TransInfo

Babcia za kierownicą ciężarówki. Oto przykład, jak należy realizować swoje marzenia

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty

Najpierw kwiatki i pszczółki, teraz ryk maszyny i zapach spalin. Jelena Socharczuk, która przez całe życie pracowała jako pszczelarz, opowiada, dlaczego po tym, kiedy została babcią, zmieniła zawód. I to bynajmniej nie z powodu zarobków.

Jelena pochodzi z Białorusi, z rejonu stołpeckiego w obwodzie mińskim. Z wykształcenia i – do niedawna – wykonywanego zawodu jest pszczelarzem. Czy była szczęśliwa? Nigdy nie narzekała, choć praca nie przynosiła jej satysfakcji.

– Zawsze byłam zdesperowana. Potrzebowałam ruchu, kochałam szybkość – mówi Jelena w wywiadzie dla portalu tut.by.

Przypadkowe odkrycie

Szybko jednak wyszła za mąż, urodziła dwójkę dzieci. Dom, rodzina, praca w pasiece – wir codziennego życia wciągnął ją na dobre. Mijały lata, dzieci dorosły. Jelena została babcią. Niby wszystko dobrze się ułożyło, jednak poczucie pustki jej nie opuszczało. Czuła, że czegoś jej brakuje. Czego dokładnie – dowiedziała się całkiem przypadkowo.

– Wpadłam kiedyś na stację benzynową, gdzie obok był parking dla ciężarówek. Patrzę, ze sklepu wychodzi młoda para z zakupami i kierują się do ciężarówek. Mężczyzna otworzył swojej damie drzwi pojazdu z taką galanterią, że szczęka mi opadła. Jeszcze długo patrzyłam w ślad za nimi. Wtedy mnie olśniło – chcę usiąść za kierownicą takiego pojazdu i ruszyć w drogę, w dal – wspomina Jelena Socharczuk.

Na kurs prawa jazdy zapisała się już następnego dnia.

Rok przygotowań

Jelena szykowała się do nowego zawodu przez cały rok. Otrzymała prawa jazdy, kwalifikacje międzynarodowego kierowcy ciężarówki, zdobyła też uprawnienia do transportu ładunków niebezpiecznych.

Pierwsze schody pojawiły się już w czasie szukania pracy.

– Okazało się, że nikt nie chce zatrudnić na takie stanowisko kobiety. Tym bardziej bez stażu i doświadczenia – twierdzi Jelena.

W końcu udało jej się zatrudnić w rosyjskiej firmie. Być może dlatego, że rekrutację przeprowadziła też kobieta. Angaż dostałaa jeszcze tego samego dnia.

– Udowodnij im, dziewczyno, że kobieta potrafi wykonywać ten zawód nawet lepiej niż faceci – miała usłyszeć od zastępcy dyrektora generalnego, która przeprowadziła z nią rozmowę kwalifikacyjną.

Pierwsza trasa

Wkrótce wyruszyła w swoją pierwszą, 3-tygodniową trasę na linii Białoruś-Czechy-Kazachstan-Rosja. Czy się bała? Oczywiście. Panicznie. Jednak kierując ogromną maszyną czuła coraz większą dumę, że potrafiła tego dokonać.

– Czułam się jak królowa. Jechałam, jakbym płynęła po bezkresnej drodze – mówi Jelena.

Dziś ma już za sobą 5 lat pracy, 900 tys. przejechanych kilometrów i 19 odwiedzonych państw. Często czuje się zmęczona, ale nigdy nieszczęśliwa.

– Będę pracować, dopóty wystarczy mi sił i zdrowia. Kwiatki i pszczółki zatrzymam na starość – zapewnia Jelena.

Fot. Archiwum prywatne Jeleny Socharczuk

Tagi