Odsłuchaj ten artykuł
Protekcjonizm to krok w tył. „Nie tylko my mamy problem”
W ocenie OECD i Europejskiego Banku Centralnego narastający protekcjonizm to obecnie największe zagrożenie dla światowej gospodarki. Z tegorocznego raportu Euler Hermes wynika, że tylko w 2017 roku na całym świecie wdrożono 467 nowych środków protekcjonistycznych. Z problemem mierzą się już m. in. polskie firmy transportowe i producenci żywności.
– Każdy, kto obserwuje, co dzieje się w gospodarce światowej, ma świadomość, że po bardzo szybkim postępie, po otwarciu granic – tak jak w strefie Schengen w Europie – jest wielu takich, którzy nie radzą sobie w tych warunkach. Zazwyczaj w takich sytuacjach robi się mniejszy lub większy krok do tyłu. Jednym słowem, ten krok do tyłu, czyli protekcjonizm – czy to w wydaniu europejskim, amerykańskim, chińskim czy rosyjskim – to jest reakcja na przyspieszone procesy globalizacji i konsolidacji ostatnich lat – ocenia Zygmunt Berdychowski, przewodniczący Rady Programowej Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdrój oraz założyciel fundacji „Instytut Studiów Wschodnich” w rozmowie z agencją informacyjną Newseria.
– W niedalekiej przyszłości pewnie zrobimy jeszcze krok do tyłu, ale potem zrobimy większy krok naprzód – uważa.
OECD podwyższyła co prawda prognozy wzrostu światowego PKB na lata 2018-2019 do 3,9 proc., jednak z drugiej strony wskazała, że protekcjonizm może niedługo negatywnie wpłynąć na zaufanie, inwestycje i miejsca pracy. Tego samego zdania jest Europejski Bank Centralny, który groźbę protekcjonizmu uznał za jedno z największych zagrożeń dla unijnej i światowej gospodarki. Christine Lagarde, dyrektor Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ostrzegała kilka miesięcy temu przed narastającym protekcjonizmem i wezwała rządy państw, żeby się go wystrzegały.
Protekcjonizm uderza w polskich przewoźników
W kwietniu o rosnącym zagrożeniu, jakie stanowi protekcjonizm dla polskiego eksportu żywności, alarmowała również Polska Federacja Producentów Żywności. Z dyskryminacją spotyka się nawet 30 proc. polskich produktów eksportowanych do Czech, Niemiec, Słowacji, Węgier, Hiszpanii, Holandii czy Wielkiej Brytanii. O narastającym protekcjonizmie od miesięcy mówi się też w kontekście polskich firm transportowych, które napotykają bariery w Niemczech i we Francji.
– Przykład to sytuacja polskich przewoźników i spedytorów, którzy po wejściu na rynki Europy Zachodniej zdobyli tam na tyle dobrą pozycję, że nasi zachodni partnerzy postanowili wprowadzić – pod hasłem wyrównywania szans – rozwiązania mocno ograniczające rozwój tej części naszej gospodarki. Jednym słowem – zarówno poza Unią, jak wewnątrz Unii – pełno jest dzisiaj protekcjonizmu, zabiegania o własne interesy, walki i determinacji, żeby bronić swojego interesu – mówi Zygmunt Berdychowski.
– Nie tylko my mamy problem – każdy z partnerów w UE chce bronić swojego interesu i rozwoju swojej gospodarki. To jest naturalna część składowa tego krajobrazu, który dzisiaj widzimy. Nie należy dziwić się temu, że Francuzi zabiegają o interesy swoich kierowców i organizatorów turystyki, a Polacy zabiegają o interes polskich firm transportowych, które chcą poprawić swoją pozycję na rynku europejskim – podsumowuje Zygmunt Berdychowski.
Z raportu Euler Hermes wynika, że w 2017 roku na całym świecie wdrożono 467 nowych środków protekcjonistycznych. Za 20 proc. odpowiadają Stany Zjednoczone, które w ciągu ostatnich czterech lat wprowadziły najwięcej tego typu inicjatyw (164). W pierwszej dziesiątce krajów protekcjonistycznych plasują się też Niemcy, główny partner handlowy Polski, oraz Szwajcaria (odpowiednio na 4. i 6. miejscu). Obydwa kraje stosują politykę finansowania handlu w celu ochrony rozwiniętych gałęzi przemysłu, takich jak produkcja maszyn i urządzeń.
Rosnąca skala protekcjonizmu w światowym handlu i gospodarce oraz przyczyny tego zjawiska będą jednym z zagadnień omawianych podczas tegorocznego 28. Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju, które odbędzie się w dniach 4-6 września.
Fot. Wikimedia/ActuaLitté CC SA-2.0