Po raz pierwszy od 50 lat kluczowe dla międzynarodowej żeglugi i handlu porty na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych i w Zatoce Meksykańskiej nie będą funkcjonować – napisał portal BBC.
Fot. International Longshoremen's Association
W amerykańskich portach trwa historyczny strajk. Jego wpływ na globalne łańcuchy dostaw może być ogromny
Wczoraj rozpoczął się strajk dokerów na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Negocjacje związku zawodowego ILA z USMX (The United States Maritime Alliance, Ltd) nie rozwiązały sporu o podwyżki płac i warunki umowy. Strajk prawdopodobnie wpłynie na kluczowe porty wzdłuż Wschodniego i Zachodniego Wybrzeża Stanów Zjednoczonych potencjalnie powodując znaczne zakłócenia w handlu w Stanach Zjednoczonych.
Akcja strajkowa dokerów trwa od wczorajszego południa w 14 głównych portach od Maine aż po Teksas. International Longshoremen’s Association (ILA), reprezentujące około 25 tys. pracowników portowych, wstrzyma się od pracy, dopóki operatorzy portów nie zgodzą się na podwyżki płac i ograniczenie automatyzacji. Porty, w których trwa akcja strajkowa, obsługują prawie połowę amerykańskiego importu kontenerów, w tym towary pierwszej potrzeby, takie jak żywność, produkty farmaceutyczne, elektronika i odzież. Dokerzy strajkują m.in. w:
- Nowym Jorku i New Jersey – trzecim najbardziej ruchliwym porcie w Stanów Zjednoczonych, mającym kluczowe znaczenie dla przeładunku dóbr konsumpcyjnych i produkcji części,
- Delaware – znanym z obsługi dużych ilości towarów konsumpcyjnych, w tym bananów,
- Savannah i Charleston – głównych punktach wjazdu dla importowanej odzieży, obuwia i akcesoriów,
- Houston – głównym węźle komunikacyjnym dla towarów przemysłowych i maszyn,
- Jacksonville – kluczowej lokalizacji dla importu i eksportu samochodów.
Wzrost cen
Skutki strajku były odczuwalne jeszcze zanim do niego doszło. Dane firmy Xeneta, zajmującej się analizą transportu morskiego pokazują, że koszt wysyłki 40-stopowego kontenera z północnej Europy na wschodnie wybrzeże Stanó już od końca sierpnia wzrósł o 29 proc.
Globalne firmy żeglugowe, takie jak AP Møller-Maersk i Hapag-Lloyd, ogłosiły dopłaty, aby pokryć wyższe koszty operacyjne podczas wszelkich potencjalnych zakłóceń. “Financial Times” informuje, że Maersk planuje pobierać dodatkowe 1500 dolarów za kontener 20-stopowy, jeśli dojdzie do strajku. Z kolei francuska grupa żeglugowa CMA CGM we wtorek wydała oświadczenie o sile wyższej w związku ze strajkiem i poinformowała, że może pobierać dodatkowe opłaty za wysyłkę opóźnionymi statkami.
Błyskawicznie zareagował amerykański Departament Transportu, który poinformował wczoraj, że „uważnie monitoruje wszelkie próby podniesienia cen przez firmy, w tym spedytorów oceanicznych i inne podmioty, w związku ze sporem pracowniczym w portach na wschodnim wybrzeżu i wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej” – czytamy w oświadczeniu Sekretarza Pete’a Buttigiega.
Nasza administracja wzywa przewoźników morskich do wycofania swoich dopłat. Nikt nie powinien wykorzystywać zakłóceń dla zysku, zwłaszcza w czasie, gdy całe regiony kraju dochodzą do siebie po huraganie Helene” – czytamy w oświadczeniu.
„Uważnie monitorujemy potencjalne skutki dla łańcucha dostaw i oceniamy sposoby radzenia sobie z potencjalnymi skutkami, jeśli to konieczne” – podkreśla Departament Transportu.
Efekt domina w globalnych łańcuchach dostaw
Eksperci spodziewają się, że masowy strajk dokerów w portach morskich na Wschodnim Wybrzeżu i w Zatoce Meksykańskiej spowoduje zamieszanie w globalnych łańcuchach dostaw i gospodarce.
Najważniejszym wnioskiem jest to, że czas trwania wzmacnia wpływ” – Lisa DeNight, dyrektor zarządzająca badaniami rynkowymi w Newmark, powiedziała w poniedziałek w programie “The Exchange” stacji CNBC.
