Polski rząd chce, by dyrektywa o delegowaniu nie dotyczyła transportu. Takie rozwiązanie to ogromna szansa dla polskich firm

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut
|

22.06.2017

Polska byłaby gotowa wycofać swój sprzeciw wobec przepisów planowanych w ramach rewizji dyrektywy o delegowaniu, jeśli UE zgodziłaby się wyłączyć spod nich pracowników sektora transportu.

W zeszłym tygodniu w Luksemburgu w trakcie posiedzenia EPSCO (Rady ds. Zatrudnienia, Polityki Społecznej, Zdrowia i Spraw Konsumenckich) odbyła się m.in. debata na temat projektu zmieniającego dyrektywę o delegowaniu pracowników.

Po dyskusji wiceminister Marcin Zieleniecki oznajmił dziennikarzom – “Polska mogłaby rozważyć przyjęcie propozycji w sprawie pracowników delegowanych, jeśli w zamian odrzucone zostałyby pomysły dotyczące firm działających w sektorze transportu międzynarodowego – mówił w Luksemburgu wiceminister Zieleniecki. – “Wiele zależy od ustępstw dotyczących możliwego kompromisu, który może się pojawić.”

Nie tylko Polakom nie podobają się propozycje KE

Zobligowanie firm transportowych do stosowania przepisów o pracownikach delegowanych, czyli m.in. stosowania płacy minimalnej wobec kierowców obsługujących przewozy międzynarodowe już po trzech dniach pobytu w państwie trzecim to nowy element, budzący w tej chwili największe kontrowersje”– komentował wiceminister.

“Dzisiejsza dyskusja pokazuje, że liczba państw krytycznych w stosunku do tego elementu jest dużo większa (niż wobec tylko propozycji o pracownikach delegowanych)” – powiedział po czwartkowym posiedzeniu wiceminister Zieleniecki.

Dla krajów Europy Wschodniej i państw na peryferiach UE, takich jak Hiszpania czy Portugalia, propozycja Pakietu Mobilności dot. delegowania pracowników jest nie do przyjęcia. Stosowanie płacy minimalnej wobec kierowców obsługujących przewozy międzynarodowe już po trzech dniach pobytu w państwie trzecim może okazać się niemożliwe do wykonania.

Polscy dyplomaci nieoficjalnie liczą na Estończyków, którzy 1 lipca przejmą przewodnictwo w Radzie UE. Istnieje szansa, że spojrzą oni na kwestię delegowania pracowników nie tylko przez pryzmat oczekiwań krajów Starej Unii.

O co chodzi z tą dyrektywa o delegowaniu?

Dyrektywa 96/71/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 16 grudnia 1996 r. dotycząca delegowania pracowników w ramach świadczenia usług reguluje m.in. zasady delegowania, jak również kwestie minimalnych warunków zatrudnienia pracowników delegowanych tymczasowo do wykonywania pracy na terytorium innego państw członkowskiego.

Prace nad jej rewizją toczą się od marca 2016 roku, gdy Komisja Europejska zaproponowała zasadniczą zmianę w obecnie obowiązującej dyrektywie. Zmiana ta polega przede wszystkim na ograniczeniu czasu legalnego delegowania (24 miesiące) oraz zniesienia minimalnych stawek wynagrodzenia na rzecz płacy takiej samej jaką otrzymują lokalni pracownicy i tych samych przywilejów, przy uwzględnieniu m.in. układów zbiorowych pracy. Po upłynięciu 24 miesięcy pracownik praktycznie musiałby zostać zatrudniony w kraju delegowania.

Jeżeli zmiany zostałyby wprowadzone, byłby to kolejny cios wymierzony m.in. w polskich przedsiębiorców. Do bogatszych krajów UE delegowanych jest ok. pół miliona pracowników z Polski.

Natomiast rozwiązania dotyczące transportu KE przedstawiła 31 maja w tzw. Pakiecie Mobilności. Zgodnie z nimi delegowaniem i płacą “taką samą” objęci są kierowcy wykonujący kabotaż, lub przewozy dwustronne (typu cross trade) powyżej 3 dni w miesiącu na terytorium konkretnego państwa członkowskiego.

Generalnie rzecz biorąc to regulacja ta byłaby gwoździem do trumny polskiego transportu, ponieważ polscy przewoźnicy wykonują głównie przewozy na długich trasach uzupełniając je kabotażem. Co za tym idzie, większość pracy kierowców świadczonej dla naszych pracodawców podlegałaby dyrektywie o delegowaniu, a to oznacza wyrzucenie nas z rynku. Mowa tu w szczególności o mikroprzedsiębiorstwach, które stanowią około 95% polskiego transportu. Jeśli nie uda się skutecznie przeciwstawić tym rozwiązaniom lub ich złagodzić, przyszłość naszej branży stoi pod dużym znakiem zapytania” – komentuje Maciej Wroński z TLP.

Głosowania w Parlamencie Europejskim w sprawie zmian w dyrektywie o delegowaniu pracowników są przewidziane już na 12 lipca 2016 r..

Europosłowie jedno, rząd drugie

Jak informuje RMF24, o deklaracji rządu o gotowości do kompromisu krytycznie odniosła się europoseł Danuta Jazłowiecka.

Posłance nie podoba się wymiana na zasadzie „odpuszczamy kwestię delegowania w zamian za…”.

To wbrew wszelkim zasadom negocjacji. Dlaczego mamy poświęcać polskich pracowników wyjeżdżających za granicę na budowy, polskich pracowników zatrudniających się w szklarniach, pielęgniarki czy opiekunki, by ocalić transportowców? Czy sektor budownictwa, rolnictwa jest gorszy od kierowców?” – podsumowuje Jazłowiecka.

Wg poseł Jazłowieckiej polski rząd nie powinien publicznie ujawniać swojego stanowiska negocjacyjnego, ponieważ fakt ten wykorzystają to inne kraje UE:

To, co się stało, utrudni  w dodatku rokowania w Parlamencie Europejskim, które równolegle toczą się w sprawie delegowania. To po prostu zaszkodzi Polsce” – dodaje.

 

Komentarz redakcji:

Będzie krótko… W tej całej nagonce gospodarczo-politycznej na polski transport oczekujemy, że nasi reprezentanci będą w stanie się porozumieć i wypracować wspólne stanowisko, aby lobbować na rzecz polskich interesów skuteczniej. Póki co mamy chyba zbyt wysokie oczekiwania…

 

Foto: wikipedia.org

Tagi