W środę policja zjawiła się na parkingu by zidentyfikować strajkujących i umożliwić im złożenie zeznań w sprawie karnej, którą wytoczyła im firma Agmaz. Edwin Atema przekonuje jednak, że kierowcy nie znają dokładnych zarzutów i oskarżył Agmaz o „bandyckie” zachowanie i stosowanie „wątpliwych metod”, dodając, iż zalecił kierowcom składanie zeznań tylko po uprzedniej konsultacji z prawnikiem.
Co więcej, Atema uważa, że kierowcy nie powinni być zbiorowo reprezentowani przez jednego adwokata, a każdy z nich powinien mieć własnego prawnika. To zaś, według jego słów, będzie wymagało „autobusu pełnego prawników” i sprawi, że sprawa będzie ciągnęła się miesiącami.
Renate Sternatz, wiceprzewodnicząca DGB na landy Hesja i Turyngia twierdzi natomiast, że „kryminalizacja kierowców jest oburzająca”. Przekonuje ponadto, że protestujący obawiają się ataków ze strony firmy.
„Chociaż kierowcy ci przybyli do Europy aby pracować i zarabiać pieniądze na utrzymanie swoich rodzin, są wykorzystywani i kryminalizowani przez swoją firmę” – twierdzi Renate Sternatz.
Ponowny strajk
Od połowy lipca kierowcy firmy Agmaz strajkują na parkingu w południowej Hesji. Zatrzymali tam ciężarówki i domagają się wypłaty zaległych wynagrodzeń. Lokalna policja monitoruje sytuację, jednak nie dochodzi tam do zakłócania porządku. To już kolejny strajk pracowników firmy. Wcześniejszy protest miał miejsce w kwietniu.
Kierowcy przekonują, że będą strajkować do momentu, kiedy wszyscy z nich dostaną zaległe wynagrodzenie.
W ubiegłym tygodniu Łukasz Mazur, szef Agmazu, powiedział Trans.INFO, iż wszystkie wynagrodzenia były wypłacane zgodnie z umowami, a obecny strajk traktuje jak nielegalny protest, zaś żądania wypłacenia pieniędzy – jak roszczenia okupu za zatrzymane ciężarówki z towarem.
Według relacji niemieckich mediów, polska grupa transportowa złożyła na strajkujących truckerów doniesienie do prokuratury w Darmstadt.