Odsłuchaj ten artykuł
Fot. Straż Graniczna
Jeśli chcecie wiedzieć jak wygląda świat, w którym transport jest ograniczany, to wygląda on właśnie tak [FELIETON]
Stawki za transport rosną? Brakuje powierzchni transportowej? Produkty w sklepach drożeją? Wszystko to z powodu wzmożonych kontroli oraz niedoboru przewoźników gotowych jechać w zagrożone rejony. I tak jak w tym przypadku wszelkie ograniczenia są słuszne i wymuszone wyjątkową sytuacją, to od kilku lat transport stoi przed widmem podobnych, tyle że biurokratycznych ograniczeń, które nakładamy sobie sami. Obecna epidemia jest wersją demo tego, do czego może doprowadzić Dyrektywa o delegowaniu i Pakiet Mobilności.
Nie, transport nie stał się z powodu koronawirusa ważniejszy niż zwykle. Nie mamy do czynienia z sytuacją absolutnie kryzysową, w której niezbędne byłoby dostarczanie np. pomocy humanitarnej. Nadal wozi się ryż, kaszę, wodę mineralną, papier toaletowy – niby prozaiczne rzeczy, a nagle tak wyczekiwane przez klientów w sklepach. Chociaż wiele fabryk ograniczyło działalność, nadal wozi się surowce, podzespoły, gotowe produkty. Swobodny transport jest teraz dokładnie tak samo ważny jak zawsze był, tylko, że politycy i urzędnicy nie zawsze chcą o tym pamiętać.
Za sprawą wspomnianych ograniczeń i dodatkowej biurokracji (np. konieczność wypełniania dodatkowych dokumentów powoduje korki na granicach) transport stał się natomiast dużo trudniejszy, a część przewoźników wycofała się z najbardziej zagrożonych krajów. Przez to nawet przy malejącej konsumpcji – rosną stawki za transport, co z kolei przekłada się na ceny na sklepowych półkach.
Nie, trudne warunki pracy nie są dla kierowców niczym nowym. Może niektórzy nie zdają sobie sprawy, ale kierowcy nie tylko teraz przy okazji korków na granicy, ale od dawna są zmuszani do nocowania na poboczach ponieważ w Europie brakuje dostatecznej liczby miejsc parkingowych. Z tego samego powodu od zawsze mają problemy z dostępem np. do toalet. Drodzy załadowcy, producenci – kierowcy od zawsze są na rampach traktowani jak intruzi i odmawia im się dostępu do węzłów sanitarnych i miejsc odpoczynku. Nie tylko teraz, gdy jest niebezpieczeństwo przenoszenia się wirusa. Praca kierowców od zawsze należała do stosunkowo niebezpiecznych, nieszanowanych i niezdrowych – nie bez przyczyny chętnych do tej pracy od lat ubywa.
Ich wynagrodzenia, w stosunku do średnich wynagrodzeń w ich krajach, są stosunkowo wysokie, ale problemem może być konstrukcja tych wynagrodzeń, która nie chroni ich wystarczająco w przypadku niezdolności do pracy. Stawki minimalne, które chce wprowadzić EU, nie będą dla większości uczciwych przewoźników problemem. Ogromnym problemem i kosztem będzie natomiast spełnienie krępujących i bardzo skomplikowanych warunków biurokratycznych, innych w każdym kraju. To może doprowadzić do bankructwa wielu przewoźników. Wiadomo jaki los wtedy spotka kierowców, których te przepisy niby miały chronić.
A przewoźnicy? Teraz nagle są bardzo potrzebni, teraz się o nich walczy. Teraz nagle wprowadza się ułatwienia dla przedsiębiorców, odracza podatki, leasingi, rozluźnia kontrole. Ale czy to nie oni muszą czekać 30, 60 albo więcej dni na płatność przy zupełnym ignorowaniu problemu ze strony władz? Czy to nie na nich chce się w Pakiecie Mobilności nałożyć konieczność biegłej znajomości prawodawstwa, układów zbiorowych, wymiarów urlopów w każdym kraju, przez który jedzie ich kierowca, rozliczania tego proporcjonalnie do czasu spędzonego w tych krajach i prowadzenia dokumentacji w tych wszystkich językach?
Epidemia pokazuje do czego może doprowadzić uderzanie w zasady wolnego rynku
To są właśnie problemy, które należy rozwiązać w pierwszej kolejności zamiast realizować swoje partykularne interesy ochrony rynków narodowych przez krępowanie swobodnego transportu międzynarodowego. Teraz widzimy do czego może to doprowadzić, epidemia koronawirusa pięknie je uwypukliła.
Jeśli na przykład Polska całkowicie zamknie granice, będzie to miało bezpośredni wpływ na sytuację zaopatrzeniową w Niemczech ze względu na brak kierowców ciężarówek z sąsiedniego kraju” – mówi na łamach „Süddeutsche Zeitung” Andreas Scheuer – niemiecki minister transportu i infrastruktury cyfrowej .
Teraz ci sami urzędnicy, którzy jeszcze niedawno chcieli wymuszać odbywanie pauz w hotelach (nawet jeśli kierowcy wcale na tym nie zależy oraz nie zapewniwszy uprzednio wystarczającej ich liczby), nagle rozluźniają przepisy o czasie pracy, i nagle stwierdzają, że ten kierowca, o którego kiedyś niby tak dbali – jednak może odpoczywać mniej, i może nawet na poboczu. Bo zajrzało im w oczy widmo kryzysu.
Tylko czekać, aż z powodu niedoboru capacity rozluźnione zostaną przepisy o kabotażu, który jest tak tępiony przez unijnych urzędników. Gdzie są teraz ci obrońcy praw kierowców, tropiciele wyimaginowanego “dumpingu socjalnego”? Epidemia minie, ale oby to doświadczenie zostało im w pamięci, gdy wrócą dyskutować o Pakiecie Mobilności.
Fot. Straż Graniczna