To, jak jeździsz, ma znaczenie. Bezpieczni kierowcy mogą sporo zaoszczędzić na ubezpieczeniu

Ten artykuł przeczytasz w 8 minut

Co czwarty kierowca w Polsce przekracza prędkość na autostradach i drogach ekspresowych. Prawie 87 proc. robi to na terenie zabudowanym. Niemal co trzeci hamuje zbyt ostro – tak gwałtownie, że przekracza przeciążenie 0,4 G, a trzeba pamiętać, że już 0,6 G to granica stabilności auta. Eksperci przekonują, że istnieje ścisła zależność między stylem jazdy kierowcy, a bezpieczeństwem na drodze. Tak ścisła, że udało się opracować cztery typy kierowców, których można rozpoznać chociażby… dzięki telematyce.

Niemal co szósty kierowca w Polsce jest nieakceptowalny – wynika z raportu Cartrack, w którym zbadano style jazdy kierujących. Nieakceptowalny, czyli taki, który jest nierozważny, popełnia dużo wykroczeń, nie jeździ bezpiecznie. Prawie trzy razy więcej jest akceptowalnych, czyli takich, którzy niekiedy popełniają wykroczenia. Bezpiecznych – dwa razy więcej.

– Monitorowanie stylu jazdy kierowcy jest bardzo ważne, bo dzięki temu można tworzyć rozwiązania, które mogą na niego wpłynąć. Styl jazdy nie wynika tylko z osobowości, ale również ze środowiska, w którym ten człowiek się obraca. To dobra wiadomość, bo to oznacza, że styl można zmienić. Dobry nagradzać, na przykład odpowiednio zaniżając stawki za ubezpieczenia – zauważa Katarzyna Kozak-Piskorska z Fundacji ZenDriving.

Jak telematyka wykryje, jaki typ kierowcy prowadzi samochód?

Naukowcom udało się określić cztery typy kierowców. Z czego aż trzy prezentują niepożądane style jazdy.

Pierwszy to kierowca nieuważny. Ma tendencję do zajmowania się innymi czynnościami podczas jazdy, np. rozmawia przez telefon lub odpisuje na SMS-y.

– Dzięki systemowi telematycznemu można go rozpoznać. Wystarczy odnotować błędy, które są typowe dla jego stylu jazdy – wyjaśnia ekspertka. – Mowa między innymi o ruchach kompensacyjnych. Kierowca popełnia jakiś błąd i zaraz wykonuje nagły zwrot kierownicą, żeby go naprawić. Dzięki telematyce można zauważyć podczas jego jazdy nagminne odchylenia od linii centralnej, zbyt gwałtowne hamowanie oraz zmienny tor ruchu samochodu.

Drugi typ to kierowca ryzykowny, czyli taki, który ma zbyt wysokie mniemanie o swoich umiejętnościach, przez co je przecenia.

– Przekracza dozwoloną prędkość i nie dostosowuje jej do warunków na drodze, wchodzi zbyt szybko w zakręty, niebezpiecznie wyprzedza, na przykład jeżdżąc zygzakiem między pojazdami. To wszystko można obserwować dzięki zaawansowanym systemom telematycznym – tłumaczy Katarzyna Kozak-Piskorska. – Podobnie jak brak koniecznych przerw w jeździe.

Trzeci typ to kierowca agresywny. Ma tendencję do „wychowywania” innych uczestników ruchu. Jeździ szybko, ściga się, błyska światłami i zajeżdża drogę. Ostatni zaś, pożądany, to kierowca taktyczny.

– Planuje trasy, wybiera odpowiednie drogi, robi przerwy, dostosowuje czas podróży i prędkość do warunków, nie wykonuje gwałtownych manewrów – opisuje ekspertka.

Dodaje, że nie ma wątpliwości, że te wszystkie informacje firmy ubezpieczeniowe mogą wykorzystywać przy formułowaniu oferty ubezpieczeniowej.

Taniej nawet o kilkadziesiąt procent

To nie teoria. Coraz częściej mówi się o ofertach “pay as you drive” czy “pay how you drive” (płać za jazdę, płać za to, jak prowadzisz). Stawka ubezpieczenia zależy w nich od tego, ile kierowca jeździ oraz, co ważne mając na uwadze opisywane style jazdy, jak to robi.

– Dzięki temu można wyłapywać błędy kierowcy, ale również go nagradzać, gdy jeździ bezpiecznie, np. programami lojalnościowymi albo zniżkami na ubezpieczenie – tłumaczy ekspertka.

Tego typu rozwiązania w Polsce dopiero raczkują, ale nie da się ukryć, że pierwszy krok już został zrobiony. Na początku 2017 roku media rozpisywały się np. o ubezpieczeniach TU!, za którymi stoją popularna aplikacja Yanosik i Ergo Hestia, a z których skorzystać mogli tylko bezpiecznie jeżdżący kierowcy. Aplikacja zbierała dane dotyczące stylu jazdy, ale również tego, jak często kierowca jeździ w nocy oraz czy dostosowuje się do warunków panujących na drodze.

