Odsłuchaj ten artykuł
fot. Pixabay/MichaelGaida/public domain
Jak będą wyglądać stawki w czwartym kwartale? “Korekta będzie nieunikniona”
– Z niepokojem obserwujemy grupę firm na rynku, które wykorzystując obecną sytuację, obniżają stawki nawet do poziomu kosztów, dążąc momentami do wojny cenowej – przyznaje Michał Niemojewski, process engineering manager CE w FM Logistic Central Europe. Korekta stawek, jego zdaniem, jest jednak nieunikniona.
Pandemia namieszała. Na początku przewoźnicy reagowali nerwowo, co sami przyznają.
Eksperci zwiastowali wielomiesięczne zamrożenie gospodarek, a przewoźnicy, świadomi konieczności spłaty swoich zobowiązań, podejmowali wszelkie zlecenia w celu utrzymania się na rynku. To musiało skutkować i skutkowało m.in. spadkiem stawek transportowych – wspomina Niemojewski.
Z drugiej jednak strony ci, którzy obsługiwali newralgiczne kierunki (np. Włochy), na których z powodu obostrzeń lokalnych podaż pojazdów była dużo mniejsza, potrafiła mocno windować ceny.
W obawie przed zamknięciem granic, część przewoźników wykorzystywała sytuację podnosząc stawki nawet o 50-60 proc. – wspomina Justyna Dobraś, dyrektor ds. dystrybucji międzynarodowej we Fresh Logistics Polska.
Korzystanie z tych przewoźników było nieuniknione, jednak firmy tylko w niewielkim stopniu korzystały z tych przewoźników, którzy windowali ceny.
Było to możliwe dzięki regularnej i partnerskiej współpracy z naszymi podwykonawcami, na stałych relacjach. Uchroniło nas to przed potencjalnymi stratami finansowymi – przyznaje przedstawicielka firmy.
Dziś firmy z branży TSL zauważają stopniowy powrót do równowagi.
Poziom stawek transportowych nadal jednak nie osiągnął poziomu sprzed pandemii – przyznaje Michał Niemojewski.
Patrzcie na pylony
A ich prognoza na najbliższe miesiące br. wydaje się jedną z ważniejszych kwestii, zwłaszcza w obliczu zbliżających się szczytów świątecznych.
Duża liczba zmiennych – począwszy od cen paliwa, przez rozwój pandemii i dostępność kierowców, aż po cenę euro czy wzrost popytu kanału e-commerce – jest dla wielu firm wyzwaniem, na które muszą się odpowiednio przygotować. W naszej ocenie w okresie świątecznym nie powinno dojść do dużego wzrostu stawek, choć firmy muszą być przygotowane na zaistnienie niespodziewanych sytuacji, które mogą wpłynąć na zmianę cenników przewoźników – uważa Dariusz Gołębiowski, dyrektor floty w Rohlig Suus Logistics.
Jak wskazuje, nawet 40 proc. oferowanej stawki we frachcie drogowym zależy od ceny paliwa.
W marcu, gdy w Polsce rozpoczęła się pandemia koronawirusa, ceny paliwa były niskie. Jednak sytuacja związana z obostrzeniami epidemiologicznymi nałożyła na przewoźników dodatkowe koszty – zwłaszcza te związane odpowiednim zabezpieczeniem kierowców oraz pojazdów. Co więcej, trudności w przemieszczaniu się i mniejsza dostępność kierowców również rzutowały na oferowane stawki – wspomina. – Na początku czerwca cena paliwa, a co za tym idzie również stawek we frachcie drogowym, zaczęły się stabilizować – dodaje.
Rzeczywiście. W czerwcu, po wyjątkowych spadkach z czasu zamrożenia gospodarki, ceny paliwa przekraczały już 4 złote. I to o kilkanaście groszy. Najnowsza prognoza paliwowa wieszczy nawet 4,40 za litr oleju napędowego i 4,49 za benzyny – wynika z danych e-petrol.pl.
Na razie obserwujemy, że od dłuższego czasu poziom stawek w krajach europejskich utrzymuje się na podobnym, stabilnym poziomie. Sytuacja jest na tyle przewidywalna, ponieważ w większości państw na finalną wysokość stawek wpływ mają te same czynniki, z których najważniejszym jest cena paliwa – a aby realnie zmienić stawki, ceny paliw musiałby wzrosnąć o 10-15 proc. – twierdzi Gołębiowski.
Nadejdzie nieuniknione?
Tym niemniej niektórzy z przedstawicieli branży przekonują, że wzrosty nastąpią. Zwłaszcza w obliczu wojny cenowej, do której doprowadzają niektórzy działający na rynku przewoźnicy.
Nie jest to strategia, którą podążamy, ponieważ w długiej perspektywie może przynieść naszym klientom więcej strat, niż korzyści. Zatem korekta stawek w kierunku sprzed pandemii będzie nieunikniona – kwituje Michał Niemojewski.
O takim kierunku mówi też Justyna Dobraś, która szacuje, że uzyskanie poziomu sprzed pandemii zajmie sporo czasu. Ona również wskazuje na niebagatelny wpływ otoczenia gospodarczego.
Ceny paliwa w marcu i kwietniu były niskie, od maja stopniowo rosną. Jeśli trend się utrzyma, wówczas będzie miało to przełożenie na wyższy poziom stawek w drugiej połowie roku – zauważa.
Analitycy przekonują jednak, że na razie ceny na stacyjnych pylonach nie powinni gwałtownie podskoczyć.
W najbliższym czasie ceny powinny oscylować w granicach 4,3–4,4 zł zarówno za benzynę, jak i olej napędowy – szacuje Jakub Bogucki, analityk rynku paliw e-petrol.pl, cytowany przez agencję Newseria.
Wpływ mają na to nadal stopniowe odbudowywanie się popytu oraz sytuacja międzynarodowa. Obserwować należy zwłaszcza to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, gdzie pandemia w dalszym ciągu blokuje popyt na paliwa i produkty ropopochodne.
Poza cenami paliw nie bez znaczenia są również inne czynniki.
Kurs euro gwałtownie wzrósł. Oczywiście można zaobserwować niewielkie spadki, ale ten proces głównie zależy od rynku finansowego i stanu gospodarki europejskiej – wskazuje Justyna Dobraś.
Jednocześnie zapewnia, że jak dotąd nie zaobserwowała w drugim półroczu br. silnych wzrostów.
Są kierunki, gdzie w sezonie letnim dostępność zasobów transportowych jest mniejsza, a popyt większy, ale takie sytuacje miały miejsce także w latach ubiegłych – kwituje.
A Wy, zaobserwowaliście już zmiany stawek?
Pomóżcie nam zbadać rynek i uzupełnijcie krótką ankietę. Wyniki będą nieocenione również dla Waszych biznesów.
fot. Pixabay/MichaelGaida/public domain