Fot. Pixabay/jotoler

Polskie fabryki nadal pod kreską, a inflacja zostanie z nami na dłużej

Indeks PMI polskiego przemysłu w listopadzie nieco odbił w stosunku do października, nadal jednak wyraźnie jest poniżej neutralnego poziomu. Podobnie jest w Niemczech i u innych naszych głównych partnerów handlowych. Producenci nie tryskają optymizmem. A dodatkowo badania Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) wskazują, iż szczyt inflacji może potrwać jeszcze kilka miesięcy, co hamująco wpływać będzie na gospodarkę.

Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

Kolejny miesiąc z rzędu polski sektor przemysłowy był znacznie poniżej neutralnego poziomu 50 pkt. Co więcej, był to kolejny miesiąc, kiedy wskaźnik znalazł się poniżej poziomu 44 pkt. oznaczającego stagnację gospodarczą.

Polski przemysł nadal się więc kurczy i to pomimo pewnego odbicia w listopadzie. Indeks PMI wyniósł 43,4 pkt. w porównaniu do 42 pkt. w październiku. Była to najwyższa wartość od pięciu miesięcy.

Gwałtownie spadały nowe zamówienia i produkcja, choć tempo spadku nieco zwolniło podobnie jak w przypadku całego indeksu. Polscy przedsiębiorcy skarżą się na wysoką inflację, wojnę na Ukrainie i spowolnienie gospodarcze, które negatywnie wpływają na popyt. Zarówno ten krajowy jak i zagraniczny. Nowe zamówienia od klientów zagranicznych zmniejszyły się już dziewiąty miesiąc z rzędu. Sprzedaż na kluczowych rynkach europejskich także była gorsza.

To zła wiadomość dla przewoźników jako, że zazwyczaj oznacza to mniej zamówień na transport ładunków.

W odpowiedzi na pogarszające się warunki makroekonomiczne firmy redukowały zapasy, ograniczały zakupy i likwidowały miejsca pracy. Aktywność zakupowa spadła szósty miesiąc z rzędu i to w największym stopniu od kwietnia 2020 r. Przedsiębiorcy mniej kupowali dostosowując się do mniejszej liczby zamówień i po to by redukować stany magazynowe nagromadzone w trakcie pandemii COVID-19.

Mniejsze zamówienia z kolei sprawiły, iż poprawiły się kwestie związane z czasem dostaw i logistyką.

Rosły też dramatycznie ceny wyrobów gotowych do czego przyczyniały się głównie wysokie koszty stałe producentów – zwłaszcza ceny gazu, energii i paliw.

Co ciekawe, optymizm biznesowy wzrósł do najwyższego poziomu od trzech miesięcy. Nadal jednak jest niski na tle badań długoterminowych. Producenci obawiają się recesji i dalszego wzrostu cen.

Na Zachodzie bez (większych) zmian

Niewiele lepsze wieści nadchodzą zza zachodniej granicy. W Niemczech indeks PMI co prawda wzrósł w listopadzie do 46,2 pkt. (w październiku wynosił 45,1 pkt. – co było najniższym wynikiem od dwóch i pół roku). Niemniej jednak to już piąty miesiąc z rzędu, gdy wskaźnik jest poniżej neutralnego punktu.

Niemiecki przemysł także cierpi na spadek nowych zamówień, aczkolwiek tempo tego regresu było mniejsze niż miesiąc wcześniej. Inflacja, wysokie ceny energii i niepewność gospodarcza – to główne bolączki ankietowanych niemieckich producentów.

Mocno oparta na eksporcie gospodarka niemiecka ma powody do obaw na tym polu. W listopadzie zanotowano mocny spadek w zamówieniach zwłaszcza z rynków azjatyckich i z całej Europy. Nieco wolniej niż zamówienia spadła produkcja.

Słabnie też aktywność zakupowa niemieckich fabryk – poziom zamówień spadł czwarty miesiąc z rzędu i najmocniej od dwóch i pół roku.

