TransInfo

Fot. Wikimedia Commons/ Lars Bo Wassini. GNU Free Documentation License

Nawet 125 tys. koron duńskich rocznie. Tyle wyniosą przewoźników nowe opłaty drogowe

Organizacja duńskich przewoźników DTL obawia się konsekwencji wprowadzenia myta, które ma być pobierane od 2025 r.  Związek przygotował wyliczenie, z którego wynika, że nowa opłata będzie miała poważny ekonomiczny wpływ na działalność firm przewozowych. 

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty

Opłaty drogowe od pojazdów ciężarowych w Danii mają wejść w życie 1 stycznia 2025 r. Ich wysokość będzie uzależniona od klasy emisji CO2. Na mocy porozumienia w sprawie ekologicznego transportu, które duński rząd zawarł przed wakacjami, nowa opłata zostanie wprowadzona w kilku etapach. 

Od 2025 r. pojazdy ciężarowe o dmc powyżej 12 ton będą podlegały mytu na sieci dróg krajowych i części sieci dróg gminnych, w tym w strefach ekologicznych. Mowa tu o łącznie około 4 tys. km, z czego 1,3 tys. km to autostrady, a około 1 tys. km to drogi w strefach ekologicznych Kopenhaga/Frederiksberg, Aarhus, Odense i Aalborg. 

Pojazdy o masie od 3,5 do 12 ton będą objęte systemem dopiero od 2027 r. 

Od 2028 r. cała sieć dróg publicznych w Danii o długości w sumie około 75 tys. km zostanie objęta opłatami. Dodatkowo w tym samym roku wysokość danin zostanie podniesiona. 

“Poważne obciążenie”

Związek duńskich przewoźników DTL postanowił wyliczyć maksymalny koszt, jaki poniosą firmy po wprowadzeniu opłat. Z jego kalkulacji wynika, że w przypadku 56-tonowego zestawu z silnikiem Diesla, który pokonuje rocznie ok. 100 tys. km po Danii, firma przewozowa zapłaci 126,3 tys. koron duńskich opłat (ok. 80 tys. zł). 

Nadchodzące myto od samochodów ciężarowych będzie bardzo poważnym obciążeniem dla duńskich przewoźników i ich klientów, a do tego dochodzą bardzo wysokie ceny paliwa. Trudno dostrzec możliwości ucieczki przed dużymi opłatami, jeśli ceny ciężarówek elektrycznych będą równie wysokie jak dziś –  mówi Ove Holm, dyrektor ds. polityki biznesowej w DTL.

Holm podkreśla również, że cena energii elektrycznej poszybowała w górę i czasami przewyższa cenę oleju napędowego. Alternatywą według niego są ciężarówki napędzane wodorem. 

Cena ciężarówki elektrycznej jest za wysoka. Albo producenci będą musieli drastycznie ją obniżyć, albo państwo musi zapewnić przewoźnikom wielomilionowe dotacje, tj. co najmniej milion koron na pojazd elektryczny. W przeciwnym razie znajdziemy się w sytuacji, w której branża transportowa będzie zmuszona jeździć na oleju napędowym i emitować CO2” – dodaje Ove Holm.

Mimo generalnej krytyki rozwiązania, Holm znalazł jeden jego aspekt, który jest w stanie pochwalić. 

Pozytywne jest to, że również zagraniczne ciężarówki są objęte opłatą kilometrową – oświadcza. 

Tagi