Pomysł obniżenia składek na ubezpieczenie społeczne dla kierowców pojawił się w 2024 r. w odpowiedzi na postulaty zgłaszane przez organizacje transportowe. Ministerstwo Infrastruktury zapowiedziało wówczas konsultacje w sprawie ich wprowadzenia z Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Wniosek MI zakładał obniżenie składek na 18 miesięcy, jednak okres ten skrócono następnie do 12 miesięcy. Przez ten czas składki ZUS dla kierowców w transporcie międzynarodowym miały być liczone od płacy minimalnej, a różnicę między nią a przeciętnym wynagrodzeniem miało pokrywać państwo.
Dzięki takiemu rozwiązaniu przedsiębiorcy odczuliby realną ulgę finansową, a system ubezpieczeń kierowców (emerytalne, chorobowe, rodzicielskie) pozostałby bez zmian. Branża transportowa od dawna wskazuje, że po wprowadzeniu Pakietu Mobilności składki ZUS znacząco wzrosły, ponieważ ich podstawą stało się przeciętne wynagrodzenie, a nie minimalne.
Przypomnijmy, że projekt ustawy budżetowej na 2026 r. przewiduje przeciętne wynagrodzenie wzrośnie do 9 420 zł, czyli o 747 zł w stosunku do obecnego poziomu (8 673 zł). Oznacza to, że za jednego kierowcę w transporcie międzynarodowym przewoźnicy zapłacą średnio o 313 zł miesięcznie więcej.
Resorty nie powiedziały jednym głosem
Mimo poparcia części administracji pomysł szybko napotkał sprzeciw innych resortów. Ministerstwo Finansów nie zgodziło się na finansowanie dopłat do składek z budżetu państwa, argumentując, że program byłby zbyt kosztowny i nie przyniósłby oczekiwanych efektów. Szacunki ekspertów wskazywały, że roczny koszt projektu mógłby sięgnąć setek milionów złotych.
Z kolei Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ostrzegało, że stworzenie wyjątku dla jednej grupy zawodowej mogłoby wywołać efekt domina – inne branże również zaczęłyby domagać się podobnych przywilejów. W sytuacji rosnących wydatków budżetowych i napiętej kondycji finansów publicznych byłby to ryzykowny precedens.
Zapis o niższych składkach został wykreślony
Po serii analiz i konsultacji Stały Komitet Rady Ministrów zdecydował o wykreśleniu z projektu przepisu dotyczącego obniżenia składek dla kierowców. Informacja o rezygnacji z rozwiązania pojawiła się w Rządowym Centrum Legislacji, kończąc tym samym temat, który od miesięcy był przedmiotem nadziei i debat w branży TSL.
Dla przewoźników to symboliczny cios. Jeszcze w czerwcu 2024 r. rząd zapowiadał gotowość do wdrożenia zmian od początku 2025 r., a projekt był przedstawiany jako odpowiedź na kryzys w sektorze transportowym.
Branża wciąż w potrzasku kosztów
Decyzja rządu oznacza, że firmy transportowe nadal będą ponosić wysokie koszty zatrudnienia kierowców. Dla wielu mniejszych przedsiębiorstw może to oznaczać utratę płynności finansowej, a nawet konieczność redukcji zatrudnienia lub wycofania się z rynku.
Eksperci ostrzegają, że brak wsparcia pogłębi nierówności konkurencyjne między polskimi a zagranicznymi przewoźnikami, szczególnie tymi z Litwy, Rumunii czy Bułgarii, gdzie składki społeczne są niższe. To może przełożyć się na dalszy odpływ zleceń i pogorszenie pozycji polskich firm w europejskim łańcuchu dostaw.
Co dalej z polityką wobec transportu?
Choć temat obniżki składek został zamknięty, Ministerstwo Infrastruktury zapowiada kontynuację prac nad innymi rozwiązaniami, które mają poprawić konkurencyjność polskiego transportu drogowego. Mowa m.in. o cyfryzacji procedur kontrolnych, uproszczeniach w systemie zezwoleń przewozowych oraz inicjatywach wspierających modernizację floty.
Na razie jednak żadne konkretne projekty ulg finansowych nie są planowane, a przewoźnicy z niepokojem obserwują, jak kolejne rządowe deklaracje kończą się na etapie konsultacji.
Branża zgodnie podkreśla, że bez stabilnych i przewidywalnych rozwiązań finansowych sektor transportu może nie udźwignąć dalszego wzrostu kosztów. A to w dłuższej perspektywie może odbić się nie tylko na przewoźnikach, ale i na całej gospodarce.













