TransInfo

Po co myć ciężarówki, skoro można… namalować na brudzie dzieła sztuki

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty

Jedni piszą „brudas”, a on na zakurzonych ciężarówkach maluje portrety, wizerunki zwierząt i sceny rodzajowe. Nic dziwnego, kierowca Arnulfo Gonzalez kiedyś marzył, by zostać artystą. Marzenia szybko jednak rozwiały się w starciu z rzeczywistością. – W transporcie jest po prostu więcej pieniędzy, a facet musi przynosić do domu pieniądze – przyznaje.

Ten moment Gonzalez pamięta bardzo dobrze. Był 2016 rok, a on czekał właśnie na załadunek, wpatrując się w tył własnej ciężarówki. Zakurzonej, jak zwykle po długiej drodze. Nagle podszedł do niej i zaczął rysować palcami po kurzu. I tak powstał portret kobiety.

Z biegiem miesięcy pojawiały się kolejne rysunki, bo i kurzu przybywało. Był więc pysk lwa, skrzydlata świnia, brodaty Święty Mikołaj, a nawet Jezus Chrystus.

Nie wyżyjesz ze sztuki

Mieszkaniec Hacienda Heights w Stanach Zjednoczonych przy przyczepie swojego auta przypominał sobie młodzieńcze marzenia. Przecież chodził na zajęcia artystyczne, między innymi na ceramikę do Bell Gardens. Zabierał nawet żonę na warsztaty, podczas których portretowali się wzajemnie.

Szybko okazało się jednak, że ze sztuki nie zawsze można wyżyć. Arnulfo Gonzalez, ojciec dwójki dzieci, w 2000 r. został więc kierowcą ciężarówki, bo w tym fachu „było po prostu więcej pieniędzy” – przyznaje w rozmowie z latimes.com.

Awans na ścianę

Dziś łączy artystyczne zacięcie z codzienną pracą. Na załadunkach włącza muzykę klasyczną, bo przy niej najlepiej mu się tworzy – zwłaszcza przy „Sonacie Księżycowej” Beethovena. Wciąż marzy, że kiedyś zostanie artystą na pełen etat.

Kto wie, co się wydarzy – zastanawia się. – Chciałbym przynajmniej awansować i zacząć malować na ścianach.

Jakkolwiek nie będzie, kierowca przyznaje, że jego obecne malowidła mają jedną, niekwestionowaną zaletę – substancja, dzięki której powstają, nigdy się nie kończy. Bo kurz wciąż się zbiera. Bez końca.

Fot. @artrucking1/Twitter

Tagi