Fot. Pixabay/Skitterphoto/public domain

Ciężarówka jeździ na oleju opałowym? Wkrótce może to doprowadzić nawet do zamknięcia firmy transportowej

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty

Bardzo surowe sankcje przewiduje projekt Ministerstwa Finansów, który ma na celu ograniczenie szarej strefy związanej z obrotem olejem opałowym. Nieprawidłowości jest sporo – w 2016 r. wyszły na jaw w blisko 12 proc. kontroli – wynika z danych resortu. Ministerstwo przekonuje więc, że kary są za niskie i zamierza mocniej uderzyć w nieuczciwych przedsiębiorców.

Kontroli jest coraz więcej, nieprawidłowości również. W 2015 r. przeprowadzono ponad 700 kontroli, w 130 przypadkach był problem. Rezultat? Ponad 141,5 tys. litrów zatrzymanego oleju. Rok później skonfiskowano już ponad 766 tys. litrów.

Resort finansów przekonuje, że najczęstszą nieprawidłowością było stosowanie oleju opałowego do napędzania silników spalinowych. Już teraz jest to zakazane – grozi za to m.in. grzywna lub dwa lata więzienia. To, zdaniem resortu, za mało. Jak czytamy w projekcie ustawy, mają się pojawić dodatkowe sankcje – „poszerzenie możliwości sądowego zakazu prowadzenia działalności transportowej w przypadku skazania za przestępstwo skarbowe lub wykroczenie skarbowe polegające na zmianie przeznaczenia wyrobu akcyzowego”.

Kto powinien się obawiać?

Zakaz prowadzenia działalności będzie obligatoryjny w przypadku przestępstwa. W przypadku wykroczenia – już nie, ale w dalszym ciągu sąd będzie mógł go nałożyć – donosi „Dziennik Gazeta Prawna” i zauważa, że nowe prawo uderzy przede wszystkim w przedsiębiorców, u których tankowanie oleju opałowego nie było wypadkiem przy pracy.

Jeśli weźmiemy pod uwagę, że stawka podatku akcyzowego wynosi 1171 zł/1000 l, a pojemność baku w ciężarówkach to 600-1500 l, to jednorazowe wykazanie jazdy na tzw. oranżadzie zostanie zakwalifikowane jako wykroczenie. Ale już dziesięć pełnych tankowań może oznaczać przekroczenie progu przestępstwa” – szacuje gazeta.

Resort zapewnia, że ma na celu przede wszystkim walkę z importerami oleju opałowego, którzy wwożą go do kraju po to, by sprzedawać później jako paliwo. Głównym celem ma być walka z szarą strefą, ministerstwo podkreśla jednak również korzyści ekologiczne i dla portfeli samych przedsiębiorców.

Olej opałowy, nawet pochodzący od renomowanych producentów, nie musi spełniać żadnych norm liczby cetanowej (wskaźnik zdolności olejów napędowych do samozapłonu – przyp. red.), a zatem silnik nie rozwija pełnej mocy i intensywnie dymi, przez co może dojść do uszkodzenia silnika, turbosprężarki czy zniszczenia głowicy. Wadą oleju opałowego są również jego niskie właściwości smarne w porównaniu z olejem napędowym. Bez dodatków uszlachetniających zawartych w oleju napędowym grozi zatarcie lub przedwczesne zużycie aparatury wtryskowej. Równie niebezpieczna dla silnika jest wysoka zawartość siarki w paliwie opałowym” – przestrzega Ministerstwo Finansów.

Głos branży

Branża na te pomysły patrzy krytycznie. Przedstawiciel Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce komentuje na łamach gazety, że kara jest drakońska i powinna być stosowana wyłącznie w przypadku recydywy. Z kolei prezes związku Transport i Logistyka Polska przekonuje, że dużą większym problemem niż stosowanie oleju opałowego jest przemyt paliwa ze Wschodu. Jego zdaniem jest to proceder również narażający budżet kraju na straty, a ponadto będący przejawem nieuczciwej konkurencji.

Poradnik: ITD kontrola przewoźnika_

Fot. Pixabay/Skitterphoto/public domain

Tagi