Fot. Pixabay/AndrzejRembowski/public domain

Unia zastopowała morskie dostawy rosyjskiej ropy. Czy zabraknie paliwa na stacjach?

Unia Europejska wprowadziła embargo na morskie dostawy ropy naftowej z Rosji. Dane wskazują, iż dostawy do Polski są bezpieczne. Prawdziwy problem może dopiero pojawić się po lutym 2023 r.

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Wczoraj weszło w życie unijne embargo na dostawy ropy z Rosji do Unii Europejskiej drogą morską. Jest to kolejna z sankcji wymierzonych w Rosję z powodu agresji tego państwa na Ukrainę. Przychody z eksportu ropy (jak również gazu) są dla Rosji głównym źródłem dochodu a także finansowania działań wojennych.

Embargo na rosyjską ropę to jedna kwestia. Dodatkowo państwa unijne ustaliły limit cenowy 60 dolarów za baryłkę rosyjskiej ropy. Dla porównania w poniedziałek cena rynkowa za baryłkę wynosiła ok. 87 dolarów.

Co prawda embargo nie obejmuje dostaw ropy z Rosji rurociągiem „Przyjaźń”, ale zarówno Polska jak i Niemcy (główni odbiorcy surowca z tego rurociągu) zadeklarowały, iż nie będą z tego źródła korzystać.

Na razie rynek nie spodziewa się większego wpływu embarga na ceny na stacjach paliw. Prognoza portalu e-petrol na bieżący tydzień zakłada detaliczne ceny benzyny Pb95 na poziomie 6,43-6,55 zł/l, a oleju napędowego – 7,63 zł/l-7,76 zł/l – przy cenach z przełomu listopada i grudnia na poziomie odpowiednio 6,54zł/l i 7,74 zł/l.

W niedawnym naszym materiale eksperci wyrazili opinię, iż grudniowe embargo nie będzie miało aż tak dużego wpływu na ceny detaliczne. Przynajmniej przez jakiś czas. Po pierwsze, europejscy importerzy już od jakiegoś czasu się do tego szykowali. Po drugie, jeszcze przez jakiś czas płynąć będą dostawy wysłane przed 5 grudnia.

Orlen bezpieczny

Co więcej rezygnacja z rosyjskiej ropy nie powinna też zakłócić pracy polskich rafinerii. Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen zapewnia, że dostawy ropy do polskich rafinerii nie są zagrożone.

„Obecnie już 70 proc. surowca do wszystkich rafinerii PKN Orlen w Polsce, Czechach i na Litwie pochodzi z kierunków alternatywnych do rosyjskiego” – powiedział szef PKN Orlen cytowany przez money.pl

Jednym z głównych źródeł ropy dla polskiego koncernu paliwowego jest Arabia Saudyjska. Saudyjskie Aramco nabyło niedawno 30 proc. udziałów w rafinerii w Gdańsku. PKN Orlen zawarł także z Saudami umowę, na mocy której z arabskiego królestwa trafi 45 proc. zapotrzebowania grupy na ropę.

Coraz mniej z Rosji

Analiza oficjalnych danych wskazuje, iż Polska mocno zmniejszyła uzależnienie od rosyjskiej ropy. Według GUS w okresie maj-sierpień 2022 r. z Rosji sprowadzaliśmy niewiele ponad połowę ropy do polskich rafinerii. W tym okresie już 35 proc. dostaw do Polski stanowił surowiec z Arabii Saudyjskiej. Import z tego kraju zwiększył się 2,5-krotnie rok do roku.

Warto podkreślić, iż, według danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego (POPIHN) na koniec 2021 r. z kierunku rosyjskiego płynęło nieco ponad 60 proc. surowca, a z Arabii Saudyjskiej – 19 proc.

O ile źródła dostaw ropy wydają się być zabezpieczone, to na dłuższą metę może pojawić się problem logistyczny jak ropę dowieźć do europejskich rafinerii. Konieczność sprowadzania surowca z odległych kierunków geograficznych sprawi, iż transport będzie dłuższy – ponieważ tankowce potrzebować będą więcej czasu na pokonanie trasy, oraz droższy (co z kolei odbije się później na cenach detalicznych). Zwiększy to też popyt na tankowce, których podaży nie da się podnieść z dnia na dzień. Wielu ekspertów obawia się, iż może to doprowadzić do okresowych i regionalnych braków paliw na stacjach w Europie, podobnie jak zdarzyło się pod koniec 2021 r. w Wielkiej Brytanii.

Obecne ograniczenia nie powinny wywołać większych turbulencji cenowych na rynku, ale kolejne szykowane przez UE embargo może być o wiele bardziej dotkliwe. W lutym przyszłego roku UE przestanie bowiem kupować rosyjskie produkty ropopochodne. Oznacza to wstrzymanie dostaw rosyjskiego diesla.

To już bezpośrednio uderzy zwłaszcza w sektor transportowy. Oznaczać będzie konieczność sprowadzania tego paliwa od bardziej odległych dostawców. Co więcej – droższego paliwa od tego rosyjskiego.

Fakt, iż o potrzebne paliwo rywalizować będą wszystkie gospodarki unijne niewątpliwie podbije jego cenę. A trzeba pamiętać, iż moce rafineryjne na świecie są dosyć mocno ograniczone, gdyż w ostatnich, pandemicznych latach mniej inwestowano w moce przerobowe. Nawet przy stałych dostawach ropy europejskie rafinerie nie będą w stanie przerabiać tego surowca na olej napędowy. To zaś nie najlepsza wiadomość dla jeżdżącego głównie na dieslu sektora transportowego.

 

Tagi