Fot. Dorota Ziemkowska, Trans.INFO

Przedstawiciele przewoźników mówią o “kataklizmie”. Tak źle nie było od dekady

- Niepowodzenia biznesowe wśród przewoźników rosną w tempie niespotykanym od ponad dekady. Jesteśmy świadkami kataklizmu, na który składają się wysoka inflacja i podwyżki stóp procentowych i do którego dochodzi w momencie, gdy wiele firm transportowych jest “podłączonych do aparatury podtrzymującej życie” - alarmuje Matt Howard, szef zespołu ds. niewypłacalności i windykacji w Price Bailey, analizując kondycję brytyjskiego sektora transportowego. W Polsce też widać wzrost bankructw przewoźników. I choć na razie liczba firm, które ogłosiły upadłość, nie jest potężna, to Maciej Wroński, prezes związku Transport i Logistyka Polska przestrzega: “Firmy transportowe, w swojej masie, umierają powoli i po cichu”. Bowiem to, że najbardziej widoczne są upadłości gigantów nie oznacza, że w masie małych przedsiębiorstw nie dzieje się nic złego.

Ten artykuł przeczytasz w 4 minuty

W ostatnich tygodniach media brytyjskie donosiły o kolejnych firmach transportowych, które dostały się pod zarząd sądowy. Opublikowany w listopadzie 2023 r. raport firmy Price Bailey alarmował, że w ciągu 12 miesięcy poprzedzających jego wydanie zbankrutowały aż 463 firmy transportowe.

Rok wcześniej w analogicznym okresie było ich o ponad połowę mniej – 225.

Przyczyn tego stanu rzeczy należy upatrywać, zdaniem ekspertów, w rosnących kosztach prowadzenia działalności.

Agresywne podwyżki stóp procentowych w tym roku naprawdę przykręciły śrubę (właścicielom firm – przyp.red.). Wielu przewoźników polega na finansowaniu dłużnym, aby sfinansować wszystko – od zakupu floty po codzienne koszty bieżące, co czyni ich podatnymi na rosnące stopy procentowe – komentuje Matt Howard.

O tym, jak bardzo wzrosły koszty prowadzenia działalności przez przewoźników, mówi też Road Haulage Association (RHA).

Koszty eksploatacji 44-tonowego samochodu ciężarowego wzrosły w ubiegłym roku o prawie 10 proc. (bez paliwa)” – czytamy w oświadczeniu organizacji.

Wskazuje ona również na niebagatelny wpływ spadku wolumenów przewożonych ładunków.

Apeluje przy tym do władz o “zmniejszenie presji kosztowej”. Wśród propozycji RHA pojawiło się m.in. tymczasowe zawieszenie podatku akcyzowego od pojazdów ciężarowych.

Na jeszcze jedną przyczynę zapaści brytyjskiej branży transportu drogowego zwraca uwagę Maciej Wroński, prezes związku Transport Logistyka Polska. Jego zdaniem winny jest przede wszystkim Brexit.

Wystarczy spojrzeć na liczby. I tak w 2023 roku odnotowaliśmy spadek brytyjskiego PKB o ponad 5 procent. Na skutek Brexitu ucierpiał handel towarami (-11 proc.) i inwestycje (-7 proc.) na brytyjskim rynku. A to oznacza drastyczny spadek popytu na usługi transportowe. Gdyby nie to, to wzrost kosztów łatwiej byłoby przerzucić na klientów – przekonuje.

Obawy polskich przewoźników

Wzrost liczby firm z problemami widać i na polskim podwórku – rok do roku liczba firm z branży transport drogowy towarów, które ogłosiły upadłość, wzrosła o ponad 70 proc. Tym niemniej trzeba pamiętać, że w praktyce oznacza to 12 firm w 2023 r. – wynika z najnowszych danych COIG.

Zdaniem Macieja Wrońskiego, prezesa TLP, “ sama liczba upadłości nie daje nam pełnego obrazu” sytuacji, w jakiej znajduje się dziś branża.

– Firmy transportowe, w swojej masie, umierają powoli i po cichu. Mały przewoźnik pozbywa się kolejnych pojazdów i kierowców, nierzadko zostawiając sobie tylko jeden zestaw, którym osobiście świadczy usługi. Te upadłości, które najbardziej widać, to domena większych firm prowadzonych w formie spółki prawa handlowego. Zwalnianych jest kilkudziesięciu lub nawet kilkuset pracowników – relacjonuje.

Stąd też obawy przed bankructwem są jak najbardziej realne.

– Dla większości polskich firm transportowych największym problemem jest zachowanie płynności finansowej, a także wygenerowanie dodatniej marży na prowadzonych operacjach transportowych. Problemy te mają niestety charakter obiektywny, mający źródło w obecnym braku równowagi między popytem na usługi transportowe a ich podażą. Stąd się biorą słuszne obawy przed widmem niewypłacalności. I jeżeli w 2024 roku sytuacja rynkowa nie ulegnie poprawie, to te obawy w wielu przypadkach staną się rzeczywistością – przekonuje Maciej Wroński.

Jego zdaniem kondycja branży transportowej w Polsce “jest taka sama, jak i jej klientów”.

– Na naszych oczach zwija się branża motoryzacyjna. I o ile korporacje generują wciąż zyski, to ich kooperanci powoli zwijają swoją działalność gospodarczą. Stąd nie ma się co dziwić, że w ślad za tym idą przewoźnicy, dla których nie ma zleceń ze strony automotive – tłumaczy prezes. – Gdyby gospodarka hulała, to wzrost kosztów miałby małe znaczenie. Tak jak miało to miejsce jeszcze w 2022 roku.

Współpraca: Gregor Gowans

Tagi