Odsłuchaj ten artykuł
Foto: pixabay.com/IADE-Michoko
Nie przyzwyczajajmy się do 6 zł za litr. “W grę wchodzi nawet 8 zł”
Ponad 6 złotych za benzynę i olej napędowy - to średnia cena paliw już w całym kraju i nowa rzeczywistość, do której próbujemy się przyzwyczaić. - Jednak nie powinniśmy, bo w grę wchodzi nawet 7-8 zł za litr, ze względu na różne czynniki, które podnoszą ceny paliwa na polskim rynku - przekonuje w serwisie eNewsroom Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.
Pierwsze, co rzuca się w oczy przy analizie cen paliw, to cena baryłki. Obecnie wynosi około 80 dolarów, co w porównaniu z 30 dolarami z zeszłego roku oznacza imponujący wzrost. Przekładanie go jednak 1:1 na to, co widzimy na pylonach, jest błędem.
Jeżeli spojrzymy na historię, to pamiętamy czasy, gdy ropa kosztowała ponad 100 dolarów i nie mieliśmy ceny wyższej niż 5 złotych za litr benzyny – przypomina Jakóbik.
Nie można bowiem zapominać i o innych czynnikach wpływających na to, ile płacimy za benzynę w Polsce.
Są to na przykład ograniczenia dostaw wynikające z faktu, że najwięksi producenci ropy mają problemy z realizacją rosnącego zapotrzebowania wraz z odbudową gospodarki, pomimo zbliżającej się czwartej fali koronawirusa – tłumaczy Jakóbik.
Dochodzą do tego słabnący złoty, w stosunku do najważniejszych walut – dolara i euro, oraz rosnąca inflacja, “także ta ukryta, której nie widać na oficjalnych wskaźnikach” – zauważa ekspert.
Wszystkie te czynniki sprawiają, że te złe dane ekonomiczne podnoszą cenę paliwa – kwituje.
A to dopiero początek. Ambitne i podyktowane względami ekologicznymi zmiany, zawarte w pakiecie Fit for 55, mogą doprowadzić do dalszych wzrost cen paliwa. Eksperci oszacowali, że może chodzić o skok do 7, a nawet 8 zł na litrze.
Czy tak się stanie? Ekspert studzi emocje. Jego zdaniem politycy ostatecznie mogą się zdecydować na zastosowanie rozwiązań blokujących wzrost cen lub na wprowadzenie subsydiów. W przeciwnym razie mogą się spodziewać masowych protestów, co już pokazał ruch żółtych kamizelek we Francji, powstały w 2018 r. w akcie sprzeciwu wobec rosnącym kosztom życia, w tym m.in. właśnie cenom paliwa.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że wzrost cen tego produktu jest “zapalnikiem, na który nikt nie zamierza sobie pozwolić”.
Europa może stoczyć się w bardzo złym kierunku właśnie przez ceny paliw, energii i ogólną drożyznę – kwituje Jakóbik.