Zakaz handlu w niedzielę już od marca. Na pewno wpłynie na transport i logistykę

Ten artykuł przeczytasz w 8 minut

Od 2,5 do 5 proc. zmaleje sprzedaż, co pośrednio uderzy w przewoźników. Spadek obrotów ma być niemal jeden do jednego – szacują eksperci. Są jednak też efekty pozytywne – na ustawie na pewno zyska branża kurierska.

Andrzej Duda podpisał ustawę o ograniczeniu handlu w niedziele i święta. W związku z tym od 1 marca 2018 r. w te dni zakazany będzie handel i wykonywanie czynności z nim związanych. W tym roku ograniczenie będzie dotyczyć dwóch środkowych niedziel miesiąca. W 2019 r. – wszystkich, poza ostatnią w miesiącu. Od 2020 r. – już każdej.

Wyjątki od zakazu wprowadzonego w ustawie

Dni, w które będzie można handlować:
1) kolejne dwie niedziele poprzedzające pierwszy dzień Bożego Narodzenia,
2) niedziela bezpośrednio poprzedzająca pierwszy dzień Wielkiej Nocy,
3) ostatnia niedziela przypadająca w styczniu, kwietniu, czerwcu i sierpniu.

Przykładowe placówki, w których będzie można handlować:
1) stacje paliw płynnych,
2) apteki,
3) placówki handlowe, w których przeważająca działalność polega na handlu kwiatami, pamiątkami, dewocjonaliami, prasą, biletami komunikacji miejskiej, wyrobami tytoniowymi, kuponami gier losowych
4) sklepy internetowe,
5) placówki handlowe na dworcach, w zakładach hotelarskich, portach lotniczych,
6) piekarnie, cukiernie, lodziarnie, środki transportu

 

Branża transportowa w napięciu czekała na ostateczny kształt ustawy. Szacowano bowiem, że jeśli w życie wejdą najbardziej restrykcyjne zapisy, obroty przewoźników spadną nawet o ponad 7 proc., z Polski zaczną uciekać zagraniczne firmy, a w całej logistyce pracę mogłoby stracić nawet ponad 33 tys. osób – wynikało z raportu„Branża logistyczna. Wpływ zakazu handlu w niedziele”, opracowanego przez serwis Polityka Insight.

Dziś, gdy wiadomo, że ustawa będzie dotyczyć handlu (czyli wymiany towaru na gotówkę) oraz wykonywania czynności z nim związanych („bezpośrednio związanych z handlem oraz z magazynowaniem towarów lub ich inwentaryzacją”), eksperci uspokajają, że negatywny efekt dla branży będzie dużo mniej odczuwalny. Niektóre firmy nie będą jednak w stanie ustrzec się przed nim całkowicie.

Niższa sprzedaż nie ucieszy branży

– Owszem, niemal całkowicie znikną efekty bezpośrednie ustawy. Minimalne będzie ryzyko uciekania z kraju międzynarodowych centrów dystrybucyjnych, gdyż w dalszym ciągu będą one mogły działać, w razie potrzeby rozkładając sobotnie lub poniedziałkowe szczyty dystrybucyjne na niedzielę – przekonuje Adam Czerniak, główny ekonomista Polityka Insight i autor wspomnianego raportu.

W dalszym ciągu branży grożą jednak efekty pośrednie. Wszystko przez spadki sprzedaży. Jak szacuje ekspert, w ciągu pierwszych lat wchodzenia w życie ustawy, zmaleje ona o 2,5 – 5 proc. Spowoduje przy tym zmniejszenie obrotów w branży transportowej niemal jeden do jednego. – Jeśli zostaniemy przy wariancie maksymalnym, czyli przy 5-procentowych spadkach w handlu w sklepach wielobranżowych i supermarketach, wówczas obroty w transporcie spadną o około 4,7 proc. – szacuje.

Oni „nie dostaną tak mocno po głowie”

Najmocniej odczują to małe firmy transportowe, obsługujące niewielką liczbę sklepów czy hurtowni.

– Zaostrzy się rywalizacja między małymi, a większymi przewoźnikami. W rezultacie tym mniejszym może grozić nawet bankructwo. Na razie jednak za wcześnie, by szacować, o jakich liczbach mowa – zastrzega ekspert dodając przy tym, że zatrudnienie w całej branży może spaść w najgorszym wypadku nawet o około 20 tysięcy osób, głównie w transporcie.

– Centra logistyczne czy dystrybucyjne, mówiąc kolokwialnie, nie dostaną tak mocno po głowie. Oczywiście, pewien spadek obrotów tam również może być dostrzegalny, jednak dużo mniejszy. W konsekwencji niewielkie będzie również jego przełożenie na zatrudnienie – dodaje.

