Odsłuchaj ten artykuł
Fot. Pixabay/coffeebeanworks
Same day delivery – na razie głównie na papierze. Dlaczego?
Jeszcze kilka lata temu w Amazonie, firmie, która wyznacza standardy obsługi klienta, usługa błyskawicznej dostawy w ciągu dwóch dni roboczych od zamówienia była dostępna jako usługa premium w ramach usługi „Amazon Prime”. Z jednej strony wynikało to ze specyfiki geograficznej Stanów Zjednoczonych, z drugiej zaś – jak na tamte czasy był to i tak rewolucyjny serwis. Normalnie na paczkę czekało się kilka, często powyżej pięciu dni.
W miarę przybywania kolejnych centrów logistycznych Amazona oraz rozwoju usług kurierskich usługą premium stała się dostawa następnego dnia roboczego. Dziś jest to dostawa tego samego dnia. Według “e-commerce nation”, dziś sytuacja wygląda tak, że w USA i Kanadzie 6 na 10 biznesów e-commerce zakłada wprowadzenie usługi dostawy tego samego dnia, a 49 proc. konsumentów wskazuje, że tak szybka dostawa jest wartością dodaną podczas zakupów online.
Dla takich graczy, jak Amazon jest to stosunkowo łatwe – dzięki dość sporemu rozproszeniu centrów logistycznych zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Wielkiej Brytanii – Amazon jest w stanie realnie i na akceptowalnym poziomie kosztów świadczyć usługę dostawy tego samego dnia dla klientów z większości aglomeracji miejskich.
Same day delivery nad Wisłą? Na razie mrzonka
W Polsce, według raportu Gemius (“E-commerce w Polsce 2019“), obecnie statystycznie dostawa tego samego dnia nie stanowi jakoś wybitnej przewagi konkurencyjnej. Jedynie 21 proc. respondentów (i to przy wskazaniu wielokrotnym) wskazało „the same day delivery” jako czynnik motywujący do zakupów online i było to dopiero dziewiąte miejsce na liście.
Jednak już głębsza analiza danych pokazuje trendy i dominującą grupę docelową dla tego typu usług. Otóż okazuje się, że jeżeli wziąć pod uwagę odpowiedzi grupy docelowej 15-24 lata, to także przy wielokrotnym wskazaniu dostawa tego samego dnia ma już 36 proc. zwolenników i przesuwa się na szóste miejsce na liście argumentów skłaniających do zakupów online.
W praktyce oznacza to, że nawet jeżeli na dziś prawdziwego „ssania” z rynku na tego typu serwis może i nie ma, ale bezwzględnie należy planować włączenia „same day” do portfolio form dostawy w szanującym się, nowoczesnym sklepie internetowym.
Oczywiście trudno oczekiwać, że uda się wdrożyć tego typu serwis z dostępnością na terenie całego kraju. Polska jest obszarowo stosunkowo duża i mało zurbanizowana, więc 100 proc. pokrycia usługą same day delivery to na razie mrzonka. W teorii dobrze rozwinięte sieci handlowe, z dużą liczbą placówek offline mają potencjał dla wsparcia tego procesu, bo dyspersja jest na tyle duża, że każdy Polak ma sklep jednej czy drugiej sieci w promieniu 50 i mniej kilometrów. Niestety, choć geografia nie stanowi w tym przypadku przeszkody, są nią możliwości techniczne i systemowe samych sklepów oraz potencjalna cena takich usług.
Sieci mają na dziś kłopot ze skutecznym wdrożeniem strategii omnichannel, co w omawianym aspekcie oznacza, że zwykle nie są gotowe do realizowania wysyłek wprost z placówek handlowych. Z kolei im mniej zurbanizowane obszary, tym mniejsze wysycenie siatką tras kurierów i tym bardziej dostawy realizowane tam w trybie „same day” będą bardziej przypominać transporty dedykowane, niż skumulowane usługi kurierskie. A powodem będzie po prostu braku skali operacji.
Wiele ograniczeń w dostawach tego samego dnia
Większość sieci realizuje dziś sprzedaż wielokanałową z magazynu centralnego lub dedykowanego magazynu e-commerce. W zderzeniu z rzeczywistością geograficzną oznacza to ograniczenie możliwości dostaw tego samego dnia albo do miasta, przy którym znajduje się magazyn główny, albo też do wybranych kilku aglomeracji i to jeszcze z dość wczesnym cut-off-time (godziną odcięcia, do której zamówienia złożone mogę dotrzeć do adresata w zakładanym terminie). Należy pamiętać, że przy dostawach międzymiastowych na proces składają się w kolejności:
– pick&pack w magazynie,
– konsolidacja paczek na konkretny kierunek,
– transport międzymiastowy,
– dekonsolidacja w magazynie miasta docelowego,
– załadunek na środki transportu lokalnego,
– dostawy do klientów.
