Fot. pixabay/leo2014/public domain

„Panika jest w Polsce, nie we Włoszech”. Przewoźnik przyznaje, że 30 proc. kierowców nie chce jechać do Italii

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

– Pojawiły się obawy wśród kierowców, część z nich odmawia jeżdżenia do Włoch. Dziś mniej więcej 30 proc. z nich nie chce tego robić – zdradza nam Zbigniew Targosz z firmy Byrski Logistics z Wadowic. Ci, którzy jadą, uspokajają. – Nie widziałem specjalnej różnicy, gdy rozładowywałem towar na magazynie. Włosi nie przejmują się tak, jak my – usłyszeliśmy od jednego z nich.

Im koronawirus bliżej Polski, tym więcej osób zastanawia się, jak pracować mają ci, którzy muszą jeździć do krajów, w których wykryto zachorowania. Na frazę „koronawirus praca” w wyszukiwarce Google wyświetla się ponad 52 mln wyników. Zgodnie z opinią Państwowej Inspekcji Pracy, pracownik może odmówić wykonywania obowiązków służbowych, ale tylko w tzw. „czerwonych strefach”.

Przewoźnicy przyznają, że kierowcy coraz częściej wzdragają się przed wyjazdem do Włoch, zwłaszcza na północ.

Na siłę ich nie wysyłamy, bo wiadomo, to jest duża odpowiedzialność i musimy szanować zdanie naszych pracowników. W końcu to kwestia bezpieczeństwa i zdrowia. Poza tym kierowca może ostatecznie rzucić pracę i pójść do innej, wiadomo jak dziś jest na rynku pracy – przyznaje Zbigniew Targosz.

Obawy kierowców przekładają się jednak na problemy przewoźnika.

Staramy się wypełniać zobowiązania wobec klientów, co dziś się jeszcze udaje, gdy mowa o stałych trasach, Gdy mowa o dodatkowych zleceniach, jest trudniej. Negocjujemy z kierowcami, żeby pojechali tam z towarem. Na przyszłość będziemy ostrożniej podchodzić do włoskiego kierunku – zauważa przewoźnik.

Dodaje przy tym, że podobne utrudnienia spotykają i innych właścicieli firm transportowych, co widać chociażby po spadku liczby ofert w tej relacji na różnych giełdach.

Pielęgniarka w jednym zakładzie

Tymczasem na miejscu, poza „czerwonymi strefami”, do których kategorycznie nie można wjeżdżać, większych utrudnień nie ma, o czym zapewniają nas kierowcy, jeżdżący do Włoch.

Wracam właśnie spod Turynu. Nie widać jakiś większych zmian. Tylko w jednym magazynie nim wjechałem za bramę, zakładowa pielęgniarka zmierzyła mi temperaturę. W środku wszystko już działało normalnie. Nie widziałem nawet pracowników w maskach. Podobnie jest np. na stacjach benzynowych – przekonuje jeden z kierowców, który zastrzegł sobie anonimowość.

– Gdy jechałem przez Europę widziałem na parkingu tylko jednego kierowcę, Węgra, który włożył maseczkę wysiadając z ciężarówki. Z własnej woli. Myślę, że media nas nakręcają. Panika to jest w Polsce, nie we Włoszech – kwituje.

“Prosimy o niepoddawanie się panice”

Obserwacje potwierdza firma logistyczna AsstrA, gdzie w dziale odpowiedzialnym za transport do Włoch usłyszeliśmy, że przewoźnicy nie zgłaszają prawie żadnych utrudnień w realizowaniu przewozów na tej trasie. Nie mówią też nic o specjalnych obostrzeniach sanitarnych, które miałyby wprowadzić magazyny i centra logistyczne we Włoszech.

Jeden z kierowców opowiadał tylko, że w jednym centrum widział większość pracowników chodzących w ochronnych maskach. Od niego jednak nikt czegoś takiego nie wymagał.

Niektóre firmy (jeśli istnieje taka możliwość) kierują pracowników do pracy zdalnej. W 5 proc. przypadków kierowcy proszeni są o noszenie masek i gumowych rękawiczek podczas ładunku (głównie fabryki przemysłu chemicznego, w których takie zasady miały wcześniej zastosowanie). Na czas kwarantanny zamknięto strefy rozprzestrzeniania się wirusa. Są to Codogno, Castiglione d’Adda, Casalpusterlengo, Fombio, Maleo, Somaglia, Bertonico, Terranova dei Passerini, Castelgerundo, San Fiorano w Lombardii, Vo ’Euganeo. Na granicach i autostradach znajdują się posterunki, w których kierowcom mierzona jest temperatura ciała – podaje Ekaterina Borovenskaya, kierownik działu transportu drogowego “Włochy” w AsstrA.

Potwierdza przy tym, że “kierowcy i przewoźnicy odmawiają wysłania transportu do Włoch”.

Wynika to z braku informacji i paniki, jaką sieją media. W związku z tym prosimy wszystkich naszych partnerów o rzetelną ocenę sytuacji i niepoddawanie się panującej panice, ponieważ musimy wziąć pod uwagę i zrozumieć, że w regionie zamieszkałym przez 15 milionów osób odnotowano 400 przypadków zachorowań, co stanowi jedynie 0,003 proc. – tłumaczy Ekaterina Borovenskaya.

Jednocześnie dodaje, że jak dotąd firma nie zaobserwowała spadku liczby zleceń na tym kierunku.

Trudności nie brak

Niektóre firmy z branży TSL wolą jednak dmuchać na zimne. Na początku tego tygodnia Waberer’s całkowicie zawiesił działalność w Lombardii i Veneto w północnych Włoszech, czyli w regionach, które zostały objęte kwarantanną. Firma nie przyjmuje żadnych nowych zamówień z tych obszarów – podaje dziennik ekonomiczny Vilaggazdasag. Zawieszenie działalności ma trwać przez dwa tygodnie.

Z kolei włoskie organizacje branżowe alarmują, że koronawirus może poważnie zaszkodzić firmom z branży TSL. Nawet 80 proc. zleceń przewozowych na północy kraju zostało anulowanych – donosi Konfederacja Rzemiosła oraz Małych i Średnich Przedsiębiorstw Cna-Fita.

Branża apeluje do włoskich władz, by stworzyła “grupę zadaniową do koordynowania łańcucha transportu towarowego”, w przeciwnym razie firmom mogą grozić utrudnienia w prowadzeniu działalności, a to w kolei w ostateczności może doprowadzić nawet do paraliżu kraju.

Fot.pixabay/leo2014/public domain

Tagi