Fot. ZMPD
Przewoźnicy załamani tym, co się dzieje na wschodniej granicy. „Jest już kilka komitetów protestacyjnych”
Przewoźnicy są załamani tym, co się dzieje na wschodniej granicy. – Kierowcy niechętnie zgadzają się na wyjazd na Wschód. A jeśli już, to najlepiej nie przez polsko-ukraińską granicę – mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce. Tymczasem urzędy i instytucje odpowiedzialne za sytuację na granicy nie mają sobie nic do zarzucenia.
Korki, w których na granicy ukraińsko-polskiej stoją czekający na wjazd do naszego kraju kierowcy ciężarówek, sięgają nawet 40 km – podaje Buczek. – Doszło do tego, że kierowcy nagminnie odmawiają realizacji przewozów. Takich sytuacji nie było nawet w szczycie pandemii. Za chwilę dojdzie do tego, że przewoźnicy nie będą przewozić towarów na tym kierunku – alarmuje.
– Przedstawiciele administracji naszego państwa bagatelizują problem i mówią, że notują najwyżej zatory na kilkanaście kilometrów. Chciałbym zaproponować im, żeby przejechali się z kierowcą i na własne oczy zobaczyli, jak wygląda bezsilność naszych pracowników wobec machiny administracyjnej. Jeszcze gorzej jest przy wjeździe z Ukrainy do Polski. To już problem ogólnospołeczny, wymykający się ramom z napisem międzynarodowy transport drogowy. Trudno sobie nawet wyobrazić korek o długości kilkudziesięciu kilometrów. Zwykły kierowca dostałby zapewne szału, ale przejechałby go po kilku godzinach. Zawodowi kierowcy nie mają takiego luksusu – komentuje Jan Buczek.
Jego zdaniem kierowcy, którzy zwracają uwagę celnikom na ich opieszałość, mogą się liczyć z “natychmiastowymi sankcjami”, a więc przekierowaniem pojazdu na pełną rewizję towaru, czyli procedurę, która nie dość, że jest czasochłonna, to jeszcze kosztowna.
“Oszukani” na wschodniej granicy
Problem z przeciąganiem odprawy widzimy głównie po polskiej stronie – twierdzi Buczek. – Nie ma płynnej wymiany pracowników. Po każdej zmianie następuje długa, nawet kilkugodzinna przerwa w obsłudze. Służby fitosanitarne przyjmują wnioski tylko do południa. Celnicy siedzą zamknięci w pakamerach, a kierowcy czekają.
Prezes ZMPD przyznaje gorzko, że kierowcy i przewoźnicy czują się oszukani.
Nasze państwo zgodziło się na odprawę zwiększonej ilości towaru, przede wszystkim zboża, co w obliczu wojny jest zrozumiałe. Tak powinniśmy postąpić. Liczyłem jednak, że w ślad za tym pójdą konkretne działania usprawniające odprawę na granicy. Tymczasem nic nie poprawiono, niczego nie przeorganizowano, nie ma dodatkowej kadry – punktuje Jan Buczek.
ZMPD przypomina, że wielokrotnie kierowało apele do rządu i premiera Mateusza Morawieckiego o usprawnienie pracy służb granicznych i celnych.
Władze przestały na te apele reagować – kwituje gorzko prezes.
Tymczasem z jego rozmów z przewoźnikami wynika, że przedsiębiorcy boją się o realizację przewozów w niedalekiej przyszłości, bowiem kierowcy są zmęczeni staniem w wielogodzinnych kolejkach.
W głowie się nie mieści, by w XXI wieku ludzie będący w pracy musieli myć się w rzece, pić wodę z potoku, jeść byle co – jeśli w ogóle – i nie mieli dostępu do toalety. To urąga jakimkolwiek zasadom człowieczeństwa – grzmi przedstawiciel ZMPD.
W mediach pojawiły się alarmujące doniesienia, że z tego powodu wkrótce może dojść do protestu. Prezesa Buczka to nie dziwi.
Jest już kilka komitetów protestacyjnych. Nie zamierzamy walczyć z naszym państwem, ale chcemy, by administracja wreszcie wzięła się do roboty – kwituje prezes.
Prośbę o komentarz do tej sprawy wysłaliśmy do Ministerstwa Infrastruktury i Krajowej Administracji Skarbowej. Do chwili zamknięcia prac nad artykułem nie uzyskaliśmy odpowiedzi, co resort i państwowe instytucje zamierzają zrobić, by poprawić sytuację na przejściach granicznych.
Odpowiedź KAS i ministerstwa
Z prośbą o ustosunkowanie się do zarzutów podnoszonych przez przewoźników zwróciliśmy się do Ministerstwa Finansów i Krajowej Administracji Skarbowej. W odpowiedzi zwrócono uwagę na fakt, że służba Celno-Skarbowa “jest jedną z kilku służb, wykonujących kontrolę obrotu towarowego na granicy państwa”, a prawidłowe funkcjonowanie odprawy na granicy wymaga “ścisłej współpracy służb i instytucji związanych z funkcjonowaniem przejść granicznych”.
