Spisali transport na straty? Niepokojące wieści z Europarlamentu

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Parlament Europejski jest bliski zakończenia prac nad stanowiskiem w sprawie dyrektywy o pracownikach delegowanych. Z nieoficjalnych informacji do których dotarł PAP, wynika, że europosłowie opowiedzą się za ograniczeniem do 24 miesięcy okresu delegowania. Niestety może się odbyć kosztem transportu. Projekt stanowiska Europarlamentu jest podobno zbieżny z postulatami, które w tej sprawie postawił francuski prezydent.

Propozycje zmian w dyrektywie o delegowaniu, które jeszcze w ubiegłym roku przedstawili unijni urzędnicy, są dla Polski niekorzystne. Jesteśmy bowiem w gronie krajów należących do Unii, które wysyłają do pracy za granicą najwięcej pracowników. To, co godzi w interesy polskich przedsiębiorców, to przede wszystkim zasada równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu (do tej pory wobec pracownika delegowanego musiała być stosowana jedynie płaca minimalna w danym kraju). Do takiego rozwiązania namawiał Emmanuel Macron, prezydent Francji, który latem odwiedził kilka krajów Europy Środkowo-Wschodniej, by zdobyć poparcie dla swojego stanowiska.

Dla polskich i wschodnioeuropejskich przewoźników przyjęcie przepisów, które by wprowadzały w UE zasadę równej płacy miałoby bolesne skutki. Musieliby bowiem płacić kierowcy wysłanemu w trasę do innych krajów UE, stawkę taką, jaka w nich obowiązuje dla miejscowych kierowców. A w przypadku krajów zachodnich, oznaczałoby to większe koszty poniesione na pracownika i w konsekwencji mniejszą konkurencyjność w porównaniu z firmami z Francji czy Niemiec. Zwrócił na to niedawno uwagę wicepremier Mateusz Morawiecki, który stwierdził, że „proponowane są rozwiązania, które są bardzo niedobre dla konkurencyjności całego przemysłu europejskiego, a w szczególności państw Europy Środkowo-Wschodniej.

To nie jedyny problem – kolejnym jest kwestia różnic w przepisach o płacach w poszczególnych krajach Wspólnoty. Kierowca w ciągu miesiąca przemierza czasami nawet kilkanaście państw. Obliczenie jego zarobków na podstawie kilku lub kilkunastu różnych systemów prawnych będzie nie lada wyzwaniem. A dla firm oznacza jedno – kolejną barierę biurokratyczną.

Apele przewoźników bez echa

Niestety wieści, które dochodzą z nieoficjalnych źródeł PAP w Parlamencie Europejskim, świadczą o tym, że w sprawie sektora transportowego przeważa opcja forsowana przez Francuzów. Projekt stanowiska PE będzie najprawdopodobniej zbieżny z postulatami Francji. Komisja Europejska wprawdzie zaproponowała osobne przepisy dotyczące tylko transportu (również mocno niekorzystne dla Polski), ale w Parlamencie jest obawa, że nie wejdą one w życie przed najbliższymi wyborami w 2019 r.

– Nie chcemy tworzyć próżni prawnej, nawet jeśli uznajemy, że transport jest bardzo specyficznym sektorem – podkreśliło źródło wypowiadające się dla PAP.

Ponadto pracownik delegowany – według projektu stanowiska PE – będzie musiał otrzymać wszystkie części składowe wynagrodzenia, które dostaje na podobnym stanowisku lokalny pracownik w danym kraju. Delegowani mają dostawać także pełną rekompensatę za zakwaterowanie czy dojazdy, tak jak pracownicy miejscowi.

Wychodzi więc na to, że głos branży transportowej – nie tylko z Polski, został zignorowany, choć jeszcze w środę podczas seminarium w Parlamencie Europejskim mówiła o tym Emma Hadrovic z duńskiego zrzeszenia przewoźników ITD. Hadrovic przypomniała, że objęciu całej branży transportowej zasadami dyrektywy sprzeciwiają się również przewoźnicy z niektórych krajów Europy Zachodniej. Według niej, propozycje KE są szkodliwe dla sektora, ponieważ zmniejszą jego konkurencyjność i spowodują wzrost cen usług. Jej zdaniem, trudno sobie wyobrazić ich właściwe wdrożenie i egzekwowanie.

Delegowanie dłuższe niż chciał Macron?

Jest jednak też pozytywna informacja. Kompromis, nad którym pracują europosłowie, przewiduje też korzystne z punktu widzenia polskich firm elementy. Chodzi o ograniczenie delegowania do maksymalnie 24 miesięcy. Prezydent Macron upiera się przy tym, by okres delegowania wynosił nie więcej niż 12 miesięcy, czemu sprzeciwiała się Polska i inne kraje.

Źródła w Parlamencie Europejskim przewidują, że zapis o 24 miesiącach zostanie przyjęty podczas zaplanowanego na poniedziałek głosowania w komisji zatrudnienia i spraw socjalnych. Jeśli tak faktycznie się stanie, wówczas nawet przy bardziej restrykcyjnym podejściu państw członkowskich (czyli ograniczeniu delegowania do 12 miesięcy), możliwe będzie wypracowanie akceptowalnego dla Warszawy kompromisu – pisze PAP.

Parlament Europejski ma przyjąć stanowisko w sprawie dyrektywy o delegowaniu 26 października. Kilka dni wcześniej – 23 października, prawdopodobnie przyjęte zostaną stanowiska państw członkowskich UE. Później zaczną się negocjacje w sprawie ostatecznego kształtu zmian w dyrektywie.

Foto: European Union/European Parliament

Tagi