„Jeśli ten strajk potrwa kilka dni, to jego konsekwencje będą raczej krótkotrwałe. Jeśli się przeciągnie, będzie to miało kaskadowe skutki dla całej światowej gospodarki – nie tylko gospodarki Stanów Zjednoczonych. Tak więc nieprzewidywalność tego problemu ma skalę, która naprawdę może rzucić gigantyczne wyzwanie globalnym łańcuchom dostaw” – dodała.
Lisa DeNight powiedziała, że nawet niewielkie zakłócenia trwające zaledwie kilka dni mogą mieć „naprawdę poważne konsekwencje dla niektórych branż”, w tym farmaceutycznej, motoryzacyjnej i produkcyjnej.
Łańcuchy dostaw oceanicznych zostały już w tym roku mocno nadwyrężone przez konflikt na Morzu Czerwonym, długotrwałą suszę, która wpłynęła na funkcjonowanie Kanału Panamskiego, oraz przez zawalenie się mostu w Baltimore.
Mimo to Peter Sand, główny analityk platformy Xeneta, zajmującej się analizą stawek frachtu morskiego, stwierdził, że biorąc pod uwagę fakt, iż ponad 40 proc. wszystkich „towarów w kontenerach” trafia do Stanów Zjednoczonych przez porty na Wschodnim Wybrzeżu i wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, „stawka nie mogłaby być wyższa”.
Według prognoz Sanda strajk potrwa około tygodnia.
Widzimy teraz, jak domino upada w wielu miejscach. Na początku, oczywiście, natychmiastowy efekt jest na Wschodnim Wybrzeżu Stanów Zjednoczonych i w Zatoce Meksykańskiej” – powiedział Sand.
Dodał, że będzie to miało negatywny wpływ na statki oczekujące obecnie w kolejce przed portami, co oznacza, że ich kolejne rejsy do Stanów Zjednoczonych z nowymi towarami zostaną opóźnione.
Pod koniec października i na początku listopada będziemy świadkami zakłóceń w odpływie niektórych statków z Europy i Morza Śródziemnego” – podkreślił Sand.
Wypłynięcie statków z Azji opóźni się pod koniec grudnia i na początku stycznia – „a to w zasadzie czas, w którym przypada kolejny normalny mini-szczyt w transporcie kontenerowym w okresie poprzedzającym Chiński Nowy Rok” – zauważył analityk Xenety.
Zakłócenia obejmą 15 proc. rejsów
Według Beaty Kosteckiej, deputy seafreight director LCL Procurement and Operations w Rohlig Suus Logistics, protest niewątpliwie wpłynie na globalne łańcuchy dostaw, ponieważ objęte nim terminale mają duże znaczenie dla międzynarodowej wymiany handlowej.
Są to kluczowe węzły dla transportu towarów z i do Azji, Oceanii czy Europy, w tym także dla handlu z Polską. Stany takie jak Teksas, Georgia, Luizjana i Pensylwania należą do największych importerów towarów znad Wisły, a wschodnie porty są dla nich bramą logistyczną. Według przewidywań problemy mogą dotyczyć blisko 15 proc. światowych rejsów, a zakłócenia wpłyną nie tylko na rynek amerykański, ale także na Kanadę i Meksyk” – zauważa Kostecka. Dodaje, że każdy tydzień strajku to 4-6 tygodni zakłóceń w globalnym łańcuchu dostaw.
Dyrektor z Rohlig Suus Logistics zauważa, że trudno o alternatywne rozwiązanie dla transportu w obliczu trwających protestów.
Dostawa przez porty zachodnie i konieczność dostarczenia ładunku do wschodniej części kraju wymaga długiego przewozu drogowego czy kolejowego po kontynencie. Co więcej, dopłynięcie do tych portów statków z Europy wiąże się z koniecznością przeprawy przez Kanał
Panamski, który raz po raz zmaga się z problemami z przepustowością, będącymi m.in. konsekwencją zmian klimatu i niskiego poziomu wody. Kanada? Tutaj też mamy protesty. A nawet jeśli tamtejsze porty
pracowałyby normalnie, mogą być alternatywą dla Detroit i Chicago, ale nie dla portów w Zatoce Meksykańskiej. Oczywiście pozostaje jeszcze transport lotniczy, jednak jest to znacznie droższa opcja i ma swoje ograniczenia pod względem ładowności” – podkreśla Beata Kostecka.