TransInfo

Romantyczna jazda ciężarówką. “Trzy tygodnie w samotności, przez lód, śnieg i przełęcze górskie”

Ten artykuł przeczytasz w 8 minut

Jakuccy kierowcy dostarczają w trudno dostępne i odległe regiony ładunki i żywność. Pokonują tysiące kilometrów arktycznych dróg, jadą przez niebezpieczne przełęcze, burze śnieżne i dzikie tereny. Przy tym wszystkim są w stanie przeżyć i ponownie wrócić na trasę. I tak przez całe lata.

Jakucja to republika, która leży we wschodniej części Syberii, nad morzem Wschodniosyberyjskim i Łaptiewów. Pod względem powierzchni jest 10 razy większa od Polski. Zazwyczaj panuje tu bardzo długa zima, która trwa od początku października do końca kwietnia. Temperatura latem może wynosić 40 st. powyżej Celsjusza, zimą natomiast spada poniżej 60 st. Większa część republiki jest pokryta wieczną zmarzliną.

Jednak surowe warunki klimatyczne nie przeszkodziły truckerom z Jakucji dostarczyć w tym roku ponad 680 tys. ton ładunków dla mieszkańców 13 arktycznych rejonów, z którymi, dzięki tzw. zimnikom (lodowym drogom, biegnącym przez zamarznięte jeziora i rzeki) kontakt jest możliwy tylko w okresie zimowym. To dzięki tym trasom ciężarówki mogą dotrzeć do najbardziej niedostępnych miejsc w tym regionie. Aż 70 proc. z 36 tys. dróg Jakucji stanowią właśnie zimniki, po których poruszają się ciężarówki z cukrem, mąką, kaszą, paliwem i sprzętem dla firm przemysłowych.

Praca truckera – codziennie ekstremalne warunki

Zimniki w Jakucji są dostępne wtedy, kiedy lód jest wystarczająco gruby, aby utrzymać ciężarówkę z ładunkiem. Lód o grubości 50 cm może wytrzymać wagę do 15 ton. Przy grubości 1 metra utrzymuje się na nim śmigłowiec lub lokomotywa. Warto zaznaczyć, że niektóre jeziora, jak np. Bajkał, mogą zamarznąć nawet na głębokość 2 metrów. Praca o podwyższonym ryzyku jest tu dosłownie na każdym kroku. A poza tym samotność i świadomość, że w razie potrzeby jest się zdanym tylko na siebie. Przez wiele, wiele dni.

– Trasa z Tiksi do dalszych regionów północnych trwa zazwyczaj tydzień. Powrót tyle samo. Z uwzględnieniem załadunku i rozładunku wynosi ona trzy tygodnie – mówi na łamach tass.ru Nikita Poriadin, kierowca z 40-letnim stażem. – Robiłem kiedyś tak po pięć tras z rzędu – dodaje.

Burze śnieżne i naledź to najwięksi wrogowie jakuckich kierowców ciężarówek.

– W ciągu kilku minut burza śnieżna jest w stanie całkowicie zasypać drogę, czy raczej kierunek, w którym się jedzie, bo dróg jako takich tam nie ma. W takich sytuacjach można utknąć w pustkowiach na kilka dni – mówi kierowca zawodowy Piotr Nojew.

Naledź to warstwa lodu, która powstaje po tym, kiedy woda jest wypychana na powierznię i tam zamarza.

Fot. dementievskiy.livejournal.com

– Jazda po naledzi jest możliwa, ale bardzo niebezpieczna. Lód nie jest gruby i ciężarówka może się zapaść do lodowatej wody – twierdzi Nojew.

Niesamowite jest to, że czasami w tych arktycznych regionach, gdzie częściej w trakcie jazdy można spotkać dziką zwierzynę, niż człowieka, również powstają korki. Zdarza się to na górskich przełęczach, na przykład kiedy niedoświadczony kierowca nie może wjechać na wysoką skałę i “gubi” swoją naczepę z ładunkiem w wąskim odcinku drogi. Usunięcie takiej przeszkody w podobnych warunkach jest niezwykle trudne i czasochłonne.

Wydobycie tej ciężarówki z lodu zajęło kierowcom ponad miesiąc / Fot. Pikabu.ru

– Można powiedzieć, że ta praca jest ekstremalna na każdym kroku. Wszystko odbywa się w wielkim pośpiechu – póki nie rozpoczęła się burza czy nie rozmyło dróg trzeba zdążyć jak najszybciej dojechać na rozładunek. Zimą staramy się pracować tak, żeby nie stracić ani jednego dnia. Kładziemy się spać o 12 w nocy i budzimy się o 6 rano. Pozostały czas spędzamy w trasie – mówi Jegor Fedosiejew.

