TransInfo

Fot. materiały prasowe

Jak Google przyspiesza cyfryzację logistyki i łańcucha dostaw?

Postępująca cyfryzacja łańcucha dostaw sprawia, że światy technologii i logistyki coraz bardziej się przenikają. Tworzą wspólną przestrzeń, w której spotykają się różne talenty, mentalności, podejścia i środowiska operacyjne. W miarę ewolucji tego trendu, uczestnicy dynamicznej relacji będą zmuszeni do porozumiewania się na zupełnie nowym poziomie.

Ten artykuł przeczytasz w 13 minut

Osobą, która zdobyła unikalną perspektywę pracy na wysokim szczeblu w obu tych światach jest Louisa Loran – była wiceprezes armatora Maersk i obecna globalna dyrektor ds. strategicznych branż transportu i logistyki w Google.

Podczas 6 lat spędzonych w Maersku, Loran pracowała m.in. nadzorując obszary rozwoju biznesowego, e-commerce, platform cyfrowych, zrównoważonego rozwoju, marketingu oraz analizy potrzeb klientów.

Następnie przeniosła się do Google’a, gdzie m.in. przez 2 lata pracowała jako szefowa ds. rozwiązań w sektorze łańcucha dostaw i logistyki dla regionu EMEA.

Te doświadczenia pozwoliły jej przekonać się na własne oczy, jak funkcjonują i rozwiązują problemy duże firmy technologiczne, a jak logistyczne.

Zrozumienie tych odmiennych podejść i kultur pracy staje się coraz ważniejsze w miarę zacieśniania się relacji między technologią a łańcuchem dostaw.

Dlatego też skontaktowaliśmy się z Louisą Loran, by skorzystać z jej ogromnej wiedzy i poznać jej opinię na temat funkcjonowania firm w tych dwóch odmiennych branżach oraz porozmawiać o tym, jak może ewoluować relacja między nimi.

Czytaj dalej, aby dowiedzieć się:

  • Jak Google przyspiesza cyfryzację logistyki i łańcucha dostaw.
  • Jakie są różnice między przedsiębiorstwami technologicznymi a logistycznymi w zakresie struktury i kultury pracy.
  • Jakie ryzyka muszą uwzględnić firmy logistyczne, planując wewnętrzne rozwiązania technologiczne.

Rola Google’a w logistyce i łańcuchu dostaw

W kontekście cyfryzacji logistyki i łańcucha dostaw, przychodzą na myśl systemy takie jak TMS, WMS, platformy zapewniające widoczność w czasie rzeczywistym i giełdy transportowe. Dlatego dla przeciętnego obserwatora może nie być od razu oczywiste, gdzie zaczyna się rola Google’a.

Jak więc Google wspiera cyfryzację tego sektora?

Według Loran, technologie stojące za popularnymi produktami konsumenckimi Google mają ogromny potencjał dla łańcucha dostaw i logistyki.

Weźmy na przykład Mapy Google – łatwo można je zaadaptować do potrzeb TMS i optymalizacji logistycznej. Ale to nie koniec. W rzeczywistości wszystko, co robi Google, tak naprawdę opiera się na przetwarzaniu danych i wykorzystywaniu sztucznej inteligencji, aby dane te były powszechnie użyteczne. Na przykład w Wyszukiwarce Google, gdzie jedni mają coś do zaoferowania, a inni czegoś szukają, Google przesiewa dane kryjące się za zapytaniem użytkownika i dokonuje odpowiedniego dopasowania – wyjaśniła Loran trans.iNFO.

– Dlatego to, co oferujemy klientom z branży logistycznej, to możliwość pracy z ich danymi. Nie ograniczamy się jednak tylko do ich wewnętrznych danych, ale również uwzględniamy dane dostępne w ramach ich społeczności. Wiadomo, że w świecie logistyki wiele spraw tradycyjnie załatwiano faksem lub poprzez elektroniczną wymianę danych (EDI). Obecnie jednak kluczowe znaczenie ma zastosowanie interfejsów API, które umożliwiają pozyskiwanie danych w czasie rzeczywistym oraz wymianę informacji w sposób korzystny dla wszystkich stron – dodała.

Loran podkreśliła, że Google wkłada dużo wysiłku w przyswajanie odpowiednich informacji dostępnych publicznie. Jest to szczególnie istotne w obliczu zakłóceń i zatorów, z którymi mierzą się łańcuchy dostaw w ostatnich latach, a które prowadzą między innymi do nadmiernego gromadzenia zapasów.

