Odsłuchaj ten artykuł
fot. Pixabay/geralt/public domain
Koronawirus w Chinach. Fabryki powoli ruszają, ale czy to oznacza koniec kłopotów?
W Tiencinie (chińskie miasto i jeden z największych portów świata) od 80 do 90 proc. fabryk wznowiło w zeszłym tygodniu prace, większość przy zmniejszonej wydajności, bo nie wszyscy pracownicy wrócili jeszcze do pracy – wynika z danych opublikowanych przez firmę Norman Global Logistics. Operator logistyczny, mający biura w Wielkiej Brytanii i Azji (również w Chinach) podaje, jak wygląda powrót do normalności po nieoczekiwanym pojawieniu się koronawirusa.
Podobnie jak w Tiencinie jest w miastach: Dalian, Qingdao, Xiamen. Nieco gorzej w Kantonie – tam 80 proc. fabryk wznowiło działalność. W prowincji Zhejiang szacuje się, że od 50 do 70 proc.
Za wyjątkiem prowincji Hubei, większość pozostałych obszarów stopniowo wznawia prace. Niektóre fabryki zrobiły to już w zeszłym tygodniu, więcej w tym, jednak większość z nich nadal ma ograniczoną działalność, a niektóre są całkowicie zamknięte – czytamy w komunikacie firmy, opublikowanym pięć dni temu.
Norman Global Logistics szacuje, że zdolność dostawcza fabryk z Chin pozostanie na niskim poziomie jeszcze przez część marca.
Gdy wrócą do „pełnej mocy”…
Zdaniem operatora logistycznego, w tej chwili głównymi ograniczeniami przy realizacji transportów związanych z Chinami są m.in.: zamknięte drogi (których liczba spadła w ciągu ostatniego tygodnia), niedobór kontenerów chłodniczych, anulowane rejsy na trasie Azja – Europa i Azja – Stany Zjednoczone oraz braki kadrowe (np. kierowców).
Jak dotąd utrudnienia widać również w transporcie lotniczym. Magazyny przeznaczone dla towarów importowanych w Chinach stoją przepełnione, bo odbiorcy nadal nie są w stanie zorganizować odbioru ładunków – donosi Norman Global Logistics. To jednak również się zmienia, bo importerzy powoli wznawiają działalność. Utrudniony jest również przepływ towarów w drugą stronę. Ponieważ wiele z chińskich fabryk stanęło, również eksport zamarł. Jak czytamy w raporcie firmy, „od wybuchu wirusa anulowano ponad 25 tys. lotów tygodniowo”.
Jednocześnie już teraz firma zauważa, że gdy tylko fabryki wrócą do “pełnej mocy”, może się pojawić problem z brakiem miejsca i sprzętu, niezbędnego do przewożenia towaru.
Gospodarka obrywa
Kiedy taki boom nastąpi – tego nie wiadomo. Bałtycka i Międzynarodowa Rada Morska podaje trzy scenariusze. Pierwszy, najbardziej optymistyczny, zakłada normalizację prac chińskich zakładów już na początku marca. Drugi – w kwietniu, co może doprowadzić do poważniejszych zakłóceń łańcucha dostaw. Trzeci, pesymistyczny, mówi o gwałtownym rozprzestrzenianiu się wirusa, trudnym do oszacowania. Ostatecznie jednak mogącym doprowadzić do globalnego kryzysu łańcuchów dostaw – podaje wnp.pl.
Dane, dotyczące zakłóceń w ciągłości łańcuchów dostaw i ich wpływie na działalność firm już są. Widać to chociażby po indeksie Shanghai Containerized Freight Index.
Jeszcze „21 lutego średnia stawka frachtu w umowach spot z portów chińskich do innych portów wynosiła 887,72 dolarów/TEU i tylko w ciągu tygodnia zmalała o 22,86 dolarów” – podaje gospodarczy portal.
Najnowsze dane z indeksu nie napawają optymizmem. 28 lutego średnia stawka spadła już do 875,76 dolarów/TEU, czyli o 11,96 dolara.
A porty to nie wszystko. Obrywają również m.in. producenci samochodów, którzy korzystali z części sprowadzanych z Chin – głównie z odciętego dziś od świata Wuhan. Globalna gospodarka reaguje. Międzynarodowy Fundusz Walutowy zastrzegł kilka dni temu, że z dużą dozą prawdopodobieństwa obniży prognozę wzrostu.
Tymczasem Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju już obniżyła prognozę gospodarczą na ten rok – ze wzrostu 2,9 (prognozowanego pod koniec zeszłego roku) do 2,4 proc. Twierdzi bowiem, że sytuacja gospodarcza związana z koronawirusem może doprowadzić wiele krajów do recesji – podaje Reuters.
Fot.Pixabay/geralt/public domain