Od ponad roku podobną ofertę ma również Link4.

Każdy miesiąc w roku jest analizowany i rozliczany oddzielnie, a zwrot składki jest sumą miesięcznych premii, wypłacany po zakończeniu polisy. O tym, czy w danym okresie zostanie naliczona premia, decydują m.in. takie czynniki jak liczba przekroczeń prędkości na danym dystansie w terenie zabudowanym i niezabudowanym, liczba gwałtownych przyspieszeń i hamowań, a także ich siła, czas trwania i częstotliwość. Pod uwagę brany jest również średni dystans pokonany w ciągu dnia i nocy – zdradził nam Maciej Krzysztoszek, rzecznik prasowy firmy.

I dodał, że „dzięki bezpiecznej i przepisowej jeździe kierowca może zaoszczędzić nawet do 30 proc. wartości rocznej składki”.

– Nie zapominajmy również o tym, że na wynagradzaniu kierowców za bezpieczną, spokojną i płynną jazdę, zyskają właściwie wszyscy. Firmy ubezpieczeniowe, bo dzięki zebranym danym ograniczą liczbę wyłudzeń, a uczestnicy ruchu, bo kierowcy może wreszcie zaczną jeździć bezpieczniej. Nawet, jeśli będzie stała za tym chęć zaoszczędzenia na składce ubezpieczeniowej – zauważa Kozak-Piskorska.

Wspomniane oferty adresowane są tylko do kierowców samochodów osobowych, jednak branża, zdaniem ekspertów, powinna zainteresować się i prowadzącymi większe pojazdy.

– Kierowcy ciężarówek są często wyeksploatowani, łamią wszelkie możliwe zakazy, ale w dużej mierze dlatego, że nie mają innego wyjścia. Wprowadzenie oferty ubezpieczeń zależnych od stylu jazdy, wpłynęłoby na podejście ich pracodawców, a pośrednio – również i na samych pracowników – uważa Katarzyna Kozak-Piskorska. – Kluczowe, by oferta była dla przewoźników atrakcyjna, pozwalała im dużo zaoszczędzić właśnie dzięki temu, że ich kierowcy jeżdżą bezpiecznie.

Problemem migracja kierowców

Na razie, jak przyznają eksperci, te korzyści są niewielkie.

– Zniżki, które można otrzymać, są symboliczne. W przyszłości to się może jednak zmienić – przekonuje Adam Pająk, prezes zarządu Transbrokers.eu. – Wiele wskazuje na to, że koszty ubezpieczeń będą rosły. Już teraz obserwujemy te wzrosty, a kto wie, może się znów okazać, że pojawi się coś na kształt podatku Religi (opłata, ponoszona przez ubezpieczycieli, a przeznaczana na pokrycie kosztów leczenia ofiar wypadków – przyp. red.). Wówczas, przy wyższych sumach, wspomniane zniżki rzeczywiście stałyby się czymś, czym warto się zainteresować – ocenia Pająk.

Tendencję do przekazywania danych telematycznych ubezpieczycielom może wymusić również sam rynek.

– Z czasem, gdy tego typu oferty staną się normą, może się okazać, że niechęć przewoźnika do dzielenia się danymi sprawi, iż w oczach ubezpieczyciela będzie on niewiarygodny – prognozuje Adam Pająk. – A skutkiem tego może być nie tylko niechęć do udzielania zniżek, ale nawet tendencja do podnoszenia stawek.

Zdaniem eksperta, konieczne jest jednak przygotowanie niezawodnych algorytmów, które byłyby w stanie nie tylko oceniać styl jazdy kierowcy, ale również wyciągać wnioski. To nie wszystko. Ubezpieczyciel będzie musiał mieć pewność, że nadajniki nie będą zamieniane między autami, co skutkowałoby mieszaniem zbieranych danych.

I ostatnie, bodaj najistotniejsze wyzwanie. Stworzenie systemu, w którym zbierane dane „śledziłyby kierowcę”. Co to dokładnie oznacza?

– Szkody generowane są przez kierowców, a ci nieustannie migrują między przewoźnikami. W jednym momencie ubezpieczyciel może dostać informację, że flota w jakiejś firmie jest bezpieczna i notuje niewielką liczbę wypadków. To jednak może się zmienić po kilku miesiącach, wraz ze zmianą kadry – przestrzega prezes Transbrokers.eu.

Jego zdaniem idealnym rozwiązaniem byłoby stworzenie systemu, podobnego do tego, w jakim pracują chociażby piloci.

– Mają oni karty pracy, czyli dokumenty, na których notowane są dane dotyczące stylu prowadzenia samolotu. I te dokumenty „idą za nimi”, od firmy do firmy – tłumaczy. – Może do czegoś takiego dojdzie i w transporcie drogowym?

Fot. iStock

Tagi