Jeśli spojrzymy na sytuację z perspektywy makro, istnieje kilka wskaźników wiodących, które pozwalają przewidzieć reakcje konsumentów. Przyswajając więc dane na temat trendów, wydarzeń, wzorców pogodowych czy inne informacje dostępne publicznie, firmy z sektora łańcucha dostaw i logistyki mogą podejmować trafniejsze decyzje – powiedziała ekspertka.

Jak zauważyła w rozmowie z trans.iNFO, to właśnie te cenne dane w dużej mierze definiują rolę Google’a w logistyce i łańcuchu dostaw, bardziej niż jakiekolwiek konkurencyjne rozwiązania.

Google nie chce zwyczajnie oferować kolejnej konkurencyjnej aplikacji. Naszym celem jest dostarczenie klientom technologii, która umożliwi im stworzenie bardziej przejrzystego i efektywnego łańcucha dostaw, nad którym będą mieli pełną kontrolę – zapewniła.

Sektor logistyki i technologii: dwa różne światy rozwiązujące podobne problemy

Jak więc wygląda porównanie podejść firm technologicznych i logistycznych? Według Loran, można je określić jako „dwa różne światy, które rozwiązują dość podobne problemy”.

Zdaniem Loran sektor logistyki jest reprezentatywny dla wielu branż ze względu na swoją hierarchiczną strukturę przywództwa, gdzie wyznacznikami sukcesu są jasność celów i wspólne działanie. Z kolei firmy technologiczne, takie jak Google, czerpią korzyści z wymiany informacji. Znając oba te światy, Loran dostrzega zalety każdego z nich i nie uważa, by jedno podejście było lepsze od drugiego.

W wielu tego typu firmach (logistycznych – przyp.red.) naturalna jest hierarchiczna forma przywództwa, gdzie każdy wie, do czego dąży i jak przyczynia się do osiągnięcia celu. W świecie Google’a natomiast dominuje inteligencja zbiorowa, gdzie kierunek jest ogólny, a przyszłość niepewna, lecz zawsze dążymy do tworzenia czegoś wartościowego dla innych – powiedziała.

W jej opinii, zaletą tego drugiego podejścia jest to, że wyzwala ono znacznie więcej kreatywności. Dzieje się tak, ponieważ daje ono więcej przestrzeni do tworzenia własnych pomysłów i wykorzystywania pomysłów innych. Z drugiej strony Loran przyznaje, że przekonanie i jasność kierunku tradycyjnych firm również ma swoje plusy.

Dużo czasu poświęcam na dyskusje z kolegami z Google na temat tego, że technologia może być jednocześnie znakomita i nieprzydatna, jeśli nie można jej zastosować w procesie czy kontekście operacyjnym. Jednocześnie rozmawiam z klientami z branży logistycznej i łańcucha dostaw o tym, jak wielką wartością są ich pracownicy, i o tym, jak pomagamy im w cyfryzacji, uchwyceniu potencjału i poszukiwaniu dodatkowych wartości, jakie z tego można czerpać – wytłumaczyła Loran.

Innym ważnym czynnikiem odróżniającym od siebie te dwie branże jest podejście do tworzenia produktu.

W Google produkt ma wartość tylko wtedy, gdy jest wartościowy dla kogoś innego. Można wykonać pewną pracę wstępną, ale to użytkownik musi dostrzec wartość i być gotowy za nią zapłacić. Natomiast w tradycyjnych firmach bardziej chodzi o wiarę w słuszność czegoś, a następnie sprzedawanie tego lub kupowanie prawa do korzystania z tego. To diametralnie różne podejścia – powiedziała Loran.

Odnosząc się do ukierunkowania Google’a na dostarczanie wartości użytkownikom końcowym, Loran dodała:

Myślę, że każdy lider biznesowy może utożsamiać się z tym sposobem myślenia i być może powinien przeprowadzić podobną ocenę w swojej działalności”.

Niekonwencjonalne ścieżki budowania wartości dla użytkownika

Przytaczając przykład, który doskonale oddaje podejście Google’a, Loran wspomniała sytuację, gdy będąc jeszcze nowym pracownikiem, jako pierwsza w firmie odkryła, że dwa zespoły pracują nad niemal identycznymi projektami. Po przedstawieniu tych zespołów sobie nawzajem i omówieniu sprawy z szefem, oba kontynuowały pracę oddzielnie. Chociaż to podejście może wydawać niektórym z nas nieracjonalne, Loran wyjaśniła dokładnie, jak zapatruje się na to Google:

Stojąca za tym filozofia zakłada, że gdy nadchodzi czas na decyzję optymalizacyjną i zamknięcie jednego z zespołów, to nie wiemy, co mógłby on osiągnąć ani który z zespołów odniósłby sukces Gdybyśmy zmusili te grupy do ciągłego porównywania notatek, to doprowadziłoby to do myślenia grupowego, co sprawiłoby, że zespoły podążałyby w podobnym lub przynajmniej założonym kierunku. Google woli obserwować, który zespół odniesie sukces”.