Biuro Komunikacji i Promocji wspomnianych instytucji nie zasłania się przed tym, że notowany jest wydłużony czas oczekiwania na wjazd do Polski.
Za główną tego przyczynę uznaje “bardzo duże natężenia ruchu granicznego pojazdów ciężarowych, przewożących towary podlegające obowiązkowej kontroli poszczególnych inspekcji”.
W komentarzu zaznaczono, że “częściowe odblokowanie ukraińskich portów czarnomorskich dotychczas nie wpłynęło na poprawę sytuacji w drogowych przejściach granicznych” między Polską a Ukrainą.
W tym miejscu (w Korczowej, Hrebennem i Dorohusku) wykonywana jest znaczna liczba kontroli, m.in. przez Graniczny Inspektorat Weterynarii, z uwagi na co notowane jest zmniejszenie przepustowości przejść, bowiem “pojazdy oczekujące na kontrolę inspekcyjną blokują dojazd do strefy kontroli granicznej i celnej pojazdom przewożącym inne towary”.
W komentarzu przypomniano, że każda z zajmujących się kontrolą na granicy służb “ma określony zakres kompetencji i sposób funkcjonowania (w tym także ustalone godziny urzędowania), wynikający z obowiązujących regulacji prawnych”.
Czas pracy inspekcji kontrolnych w poszczególnych przejściach granicznych jest ograniczony. Generalnie nie funkcjonują one całodobowo, w niektórych przejściach także z pominięciem dni ustawowo wolnych od pracy” – podaje Biuro Komunikacji i Promocji.
Ta organizacja pracy, a ponadto wzrost liczby pojazdów przewożących ładunki, które podlegają kontroli, “przekłada się realnie na tempo odprawy realizowanej przez funkcjonariuszy Służby Celno-Skarbowej (SCS)”.
KAS notuje jednak i inne powody opóźnień. W komentarzu podała, że docierają do niej sygnały, że “przyczyną powstawania zatorów na kierunku przyjazdowym w ruchu towarowym jest także duża liczba niedoświadczonych kierowców, którzy nie znają procedur kontrolnych związanych z przewozem i wprowadzaniem do obrotu niektórych rodzajów towarów”.
Istotnym problemem są także zgłaszane częste przypadki niekompletnej dokumentacji, co skutkuje brakiem możliwości rozpoczęcia czynności kontrolnych” – czytamy dalej.
Dalej następuje zapewnienie, że na przejściach granicznych kontrole prowadzone są w sposób niezakłócony, a “obsada kadrowa poszczególnych oddziałów celnych granicznych została dostosowana do aktualnego natężenia ruchu panującego na danym przejściu i jest optymalna”. Choć pewnie z tym wyjaśnieniem kierowcy i przewoźnicy mocno by polemizowali.
KAS dodaje, że celu usprawnienia kontroli wykorzystuje się urządzenia RTG, a same kontrole są przeprowadzane w sposób selektywny, na podstawie analizy ryzyka.
Nadmieniamy, że do KAS nie docierają zarzuty oraz skargi wskazujące na opieszałość funkcjonariuszy Służby Celno-Skarbowej, a w takim przypadku nie może być przecież mowy o rzekomych „natychmiastowych sankcjach” z ich strony” – dodaje Biuro, odnosząc się do zarzutów prezesa ZMPD.
Równocześnie przypomniano, że od 1 września “przeprowadzony zostanie pilotaż, polegający na ograniczeniu ruchu towarowego do pojazdów o dmc powyżej 7,5 t w drogowych przejściach granicznych w Hrebennem, Korczowej i Medyce”.
Wprowadzono również już teraz rozwiązania zmierzające do ograniczania blokowania ruchu ciężarowego przez pojazdy oczekujące na kontrolę. Mowa na przykład o separacji pojazdów na 3 pasach ruchu w zależności od przewożonego towaru na przejściu Dorohusk – Jagodzin.
Należy spodziewać się, że wdrażane aktualnie rozwiązania organizacyjne i infrastrukturalne w przejściach granicznych na granicy polsko-ukraińskiej w ruchu towarowym na kierunku wjazdowym do RP, przyczynią się do poprawy przepustowości przejść i usprawnienia dokonywania odpraw w ruchu towarowym” – kwituje Biuro Komunikacji i Promocji Ministerstwa Finansów i KAS.
KOMENTARZ REDAKCJI
Trudna sytuacja na granicy polsko-ukraińskiej nie trwa od niedawna, ale od kilku miesięcy, bo od początku wojny. Trudno więc zrozumieć odpowiedź resortu finansów i KAS które przekonują, że działają zgodnie z przepisami i nie da się nic zrobić, by usprawnić odprawę. Rzeczywistość na granicy się zmieniła (pojawiły się sankcje, a więc i konieczność weryfikowania czy są przestrzegane) i do obowiązków rządu należy za tą rzeczywistością nadążyć. A nie biernie obserwować, jak cierpią przewoźnicy, czyli polski biznes odpowiedzialny za generowanie blisko 6 proc. PKB. Pogorszenie kondycji przewoźników uderzy bowiem w nas wszystkich.