Może jedynie nieco zwiększyć się trudność pracy w tych miejscach. – Ustawa wprowadza pewne ograniczenia w działaniu firm, z którymi współpracują. Trzeba więc będzie włożyć więcej wysiłku w planowanie tej współpracy. Na szczęście są to ograniczenia przewidywalne, ponieważ jest już kalendarz, który pokazuje, w które niedziele handel będzie zakazany. Nie będzie więc to jakiś problem nie do przejścia – zapewnia dr hab. Arkadiusz Kawa z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

– Dużo gorzej jest, gdy pojawiają się ograniczenia nieprzewidywalne, na przykład zmienia się pogoda i następuje nagły, wzmożony popyt na jakiś towar, którego nie ma zbyt wiele w sklepach – dodaje. – To jest dużo większe wyzwanie dla centrów dystrybucyjnych.

Czy w niedzielę będą mogły być wykonywane prace w magazynach?

W ustawie czytamy, że zakazane będą również czynności związane z handlem, na przykład z magazynowaniem towarów lub ich inwentaryzacją. Według ekspertów z którymi rozmawialiśmy, nie będzie to jednak niosło za sobą negatywnego wpływu na branżę.

– Nie chodzi o magazynowanie na poziomie hurtowym, przynajmniej w taki sposób interpretuję ustawę. Chodzi, według mnie, o zapis, który przeciwdziała temu, by nagle sklepy takie jak Tesco albo Carrefour zaczęły funkcjonować jako magazyny. Nie dotyczy on centrów magazynowych, bo wówczas, w związku z ustawą, nie mogłyby one przygotowywać transportu na 6 rano w poniedziałek do sklepów – argumentuje Adam Czerniak.

Podobnego zdania jest dr hab. Arkadiusz Kawa. – Przecież magazynowanie to czynność ciągła. Gdyby ustawa jej zakazywała w stosunku do wspomnianych centrów, co by to oznaczało? Że należy je opróżnić przed weekendem? – pyta retorycznie.

Kurierzy zyskają

Jedno jest pewne. Na zakazie handlu w niedzielę zyskają firmy kurierskie. Ponieważ e-sklepy są wyłączone z ustawy, wielu ekspertów przewiduje, że Polacy skierują się ku zakupom online. Już teraz w ten sposób kupuje ponad połowa z nas (54 proc.). Głównie ze względu na to, że można to robić przez całą dobę (zachwala to 82 proc. kupujących) – wynika z ostatniego raportu „E-Commerce w Polsce. Gemius dla e-Commerce Polska”.

– Skorzystają podmioty świadczące usługi dookoła całego biznesu e-commerce, które sprowadzają użytkowników, publikują reklamy, rozliczają się za konwersję, skończywszy na tych, które po prostu dostarczają paczki, pakują, zajmują się przygotowaniem towaru, a ostatecznie dostawą pod drzwi konsumenta, który taki towar zamówi – ocenia Zbigniew Nowicki, dyrektor zarządzający Bluerank, przewodniczący Rady Izby Gospodarki Elektronicznej, w rozmowie z agencją informacyjną Newseria.

To nie wszystko. Zmienić się może również strategia prowadzenia biznesu firm stacjonarnych, które posiadają e-sklepy.

– Od marca przyszłego roku podmioty, które prowadzą handel w świecie rzeczywistym, czyli mają swoje salony sprzedaży, sklepy, sieci handlowe, ale jednocześnie działają w internecie, będą musiały przesunąć część wydatków do obszaru online, żeby zbilansować brakujące niedziele – tłumaczy Nowicki.

Pojawiły się również pierwsze głosy, że sieci handlowe będą otwierać swoje salony nawet w niedziele, jednak na zasadzie „show roomów”, a więc miejsc, gdzie klienci będą mogli oglądać czy przymierzać towary, ale nie kupować. To będzie możliwe online.

Efekty już po pierwszym miesiącu

To wszystko oznacza jeszcze więcej zleceń dla kurierów. Będzie o co walczyć, bo w 2017 r. wartość rynku e-commerce wynosiła 40 mld złotych, czyli niemal o 5 mld więcej niż w 2016 r. W związku z czym Polska już wtedy znajdowała się na piątym miejscu w Unii Europejskiej, jeśli chodzi o wielkość tego rynku. Już wtedy eksperci przekonywali, że znalezienie się tuż za podium, na czwartym miejscu, jest kwestią „najbliższych lat”.

Czy jednak rzeczywiście Polacy masowo skierują się ku e-handlu? A może nadal będą kupować stacjonarnie, jednak większe ilości towarów tuż przed weekendem? To jak na razie trudno oszacować.

– Na razie nie mamy żadnych danych, które by pokazywały, jak wprowadzenie tego typu ustawy wpływa na nawyki polski konsumentów – zauważa główny ekonomista Polityka Insight. – Przypuszczam jednak, że efekt będzie bardzo szybko widoczny, bo ludzie nie będą pamiętać, w które niedziele można kupować, a w które nie. W związku z tym zrezygnują z zakupów w ten dzień dość szybko, gdyż nie będą chcieli całować klamki.

Zdaniem eksperta, od razu nastąpi więc większy, niżby to wynikało z przepisów ustawy, odpływ handlu w siódmy dzień tygodnia i przeniesienie go na inne dni. Pierwsze efekty będą więc widoczne już po pierwszym miesiącu. O trendach będzie można mówić dopiero po roku.

Fot. Pixabay/nadinheli22

Tagi