Loran przyznaje jednak, że niewielkie marże, na których działają niektóre firmy, oznaczają zwiększoną potrzebę optymalizacji, co utrudnia przyjęcie opisanego wyżej rozwiązania. Jednak jej zdaniem, otwarte podejście może być stosowane we wszystkich rodzajach firm.

Chodzi o to, aby dać ludziom większą autonomię w kształtowaniu myślenia w taki sposób, by w pewnym momencie stało się ono wartościowe dla kogoś innego – powiedziała.

Czy firmy logistyczne powinny teraz nazywać siebie firmami technologicznymi?

Coraz większa cyfryzacja w logistyce i łańcuchach dostaw sprawia, że firmy z tego sektora starają się pozyskać utalentowanych programistów.
Niektóre przedsiębiorstwa wykorzystują strategię employer branding w celu promowania środowiska pracy, które oferują.

Przykładem może być wypowiedź Sørena Vinda, starszego menedżera ds. inżynierii oprogramowania i dyrektora ds. prognozowania w AP Møller Maersk z 2021 r., który stwierdził, że Maersk jest „w istocie” firmą technologiczną. Jeden z kapitanów pływających na statkach armatora zakwestionował tę wypowiedź w mediach społecznościowych, podkreślając znaczenie marynarzy.

Naturalne nasuwa się więc pytanie, czy globalni giganci logistyczni mogą uważać się za firmy technologiczne? Loran przyznała, że ta debata, choć nieco śmieszna w jej ocenie, nie jest nowa i trwa już od dłuższego czasu.

Cofnijmy się do czasów, kiedy ludzie zaczęli używać kalkulatorów i laptopów. Firmy z tego powodu nie stały się nagle przedsiębiorstwami cyfrowymi. Uważam, że to jest bardzo naturalny i współczesny odpowiednik tego zjawiska. Moim zdaniem stwierdzenie, że jakaś firma zajmuje się logistyką, spedycją czy technologią, jest nadmiernym uproszczeniem – powiedziała.

Kluczem tutaj wydaje się być właściwa komunikacja, zarówno wewnętrzna, jak i zewnętrzna. Loran rozumie potrzebę sygnalizowania rynkowi pewnych aspektów działania przedsiębiorstwa, jak w wyżej wspomnianym przypadku. Jednak istotne jest, aby przy tym wszystkie grupy w firmie rozumiały, jak dodatkowa koncentracja na technologii przyczyni się do usprawnienia operacji logistycznych.

Rzeczywistość jest taka, że obecnie mamy do czynienia z dwoma bardzo różnymi grupami odbiorców i trzeba wykazać, że skupienie się na technologii przynosi wartość tym, którzy zarządzają ruchem towarów po stronie operacyjnej – podkreśliła Loran.

– Nie znam żadnego marynarza, który nie doceniałby tego, co inżynieria zrobiła dla jego codziennej pracy. Teraz muszą tylko zrozumieć, jak inżynieria danych wspiera ich pracę, a wtedy z pewnością z zadowoleniem przyjęliby fakt, że ich pracodawca szeroko korzysta z osiągnięć technologii. Jest to więc kwestia przedstawienia wszystkiego w odpowiednim kontekście – dodała.

Własne czy cudze?

W miarę jak firmy logistyczne rozbudowują swoje działy technologiczne, rodzi się pytanie: w jakich sytuacjach powinny one decydować się na tworzenie własnych rozwiązań. Rozwój działów technologicznych w wielu globalnych przedsiębiorstwach logistycznych teoretycznie zwiększa ich zdolność do wytwarzania tego rodzaju narzędzi.

Pojawia się jednak dylemat, kiedy takie firmy powinny skupić się na rozwijaniu wewnętrznych rozwiązań, a kiedy na korzystaniu z rozwiązań oferowanych przez zewnętrzne podmioty.

Loran określa tę kwestię mianem „strategicznej i filozoficznej”. Jak tłumaczy, wiele firm logistycznych rozwinęło się poprzez kontrolę nad sieciami, towarami czy innymi elementami związanymi z łańcuchami dostaw. Dotychczas ich celem było czerpanie wartości z operacyjnego wykorzystania tego, nad czym miały kontrolę, czyli np. sprzedaży.

Loran uważa, że jest to bardzo podobne do drogi, jaką przeszły firmy od potrzeby posiadania własnych centrów przetwarzania danych po uświadomienie sobie, że lepiej polegać na tych, którzy je hostują.