Nieustanna walka z piękną naturą

Walka z niezwykle ostrym mrozem odbywa się na kilka sposobów. W tym roku było trudniej, ponieważ temperatura spadała nawet do 62 st. poniżej zera. Z tego powodu kierowcy byli zmuszeni do spania po 2-3 razy na dobę.

– Jeśli zgasisz silnik na dłużej, to koniec, przepadłeś. Poza tym trzeba oszczędzać paliwo. Jeśli coś się stanie, będziesz mógł liczyć tylko na siebie – twierdzi Postnikow, który niedawno wrócił z 10-dniowej trasy do okręgu wierchojańskiego, 1400 kilometrów od Jakucka.

– W czasie takich mrozów spada szybkość. Musimy ryzykować – bez telefonów satelitarnych, stacji benzynowych i hoteli przy drogach – dodaje kierowca.

Są jednak i pozytywne strony takich kierunków. Naprawdę.

– Uroki natury. Na przykład zorza polarna, która nadchodzi wraz z zimnem – mówi trucker. – To jest coś niesamowitego.

Ten pojazd wydobywano ponad dwa miesiące. Przez ten czas kierowca był nieobecny w domu / Fot. Pikabu.ru

Ofiary dla duchów dróg

Niepisane prawa dróg powstają tu przez całe lata. Istnieją zasady i tradycje, które są przekazywane młodszym, niedoświadczonym kierowcom jak legendy i bajki. Truckerzy przyjaźnią się z lokalnymi mieszkańcami, myśliwymi i pasterzami reniferów. To oni często są jedynymi towarzyszami podróży kierowców ciężarówek.

– Jakut, Rosjanin czy Azer – narodowość nie ma tu najmniejszego znaczenia. Zawsze się zatrzymujemy, żeby pomóc. Takie jest prawo i nikt nigdy, dokąd sięgam pamięcią, go nie złamał – mówi Iwan Matwiejew.

Kierowcy dużych pojazdów traktują duchy natury z wielkim szacunkiem. Proszą o błogosławieństwo starszego wioski i otrzymują je w trakcie tzw. rytuałów karmienia duchów dróg i natury. Na granicach rejonów znajdują się swoiste posty (punkty). Tam się właśnie odbywają się obrządki pojednania z duchami.

– Pijemy herbatę i prosimy duchy dróg o szczęśliwy powrót – opowiadają kierowcy.

Ten kierowca miał mniej szczęścia, ale pojazd jeszcze można uratować. Najważniejsze to zdążyć z wydobyciem do wiosny, ponieważ później, kiedy lód zacznie się przemieszczać, z łatwością przełamie ciężarówkę na pół / Fot. dementievskiy.livejournal.com

Zarobki kierowców ciężarówek w Jakucji

Nie każdy kierowca może się zdecydować na taką pracę. To trzeba naprawdę lubić. Nie wszyscy są w stanie wytrzymać samotnie w wielodniowej trasie, bez możliwości rozmowy z inną osobą, bez dostępu do internetu i ciepłego posiłku. Dlatego na podobną pracę decydują się tylko ci, którzy szukają ciszy, spokoju i piękna dzikiej natury. Nawet kosztem ryzyka utraty życia.

Są też bardziej prozaiczne powody, mianowicie zarobki. Jak stwierdził jeden z kierowców, w ciągu jednego sezonu trucker może zarobić nawet do 3 mln rubli (ok. 180 tys. zł.).

– Za trasę z Jakucka do anabarskiego rejonu (ok. 2 tys. km) otrzymuję 400 tys. rubli (ok. 24 tys. zł.). Z tego jednak 150 tys. rubli (ok. 9 tys. zł.) muszę wydać na paliwo – mówi Iwan Matwiejew, który w tym roku przejechał łącznie ok. 25 tys. kilometrów.

Te duże pieniądze można jednak łatwo stracić, wystarczy chwila nieuwagi albo po prostu zwykły pech.

– Zarobić można tu dużo, ale trzeba też pamiętać, że jesteś odpowiedzialny za wszystko. Niedawno jeden z kierowców zatopił ładunek mąki i cukru. Zleceniodawca poniósł straty na 1,6 mln rubli (95 tys. zł.). Kierowca musiał za to zapłacić z własnej kieszeni – twierdzi Piotr Nojew.

Przyjemne chwile?

– Najprzyjemniejszą chwilą w tej pracy jest chwila rozładunku, kiedy oddajesz cenny towar. Człowiekowi robi się lekko i wesoło na duszy. Czuje wtedy wielką ulgę.

Fot. dementievskiy.livejournal.com/Pikabu.ru

Tagi