Strajk zorganizowany jest przez rodzinne firmy transportowe z województwa lubelskiego oraz polityków Konfederacji. Akcja rozpocznie się około godziny 9 konferencją prasową, następnie ok. godz. 10 ciężarówki ruszą drogą S2, później S8 i DK50. Pojazdy nie będą wjeżdżać do stolicy, jedynie ją objadą.
Organizatorzy nie chcą na razie zdradzać dokładnego miejsca zbiórki. Strajk zakończy się około godziny 12.
Postulaty protestujących mają przekazać rządowi reprezentanci przewoźników i członkowie Konfederacji.
W zeszłym tygodniu Konfederacja opowiadała o trudnościach branży transportowej na spotkaniu zespołu parlamentarnego. Niestety, ze strony rządowej nie padły wówczas żadne deklaracje. Najbliższy strajk będzie więc swego rodzaju ostrzeżeniem – tłumaczy jeden z organizatorów, Rafał Mekler, przewoźnik i lider Klubu Konfederacji w Lublinie.
Protestujący mają cztery postulaty.
1. Zablokowanie wjazdu naczep rosyjskich i białoruskich do Polski.
Firmy z tych krajów stopniowo wypierają nas z rynku. Dziś są w stanie zapewnić klientowi transport na całym odcinku np. Europa Zachodnia – Białoruś, bo w przeciwieństwie do nas nie muszą przeładowywać towaru na granicy – tłumaczy Mekler. – Firmy białoruskie i rosyjskie, które mają w Polsce swoje oddziały, są dziś de facto bezkonkurencyjne.
2. Zakaz rejestracji firm z kapitałem białoruskim i rosyjskim w Polsce.
Szacuje się, że zarówno Rosjanie, jak i Białorusini zakładają w Polsce przede wszystkim firmy z branży transport drogowy towarów. O tym, ile z nich powstało w ostatnim czasie przeczytacie w wydawanym przez redakcję “Magazynie Menedżerów Transportu”.
3. Wprowadzenie odpowiedzialności nadawcy za uiszczenie zapłaty firmie transportowej.
Należy wpłynąć na nadawców, by roztropnie dobierali pośredników. Chcemy, by ustawowo został wprowadzony obowiązek nadawcy za opłacenie usługi, jeśli po zrealizowaniu transportu okaże się, że pośrednicy są niewypłacalni – tłumaczy Rafał Mekler.
Zauważa przy tym, że w dobie spowolnienia gospodarczego, niskich stawek i wydłużających się terminów płatności, wciąż zdarza się, że z powodu udziału w łańcuchu logistycznym tzw. fałszywych spedycji, przewoźnicy po wykonaniu zlecenia nie dostają pieniędzy.
4. Przywrócenie zezwoleń dla przewoźników ukraińskich na przewozy bilateralne.
Będziemy się domagać od rządu przywrócenia tych wymogów, na dodatek powiązania ich z warunkiem korzystania przez przewoźnika wjeżdżającego z Ukrainy do Polski pojazdu przynajmniej spełniającego normę Euro 3. Taki warunek ekologiczny został swego czasu wprowadzony przez stronę ukraińską, jednak przez naszą nie – tłumaczy rozmówca Trans.INFO.
Dodaje przy tym, że po wprowadzeniu ekologicznego warunku przez stronę ukraińską, przewoźnicy, którzy dotąd realizowali na Wschód transport starymi pojazdami o niższej normie Euro, muszą szukać nowych tras.
Nie ma się co oszukiwać. Na Ukrainę, biorąc pod uwagę tamtejsze drogi, większość przewoźników nie wysyłała pojazdów nowych. Tymczasem z taką flotą trudno o znalezienie alternatywy. Na Zachód nie pojadą, bo nie będą w stanie opłacić np. tamtejszych wysokich opłat za przejazd (np. w Niemczech, gdzie opłaty są uzależnione od klasy emisji). Nie pojadą na Południe, bo rynek jest już tam obstawiony. Alternatywą może być Skandynawia, ale też nie wszędzie. W Norwegii też wymagają ekologicznej floty. Pozostałe rynki będą za małe. Ostatecznie tym przewoźnikom nie zostanie nic innego, jak jeździć na Białoruś, gdzie jeżdżą przewoźnicy m.in. z woj. lubelskiego, a to doprowadzi do nadpodaży pojazdów i spadku stawek – tłumaczy.
Protestujący, po przekazaniu rządowi postulatów, dadzą mu 14 dni za odniesienie się do nich.
Jeśli nie będzie odpowiedzi, nie poprzestaniemy na strajku ostrzegawczym. Dziś u wielu przewoźników ciężarówki stoją pod płotem, bo obłożenie ładunkami jest na ledwie 50 proc. Skoro więc stoją u nas pod płotem, to mogą równie dobrze stać na rondzie de Gaulle’a w Warszawie – kwituje Mekler.