Według UNTRR, żadna z rumuńskich instytucji nie zajmuje się dziś ściąganiem mandatów wystawionych kierowcom zagranicznym. Problem ten sprawia, że Rumunia, jak twierdzi organizacja, staje się „rajem bezkarności”, podczas gdy rodzimi przewoźnicy są regularnie kontrolowani i karani.
W oświadczeniu podkreślono, że cudzoziemcy praktycznie nie mają możliwości legalnego uregulowania nałożonych grzywien. Krajowy system płatności online, ghiseul.ro, jest dostępny wyłącznie w języku rumuńskim i wymaga danych, takich jak krajowy numer identyfikacyjny (CNP), których obywatele innych państw po prostu nie mają.
Obywatel zagraniczny, który chce zapłacić nałożony w Rumunii mandat drogowy praktycznie nie może tego zrobić — czytamy w oświadczeniu UNTRR.
Dodatkowym problemem jest brak formalnych procedur umożliwiających zagranicznym firmom zapłatę mandatu, ponieważ nie posiadają one rumuńskiego numeru podatkowego ani adresu siedziby, co wyklucza je z obowiązujących przepisów dotyczących płatności kar administracyjnych.
W praktyce oznacza to, że np. w czasie letnich ograniczeń w ruchu, rumuńskie ciężarówki są kontrolowane i karane, podczas gdy zagraniczne – choć łamią te same przepisy – mogą uniknąć konsekwencji.
UNTRR ostrzega, że obecna sytuacja nie tylko zakłóca konkurencję na europejskim rynku transportowym, ale też podważa wiarygodność Rumunii w oczach partnerów z Unii Europejskiej.
Organizacja apeluje do władz o pilną reformę przepisów, która umożliwiłaby skuteczne egzekwowanie kar wobec kierowców i firm zagranicznych. Proponuje też wprowadzenie dwujęzycznego, zintegrowanego z systemami unijnymi narzędzia do opłacania mandatów.
W przeciwnym razie Rumunia może pozostać jedynym państwem w regionie, gdzie brak egzekucji mandatów dla obcokrajowców stanie się normą – z potencjalnie poważnymi konsekwencjami dla konkurencyjności sektora transportowego.





