Odsłuchaj ten artykuł
Fot. AdobeStock/Unique Vision
Ocieplenie klimatu uderza w łańcuchy dostaw. Ucierpieć może motoryzacja
Susza w Chinach doprowadziła do ograniczeń w dostawach prądu dla przemysłu w prowincji Syczuan. Ucierpieć może przemysł motoryzacyjny i elektroniczny na całym świecie. W Europie przez suszę w kość dostała żegluga śródlądowa.
Kilkukrotnie już na naszych łamach pisaliśmy o „plagach egipskich” spadających od dwóch lat regularnie na łańcuchy dostaw. Choć de facto powinniśmy pisać o „plagach chińskich”. Najpierw pandemia COVID-19, potem blokada egipskiego (nomen omen) Kanału Sueskiego, nawroty pandemii oraz huragany w Chinach prowadzące do ograniczania działalności fabryk i portów – wszystko to regularnie uderza w napięte łańcuchy dostaw, nie pozwalając im wrócić do normalności.
W tym miesiącu nadeszła kolejna plaga – niespotykana od dziesięcioleci susza w Chinach. Szczególnie dotknięta została prowincja Syczuan w południowo-zachodniej części kraju. Wysokie temperatury przyczyniły się do zwiększonego zapotrzebowania na energię elektryczną ze względu na korzystanie z klimatyzacji. Jednocześnie prowincja pozyskuje większość prądu z elektrowni wodnych. I tu pojawił się kolejny problem – susza tak bardzo obniżyła poziom rzeki Jangcy, iż elektrownie nie są w stanie produkować odpowiedniej ilości prądu.
W ubiegłym tygodniu władze lokalne wprowadziły ograniczenia w korzystaniu z energii elektrycznej dla zakładów produkcyjnych. A tych w prowincji Syczuan nie brakuje.
Gorsze niż pandemia
Cytowany przez magazyn „Fortune” Mirko Woitzik, global director w firmie analitycznej Everstream Analytics, twierdzi, iż obecne ograniczenia mogą mieć o wiele gorsze skutki niż pandemia.
„Te obostrzenia mają potencjał by mieć podobny a nawet większy wpływ na łańcuchy dostaw niż niedawne lockdowny z powodu COVID-19” – powiedział Woitzik tłumacząc, iż w trakcie pandemicznych obostrzeń pracownicy mogli pracować w ograniczonym zakresie na zmiany. Przy wstrzymaniu dostaw prądu staje zaś cała produkcja.
Taśmy produkcyjne stają
Produkcję wstrzymały lub znacznie ograniczyły m.in. Foxconn Technology – producent urządzeń dla Apple’a, oraz liczne firmy z branży motoryzacyjnej jak Volkswagen, Toyota oraz Tesla. Ta ostatnia ogłosiła, iż w związku z ograniczeniami dostaw elektryczności, 16 poddostawców firmy nie jest w stanie pracować na pełnych obrotach. O zakłóceniach w produkcji komponentów do samochodów w Chengdu poinformowała też niemiecka firma Robert Bosch.
Wstrzymanie produkcji w prowincji Syczuan to także cios dla rynku samochodów elektrycznych oraz dla mocno poobijanego przez pandemię COVID-19 rynku mikroprocesorów. Region jest bowiem znaczącym producentem litu wykorzystywanego w bateriach do pojazdów elektrycznych. W prowincji zakłady ma m.in. Contemporary Amperex Technology Limited (CATL) – największy na świecie producent baterii do samochodów elektrycznych.
Woitzik twierdzi, że obecna sytuacja doprowadzi zapewne do wzrostu cen litu i pogorszy problem niedoboru półprzewodników. Będzie to mieć bezpośredni wpływ na produkcję pojazdów zarówno tych elektrycznych jak i napędzanych paliwem konwencjonalnym. Ucierpieć też mogą łańcuchy dostaw producentów sprzętu elektronicznego – wiele komponentów produkowanych jest w Syczuanie.
Samochody elektryczne to jedno, ale na chińskiej suszy stracić też może cały rynek czystych technologii ponieważ prowincja jest liczącym się producentem sprzętu fotowoltaicznego.
O skali chińskich problemów z energią elektryczną świadczy fakt, iż Goldman Sachs niedawno obniżył prognozę tegorocznego wzrostu PKB w Państwie Środka z 3,3 proc. do 3 proc. Jako przyczyny decyzji analitycy podali niższe niż spodziewane dane gospodarcze za lipiec oraz właśnie problemy z dostawami prądu.
Europejskie problemy
Jednak nie tylko Chiny borykają się ze skutkami wysokich temperatur. Susza daje się we znaki także europejskim gospodarkom. Widoczne jest to chociażby w Niemczech, gdzie transport śródlądowy odgrywa bardzo istotną rolę. Z powodu niskiego poziomu Renu produkcję w rafinerii w Kolonii zmniejszył brytyjski koncern paliwowy Shell. Ren to główny śródlądowy szlak transportowy w Europie, którym transportowane są m.in. produkty chemiczne, węgiel czy zboże.
We Francji kilka elektrowni atomowych ograniczyły produkcję energii elektrycznej ze względu na zbyt wysoką temperaturę wody z rzek, używanej do schładzania reaktorów. Pogłębia to europejskie problemy z energią elektryczną. W Niemczech planowano zwiększyć produkcję prądu z węgla w ramach ograniczania konsumpcji gazu z Rosji – jednak niski poziom rzek utrudnia transport surowca do elektrowni. Poziom Renu jest tak niski, że statki nie są w stanie płynąć nawet puste – powiedział Roberto Spranzi, szef Niemieckiego Stowarzyszenia Żeglugi Śródlądowej DTG, cytowany przez agencję Reutersa.
Problem ze spławnością Renu (ale także francuskiej Loary, Dunaju czy włoskiej rzeki Po) grozi wzrostem kosztów transportu. A to przełoży się dalej na wzrost cen produktów. Poniekąd może to być szansa dla transportu drogowego, który może przejąć część zleceń z sektora śródlądowego (choćby cysterny do transportu paliwa). Pamiętajmy jednak, iż moce przewozowe w tym segmencie transportu i tak są dość ograniczone – wiązałoby się to więc także z wzrostem cen za przewóz.