotunelem) przekracza dziennie około 5 tys. ciężarówek. To znacznie poniżej średniej styczniowej wynoszącej 7 tys. pojazdów. Dotychczas zaledwie około 5 proc. pojazdów zostało zatrzymanych z powodu problemów z dokumentami celnymi lub w związku z brakiem bądź negatywnym testem na COVID-19 kierowców.
Mimo, iż ruch na granicy jest mniejszy niż zwykle o tej porze roku, John Glen, ekonomista z organizacji zrzeszającej specjalistów od zakupów Chartered Institute of Procurement and Supply, twierdzi, iż niedługo ruch powinien wrócić do swojego normalnego poziomu.
Ruch przez granicę po 1 stycznia był niski w porównaniu do historycznych poziomów, ale w związku z wyczerpywaniem się grudniowych zapasów, niedługo powinien on wzrosnąć co zwiększy presję na nowe procedury graniczne” – powiedział Glen dziennikowi “Financial Times”.
Do 50 proc. pustych powrotów
Na razie te optymistyczne prognozy zdają się być dość mocno na wyrost, bowiem jak szacuje brytyjski związek Road Haulage Association, prawie połowa ciężarówek przejeżdżających obecnie przez Dover z Wielkiej Brytanii do Francji jest pusta.
Od 40 do 50 proc. ciężarówek wracających do Europy przez Dover przewozi tylko powietrze – normalnie poziom ten wynosi 15-18 proc.” – Richard Burnett, dyrektor naczelny RHA, stwierdził na łamach „Times’a”.
Noticeable reduction in hauliers wanting to come to UK, @RHARichardB told @thetimes. Many worried about being stuck in port. Less demand from exporters – 40 per cent of trucks are returning to the Continent empty. Huge impact on supply chain: https://t.co/Npn6xisdef pic.twitter.com/sluJ83dLXI
— RHA News (@RHANews) January 25, 2021
Burnett dodał, że jeśli nie zostaną podjęte jakieś działania, brytyjska gospodarka ucierpi na tym poważnie. Wyjaśnił również, dlaczego liczba ciężarówek przejeżdżających przez kanał wyraźnie spadła.
Większość ciężarówek, które przywożą towary do Wielkiej Brytanii, nie jest brytyjska i widzimy zauważalny spadek liczby przewoźników chcących realizować takie transporty. Nie ma normalnego popytu ze strony eksporterów, co oznacza, że około 40 procent pojazdów wraca na kontynent na pusto” – podkreślił Burnett.
Dodał, że firmy transportowe martwią się również, że ich ciężarówki utkną w brytyjskich portach z powodu braku odpowiednich dokumentów celnych. Sytuację dodatkowo komplikuje jeszcze konieczność wykonywania testów na COVID-19 przez kierowców.
Pusty przebieg, przestój albo dopłaty
W brytyjskich mediach było też głośno kosztach, jakie ponoszą przewoźnicy w związku z pustymi kursami na kontynent. Firmy transportowe są skłonne zapłacić za powrót pustych ciężarówek, ponieważ jest to i tak tańsze niż pozostawienie ich w parku dla trucków przez 4-5 dni, w oczekiwaniu na ładunek powrotny i załatwienie wszystkich formalności. A opłaty pobierane za taki postój to od 400 do 600 funtów dziennie za pojazd.
W takim układzie przewoźnikom bardziej opłaca się pusty przebieg, a następnie odebranie kolejnej dostawy z kontynentu.
Koniec końców to głupie, ale taki jest Brexit. Jeśli (przewoźnicy – przyp. red.) mają dostawę z Belgii lub Niemiec, wolą żeby ciężarówka wróciła i odebrała drugą lub trzecią dostawę. Wielka Brytania jest już pośmiewiskiem Europy dzięki Brexitowi” – stwierdził na łamach „Guradiana” przedstawiciel jednej z firm transportowych zastrzegający anonimowość.
Zapewne reakcją na zatory i opóźnienia w przepływie ładunków przez brytyjsko-unijne granice jest też krok jaki podjął jeden z transportowo-logistycznych gigantów. DSV Road podniósł poziom dopłat w przewozach z Wielkiej Brytanii do Europy o 25 proc.
W liście wysłanym do klientów w zeszłym tygodniu, do którego dotarł portal motortransport.co.uk, DSV Road informuje, że sytuacja w portach „poważnie się pogorszyła”, dlatego wymaga 25-procentowej dopłaty do większości krajów europejskich oraz 15-procentowej dopłaty za dostawy do Skandynawii.
Nasilenie procesów wywołanych Brexitem od 1 stycznia spowodowało duże opóźnienia zarówno przy wejściu, jak i wyjściu z Wielkiej Brytanii ze względu na problemy z odprawą celną. Sytuację dodatkowo pogorszyła niechęć przewoźników do przyjazdu do Wielkiej Brytanii z powodu dodatkowych wymogów celnych i obecnych testów na koronawirusa” – motortransport.co.uk przytacza fragment listu.
Przeprowadzka magazynów na kontynent?
Tymczasem jak twierdzą niektóre brytyjskie firmy, władze radzą im, by zakładali centra logistyczne na kontynencie, jeśli zajmują się eksportem do UE. Byłby to sposób na uniknięcie poważnych opóźnień na granicy. Taką poradę usłyszał np. Simon Spurrell, współzałożyciel firmy produkującej sery – Cheshire Cheese Company.
Rozmawiałem z kimś z Departamentu Środowiska, Żywności i Spraw Wiejskich (odpowiednik polskiego ministerstwa – przyp. red.) w celu uzyskania porady. Powiedzieli mi, że założenie centrum logistycznego w UE, w którym moglibyśmy pakować produkty, jest jedynym rozwiązaniem dla mnie” – powiedział Simon Spurrell w rozmowie z BBC.
Współpraca: Bartosz Wawryszuk, Michał Pakulniewicz
Fot. Kent County Council