Są sytuacje, kiedy chcemy oprzeć się na doświadczeniach innych i polegać na ich zrozumieniu procesów oraz monitorować jak wbudowali je w system. Z drugiej strony, jeśli coś stanowi naszą kluczową własność intelektualną, wtedy jest sens rozwijać to samodzielnie – powiedziała Loran w rozmowie z portalem trans.iNFO

Niemniej jednak niezależnie od wybranej ścieżki, zawsze pojawiają się pewne ryzyka.

Samodzielne budowanie wszystkiego może oznaczać utratę dostępu do innowacji wprowadzanych przez innych w tym ekosystemie, a także przez wiodących graczy technologicznych. Decydując się natomiast na zakup aplikacji z rynku, skazujemy się na zależność od dostawcy. I to ten dostawca będzie definiować naszą przyszłość – przyznała.

Podejmując strategiczne decyzje w tym zakresie należy przede wszystkim określić kluczowe elementy, które wyróżniają biznes i na nich skupić się przy budowie nowych rozwiązań oraz polegać na partnerach w zakresie innowacji i współpracy we wspólnym dążeniu do doskonalenia innych obszarów. Co ważne, należy przy tym rejestrować wszystkie działania w formie danych. W ten sposób firma rozwijać będzie nie tylko umiejętności swoich pracowników, ale ponadto będzie budowała kapitał oparty na danych – przekonuje ekspertka.

Rozważając to zagadnienie zauważa również znaczące różnice między optymalizacją kluczowych zasobów a rozwojem produktów cyfrowych:

Nawet w firmach z dużymi zespołami, które teoretycznie powinny być w stanie rozwijać własne rozwiązania wewnętrznie, jeśli brakuje liderów, którzy dają tym zespołom niezależność, umożliwiającą im patrzenie poza własne silosy danych i dostrzeganie korelacji oraz wzorców, które mogą prowadzić do stworzenia nowego produktu podnoszącego efektywność lub takiego, który można sprzedać na rynku, praca i zaangażowane środki są marnowane. Wiąże się to również z ryzykiem niezadowolenia wśród pracowników.

Idealne podejście, jak podkreśla Loran, polega na strategicznym zrozumieniu, w jakich obszarach firma chce się odróżniać, inwestować i budować. Liderzy muszą także umożliwić swoim zespołom aktywny udział w tym procesie.

Giganci technologiczni a produkcja

W kontekście dyskusji o tym, jak firmy logistyczne stają się firmami technologicznymi, warto rozważyć także możliwość odwrócenia tych ról.

Czy giganci branży tech mogliby na przykład wykorzystać własne technologie automatyzacji i połączyć je z własnymi działami produkcji samochodów ciężarowych? Biorąc pod uwagę rosnące zapotrzebowanie na ciężarówki elektryczne i pojawienie się nowych producentów, takich jak Nikola, Tesla czy Volta, nie jest to scenariusz niemożliwy.

Jednakże, według Loran, błędne jest powszechne przekonanie, że firmy technologiczne będą dążyć do zaangażowania się w produkcję. Takie przypadki, jej zdaniem, są rzadkością.

Wiele firm technologicznych powstało, aby umożliwić innym osiąganie celów. Mogę przynajmniej wypowiadać się w imieniu Google’a, gdzie wierzymy, że na przykład w produkcji samochodów kompetencje innych firm są dużo wyższe od naszych, więc naturalnie będą w tym lepsi od nas. Jednak możemy pomóc producentom pojazdów w zrozumieniu wzorców, optymalizacji algorytmów i tym samym usprawnieniu ich działania – powiedziała Loran trans.iNFO.

Omawiając to zagadnienie zaobserwowała również, jak liderzy zmieniają swoje modele biznesowe, powierzając produkcję tym, którzy robią to lepiej:

Widzimy, że w wielu branżach, na przykład farmaceutycznej, firmy opracowują innowacyjne produkty, jednak nie mają odpowiednich zdolności produkcyjnych. Dlatego skupiają się na opracowywaniu innowacji, produkcję przekazując innym podmiotom. Ich celem jest więc posiadanie mniejszej części, ale większego tortu. To właśnie będzie kluczowym czynnikiem determinującym skalę tego zjawiska”.

W miarę, jak światy logistyki, łańcucha dostaw i technologii coraz bardziej się przeplatają, coraz ważniejsze staje się zrozumienie motywacji ludzi po obu stronach. Dlatego dobre zrozumienie tych obszarów będzie miało kluczowe znaczenie w najbliższych latach dynamicznego rozwoju, wspieranego współpracą międzysektorową.

Tagi