TransInfo

Fot. Facebook.com/DGBFaireMobilitaet

Polski przewoźnik podaje do sądu strajkujących kierowców

Strajk kierowców polskiej firmy Agmaz & Luk Maz na parkingu przy niemieckiej autostradzie A5 w Hesji trwa już ponad trzy tygodnie. Zwrócili na siebie uwagę zachodnich mediów, branży przewozowej, polityków oraz organizacji i związków zawodowych, które oferują im wsparcie. Teraz do niemieckiego sądu wpłynął pozew przeciwko nim. Do protestu odniósł się też przewoźnik.

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty

W związku z trwającym od marca strajkiem kierowców z Gruzji i Uzbekistanu na parkingu w Gräfenhausen, prawnik polskiej firmy przewozowej pozwał protestujących. Według rzecznika prokuratury w mieście Darmstadt chodzi o rzekome przywłaszczenie 39 ciężarówek.

Przypomnijmy, że powodem strajku, według deklaracji kierowców, jest zaleganie pracodawcy – polskiej firmy przewozowej Agmaz & Luk Maz – z wypłacaniem pensji. Na początku protestu truckerzy twierdzili, że nie otrzymali wynagrodzenia od 50 dni. 

Akcja kierowców odbiła się szerokim echem w zachodnich mediach, środowisku transportowym, a głos w tej sprawie zabrali również politycy i różne organizacje. Wśród nich znalazło się m.in. stowarzyszenie transportowe BGL, które medialność protestu postanowiło wykorzystać do forsowania zmian w przepisach ułatwiających zatrudnianie w Niemczech kierowców  z krajów trzecich.

Opieka zdrowotna na parkingu

W tym tygodniu na parkingu w Gräfenhausen pojawił się nawet mobilny lekarz z niemieckiej  organizacji “Armut und Gesundheit in Deutschland”, która zapewnia osobom bezdomnym wszechstronną opiekę zdrowotną.

Kierowcy z problemami z kręgosłupem, z nadciśnieniem i chorobami zębów zostali zaopiekowani – powiedział na łamach “Frankfurter Allgemeine Zeitung” Gerhard Trabert, założyciel stowarzyszenia. 

Kierowcy dostali potrzebne leki i maści, a trzech z nich było leczonych również przez stomatologa. 

Przewoźnik wreszcie zabrał głos

Po nieudanych próbach zakończenia konfliktu z kierowcami, przewoźnik wypowiedział się w sprawie protestu na łamach serwisu onet.pl. Łukasz Mazur, opowiedział o początkach protestu we Włoszech. 

Pojechałem tam ze swoją prawniczką i przedstawiłem tamtejszemu prokuratorowi dokumentację, z której jasno wynikało, że wszystkie pensje kierowcy dostali w terminie” – powiedział. 

Wówczas przewoźnik rozwiązał współpracę z trzema truckerami, a pozostali udali się do Niemiec. Właściciel firmy podkreślił przy tym, że niektórzy z kierowców pracują u niego od sześciu lat i dotąd nie narzekali na warunki pracy. Zdaniem przedsiębiorcy, jego pracowników namówił do protestu jeden z byłych niderlandzkich kierowców. 

Przewoźnik wyjawił również, dlaczego zdecydował się zaangażować do pomocy Rutkowski Patrol.

Moi klienci zgłaszają mnie na policję, że ukradłem im towar, za który de facto osobiście odpowiadam karnie, a ja mogę tylko wskazać, że on jest w ciężarówkach pod Frankfurtem – wyjaśnił podkreślając, że nie mógł liczyć na wsparcie policji w odzyskaniu aut.

Tagi