Przeglądając oferty niektórych sklepów mających w ofercie same day delivery, czy też oferty firm kurierskich można się zastanowić, ile z tego jest tylko marketingowym chwytem, a ile rzeczywistym benefitem dla klienta. Często w praktyce „same day” dla dostaw międzymiastowych oznacza konieczność złożenia zamówienia do godziny 10.00, maksymalnie do 12.00, możliwość dostawy między 18.00 a 22.00 wyłącznie w wybranych dużych miastach i to często głównie na terenie tych miast (bez przedmieść). Do tego jeszcze – ze względu na to, że transporty międzymiastowe są realizowane najczęściej „busami” do 3,5 t ładowności – w tę usługę premium „łapią” się wyłącznie paczki o standardowych rozmiarach i z ograniczeniami wagowymi (do 30, do 20 a czasem nawet do 10 kg).
Praktyczne znaczenie dla handlu tego typu transferów jest na dziś według mnie znikome, nieuzasadnione ani ekonomicznie, ani tym bardziej ekologicznie. Odbiorca B2C musiałby złożyć zamówienie wcześnie rano, żeby dostać je do domu wieczorem. Z kolei odbiorca instytucjonalny B2B – nawet jeśli zrobi zakup rano – po godzinie 18.00 zwykle może już nie być w pracy/biurze. Koszt takiego transferu jest wyraźnie większy od dostawy w 24h (i to niezależnie, czy płaci za niego nabywca, czy też jest ukryty w marży), użyteczność praktyczna na dużą skalę niewielka, a odcisk ekologiczny jest niebagatelny.
Rozproszone magazyny ułatwiają same day delivery
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, jeżeli mamy dostęp do rozproszonych magazynów lokalnych położonych przy większych aglomeracjach (model, w jakim działa Amazon np. w Wielkiej Brytanii i wielu stanach USA). Krótkie odległości, możliwość korzystania z sieci kurierów miejskich i różnych środków transportu (od roweru i skutera, po małe elektryki oraz klasyczne busy), akceptowalna cena tego typu usług – to wszystko pozwala realnie składać deklarację dostawy tego samego dnia i to w dogodnych przedziałach, z cut-off-time ustawianym nawet na godzinę 16.00. Nie ma przeszkód, żeby zamówienie złożone o godz. 8.00 było dostarczone do odbiorcy o 13.00 lub 14.00, a zamówienie złożone pod koniec pracy w biurze – kurier przywiózł do domu na 18.00. W praktyce nie różni się to od dostaw pizzy oraz innego jedzenia zamawianego na telefon.
Kluczowe czynniki sukcesu takiego rozwiązania to według mnie:
– położenie magazynu jak najbliżej centrum (maksymalnie na obrzeżach miasta);
– sprawne systemy informatyczne (przepływ zamówień ze stron sprzedażowych do WMS, systemu sprzedażowego i dobór „w locie” najlepszego kuriera);
– sprawne procesy fulfilmentowe (zamówienie realnie musi być spakowane „od ręki”);
– elastyczny dobór kurierów (od rowerów i skuterów po większe „dostawczaki”) ze względu na wysoką mobilność tych pierwszych w miejskich korkach.
Bariery technologiczne i kosztowe
Reasumując – dla podmiotu, który ma sieć placówek offline, albo kilku partnerów fulfillmentowych w większych miastach w Polsce – wdrożenie usługi rzeczywistej i przyjaznej dostawy tego samego dnia od strony technicznej i teoretycznej nie stanowi na dziś żadnego wyzwania. Jedyne przeszkody, to bariery technologiczne wewnętrzne (brak możliwości fiskalizacji i nadań ze sklepów towarów sprzedanych online), bariery decyzyjne lub też kwestia braku kalkulacji opłacalności tego typu usług.
Jedno, o czym trzeba pamiętać – jak wszelkie nowe usługi – także i ta dla e-sprzedawcy na początku nie musi się opłacać wprost, o ile tylko służyć będzie budowaniu wizerunku i będzie przyciągać nowych kupujących. Jak już wspomniałem wyżej – najmłodsi internauci będą to traktować często jako standard, więc warto wdrożyć usługę już teraz i od początku budować wizerunek e-sprzedawcy, który wychodzi naprzeciw oczekiwaniom konsumentów.
Fot. Pixabay/coffeebeanworks