TransInfo

fot. pixabay/JirkaF/public domain

Rząd będzie ustalał ceny paliw? To nie takie proste bo nie ma ich zbytnio gdzie ciąć

Rząd ma zamiar ustanowić maksymalną cenę paliwa po jakiej miałoby być ono sprzedawane na stacjach - wynika z nieoficjalnych informacji RMF FM. To reakcja na pędzącą inflację.

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Propozycja rządowa ma być elementem tzw. tarczy antyinflacyjnej.

„Koszty tej operacji mają zostać podzielone solidarnie. To oznacza, że rząd szykuje rozwiązanie, które zakłada ograniczenie marż narzucanych przez stacje benzynowe i rafinerie” – poinformowało RMF FM.

Bezpośrednią reakcją na informacje rozgłośni był spadek akcji koncernów paliwowych – PKN Orlen i Grupy Lotos. Na zamknięciu sesji 15 listopada akcje spółek straciły odpowiednio 3,6 proc. i 5,4 proc.

Rządowy pomysł miałby być częścią szerszego programu ograniczania skutków inflacji. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, iż rząd przedstawi w najbliższych dniach tzw. tarczę antyinflacyjną, która miałaby zamortyzować obciążenia polskich gospodarstw domowych z powodu wzrostu cen energii, gazu i żywności.

Węgierski precedens

Pomysł polskiego rządu by odgórnie wpływać na ceny paliw nie jest odosobniony w Europie. Kilka dni temu rząd węgierski ogłosił wprowadzenie od połowy listopada maksymalnej ceny paliw (wynoszącej w przeliczeniu 6,08 zł za litr). Ta górna cena ma obowiązywać przez 3 miesiące i także ma na celu ograniczanie skutków inflacji.

W październiku inflacja w Polsce według GUS wyniosła 6,8 proc. Dla porównania na Węgrzech była ona na zbliżonym poziomie – 6,5 proc. Nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym miesiącach wzrost cen miał zelżeć. Analitycy z różnych banków (Bank Pekao, PKO BP czy Bank Santander) jak jeden mąż spodziewają się, że w I kw. 2022 inflacja może przekroczyć 8 proc.

A ceny paliw należą do najbardziej dynamicznie rosnących. Jeszcze w wakacje zastanawialiśmy się czy dojdą one do poziomu 6 zł za litr. Tymczasem według monitoringu firmy e-petrol w bieżącym tygodniu średnia ogólnopolska cena paliw po raz pierwszy w historii notowań przekroczyła tę barierę.

Z najnowszego monitoringu e-petrol.pl wynika, że utrzymujące się na wysokim poziomie ceny ropy powodują, że paliwa w Polsce jeszcze nigdy nie były tak drogie jak obecnie. Litr benzyny Pb95 po dwugroszowej podwyżce kosztuje aktualnie średnio 6,01 zł. O 3 grosze wzrosła również przeciętna cena oleju napędowego, która wynosi obecnie 6,02 zł/l.

Mało miejsca na manewr

“Wprowadzając regulacje głęboko ingerujące w strategiczny sektor gospodarki trzeba być bardzo ostrożnym i rozważnym. W tym przypadku drobny błąd może spowodować duże negatywne konsekwencje dla gospodarki i całego społeczeństwa” – twierdzi Leszek Wiwała, prezes Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego (POPIHN).

Prezes POPIHN uważa, że obciążenia związane z regulacją cen paliw nie powinny być poniesione wyłącznie przez sektor naftowy.

“Z naszych prognoz wynika, że sektor paliwowy w tym roku może wpłacić blisko 80 mld zł danin publicznych. Innymi słowy to przede wszystkim państwo ma odpowiednie środki finansowe, które mogą pomóc obniżyć ceny paliw. Odpowiedzialność za rozwój gospodarczy powinna być współdzielona” – powiedział Leszek Wiwała.

Grzegorz Maziak, redaktor naczelny portalu e-petrol.pl, wskazuje jednak, iż możliwości obniżki cen paliw przez odgórne regulacje są dosyć ograniczone. Po pierwsze, marże detalistów są już i tak bardzo niskie. Detaliści również nie zbijają kokosów mimo rekordowych cen na stacjach. Pozostaje więc ewentualnie możliwość obniżek na poziomie rafinerii – wskazuje ekspert.

Grzegorz Maziak nie widzi też za bardzo możliwości do obniżek po stronie akcyzy i podatków.

„Istnieją pewne unijne minima odnośnie opodatkowania paliw. Obciążenia podatkowe paliw w Polsce i tak są jednymi z najniższych w Europie, a przez to i ceny należą do najniższych” – powiedział redaktor naczelny e-petrol.

Teoretycznie rząd mógłby szybko wpłynąć na cenę paliw na stacjach, ale akurat ten krok jest mało prawdopodobny.

„Jakimś polem manewru byłaby redukcja VAT, to byłoby od razu odczuwalne, ale bolesne dla budżetu” – podkreśla Maziak.

Maziak uważa, iż z pomocą rządowi przyjść może sytuacja na międzynarodowych rynkach. W ostatnich dniach ceny ropy i biokomponentów (także windujących cenę paliw) zaczęły spadać.

„Jest perspektywa dla spadków (cen – przyp. red.)” – ocenia Grzegorz Maziak.

Ekspert uważa także, iż dużo zależy od podaży ropy. A konkretnie od polityki Stanów Zjednoczonych, które ku zaskoczeniu rynków nie zwiększają produkcji ropy mimo odbicia amerykańskiej (a także globalnej) gospodarki.

„Jeśli zaczną pompować ropę to jest duża szansa na poprawę sytuacji” – powiedział Maziak.

Z drugiej strony, cenom paliw nie wróży dobrze słabnący złoty. Obecnie dolar kosztuje już 4,10 zł – najwięcej od pandemicznej wiosny 2020 r. A, że cena ropa ustalana jest w dolarach, to niski kurs złotego mocno przyczynia się do wyższych cen na stacjach.

Sytuacja na granicy bez wpływu na ceny

Wcześniej w bieżącym tygodniu Białoruś poinformowała, iż wstrzymano na trzy dni przesył ropy do Polski z powodu prac remontowych. Grzegorz Maziak uważa jednak, iż nie wpłynie to na ceny paliw na polskich stacjach. Po pierwsze, strona białoruska podkreśliła, iż nie przewiduje zmian w miesięcznym planie dostaw. Po drugie, Polska przygotowana jest na ewentualne odcięcie dostaw ze Wschodu, choćby dzięki dostawom do Naftoportu.

Tagi