Nastroje niemieckich firm wytwórczych poprawiły się w stosunku do poprzedniego miesiąca głównie dzięki zmniejszeniu opóźnień w dostawach (co wynikało z mniejszej liczby zamówień, co z kolei poluzowało nieco łańcuchy dostaw) oraz nieco mniejszej inflacji środków produkcji. Ta ostatnia znalazła się na najniższym od grudnia 2020 r. poziomie – było to skutkiem poprawy sytuacji w globalnych łańcuchach dostaw.

Niemniej jednak, mimo poprawy, producenci niemieccy dość pesymistycznie patrzą na kolejne 12 miesięcy obawiając się przede wszystkim wysokiej inflacji i kosztów energii.

Strefa euro też „bez szału”

Lekka poprawa indeksu widoczna też była w strefie euro. Listopadowy odczyt wyniósł 47,1 pkt. (w październiku – 46,4 pkt.). Wszystkie badane kraje nadal znajdowały się poniżej neutralnej granicy 50 pkt. Większość z nich zanotowała lekkie odbicie jak w przypadku Polski i Niemiec. Niemniej jednak w przypadku Niderlandów, które dość długo trzymały się mocno, listopadowy wynik 46 pkt. był najniższym od 29 miesięcy.

Podobnie zachował się indeks irlandzkiego przemysłu – był najsłabszy od 30 miesięcy. Dobrą wiadomością jest odbicie we Włoszech (do 48,4 pkt.) i Francji (48,3 pkt.).

Długi czas oddziaływania stawek frachtowych na gospodarkę

Mimo lekkiego spowolnienia tempa spadku przemysłu nadal jednak jest on na minusie. Zamówienia spadają a producenci na całym kontynencie obawiają się przyszłości, na której cieniem rzuca się wysoka inflacja i spowolnienie gospodarcze. Wysoka inflacja wymieniana jest przez wszystkich ankietowanych przemysłowców na Starym Kontynencie jako główna przyczyna ich problemów. Co więcej, niektórzy analitycy twierdzą, iż to może być dopiero początek problemów europejskiej gospodarki.

Co prawda najnowszy listopadowy odczyt inflacji w Polsce był niższy niż w poprzednim miesiącu, nadal jednak wyniósł 17,4 proc. A może się zdarzyć, że wcale nie mamy za sobą szczytu inflacji, lecz dopiero sie do niego zbliżamy. Tak można wnioskować z oceny Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

W swojej analizie z marca 2022 r. MFW napisał, iż, bazując na danych ze 143 krajów w ciągu ostatnich 30 lat, można założyć, iż podwojenie stawek frahctu morskiego przekłada się na wzrost inflacji o 0,7 pkt. proc. Co więcej, szczyt tego efektu wzrostu stawek widoczny jest dopiero po mniej więcej roku i trwa do nawet 18 miesięcy. W marcu MFW pisał, iż zmiany stawek za fracht morski w 2021 r. mogą dodać nawet 1,5 pkt. proc. do globalnej inflacji w 2022 r.

Przez cały 2021 r. stawki za fracht morski wzrosły kilkukrotnie. Na niektórych trasach nawet 500-600 proc. rok do roku. Swój szczyt indeks stawek kontenerowych Drewry osiągnął we wrześniu 2021 r. Idąc w ślad za analizą MFW, to może wskazywać, iż niedawno poznaliśmy jego efekt, który trwać może jeszcze przez całą zimę.

Analogicznie, trwający od kilku kwartałów najpierw stopniowy a ostatnio dość dynamiczny spadek stawek kontenerowych (w tym tygodniu indeks Drewry był 75 proc. niższy rok do roku), przełoży się na inflację dopiero pod koniec przyszłego roku.

Trudne półrocze

A jak przekłada się to na gospodarkę i sektor transportowy? Zakładając, iż wysoka inflacja utrzyma się jeszcze przez kilka miesięcy, a jej dynamiczny spadek zacznie się nie wcześniej niż w II półroczu 2023 roku, należy spodziewać się dalszego spadku konsumpcji tłamszonej właśnie przez nią.

Niższa konsumpcja zazwyczaj przekłada się na mniej zamówień, mniejszą produkcję i w konsekwencji mniejszy popyt na transport. Niewykluczone więc, iż zauważalny od września spadek popytu na usługi transportowe utrzyma się jeszcze przynajmniej przez kilka miesięcy, jeśli nie dłużej – nawet do wakacji.

 

Tagi