Odsłuchaj ten artykuł
fot. Trans.INFO
System e-TOLL pod ostrzałem. Państwo będzie mogło inwigilować wszystkich kierowców?
Prace nad nim trwają od 2018 r., a ich koniec wciąż jest przesuwany. Tymczasem liczba zarzutów pod adresem nowego systemu poboru opłat rośnie. Eksperci obawiają się, że umożliwi państwu śledzenie kierowców, przyniesie za sobą wzrost kosztów dla przewoźników, a ponadto łamie prawo unijne, bo dyskryminuje przedsiębiorców zagranicznych.
Instytut Staszica, niezależny think-tank zajmujący się sprawami gospodarczymi i społecznymi, wziął pod lupę prace nad e-TOLL-em. Ocena – miażdżąca. Eksperci wprost zastanawiają się, po co rząd uporczywie forsuje nowy system, skoro stary (również rządowy) funkcjonuje bez większych problemów i dużo lepszym pomysłem byłaby jego modernizacja.
Obecnie mamy sprawnie działający i skalowalny system poboru opłat – nie ma żadnych przeciwwskazań, aby kontynuować i rozszerzać jego działanie i spokojnie, w dialogu z zainteresowanymi pracować nad nowym, spójnym i perspektywicznym systemem – przekonuje Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica na łamach portalu rynekinfrastruktury.pl.
Tymczasem prace nad nowym systemem trwają, choć jak wskazuje Piekarz, brak całościowej, spójnej strategii i a środowiska transportowe nie szczędzą krytycznych uwag.
Problemy z OBU
Nowy system ma wady, które uderzyć mogą w kondycję firm transportowych.
Przede wszystkim nadal nie wiadomo, z jakiego rodzaju urządzeń pokładowych (OBU) korzystać będą przewoźnicy i ile pieniędzy powinni odłożyć na ten cel. Jak wskazuje Instytut Staszica, rządzący nie podali, kiedy zostanie ogłoszony przetarg na zakup takich urządzeń oraz na jakich zasadach będzie można z nich korzystać – np. czy wystarczy wpłacenie kaucji.
Pierwsze zapowiedzi mówiły o konieczności zakupu tych urządzeń, co Instytut Staszica ostro krytykuje.
Nie do zaakceptowania jest sytuacja, w której konsekwencje urzędniczych eksperymentów, związanych z zastępowaniem efektywnie działającego systemu poboru opłat innym, na dzień dzisiejszy niegotowym, będą ponosić przewoźnicy. A wszystko wskazuje na to, że tak się może stać” – wskazuje, powołując się na Ministerstwo Finansów, które zapowiedziało, że “warunkiem uiszczenia przez kierowcę opłaty w systemie viaTOLL będzie nabycie urządzenia pokładowego”.
Co prawda alternatywą ma być aplikacja, Instytut zastanawia się jednak, czy część kierowców nie będzie zmuszona do wymiany telefonów, ponieważ korzysta dziś z takich, które nie będą w stanie obsłużyć takiego narzędzia.
Odnośnie samych urządzeń pokładowych pojawiły się też obawy, że zabraknie ich dla wszystkich zainteresowanych. Już jakiś czas temu Zrzeszenie Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce przestrzegało, że system nie będzie miał racji bytu, jeśli użytkownikom dróg nie zapewni się przynajmniej pół miliona OBU.
Związek Transport i Logistyka Polska alarmował przy tym, że nowy system i związane z nim urządzenia oznaczać będą w praktyce wzrost kosztów dla przewoźników.
System zakłada przerzucenie na zewnątrz wszystkich kosztów związanych z uiszczaniem opłat za pomocą OBU, kart flotowych, usług EETS lub systemów ZSL. Te koszty ponosić będą na zasadach rynkowych użytkownicy systemu – podmioty korzystające z dróg” – wskazywał Maciej Wroński, prezes TLP.
Co z wrażliwymi danymi?
Kontrowersyjne wydaje się również oparcie systemu na satelitarnym przekazie danych. Jest on bowiem w stanie, jak wskazuje Dawid Piekarz, dać “państwu i innym podmiotom wprost nieograniczone możliwości inwigilacji każdego kierowcy korzystającego z nie tylko z płatnej autostrady, ale i innych dróg w Polsce”.
Nikt przecież nie będzie pamiętał o wyłączaniu aplikacji po zjechaniu z płatnego odcinka!” – przekonuje przedstawiciel Instytutu Staszica.
Jak dodaje, dzięki systemowi dostęp do wrażliwych informacji dotyczących użytkowników dróg mieliby nie tylko rządzący, ale w razie cyberataku – również osoby postronne.
Dyskryminacja zagranicznych?
Nowy system e-TOLL może być również problematyczny dla przewoźników zagranicznych, zwłaszcza tych spoza Unii Europejskiej. Tymczasem, jak podaje Instytut Staszica powołując się na dane z viaTOLL, 40 proc. użytkowników dróg płatnych w naszym kraju to osoby z zagranicy.
Przerzucanie kosztów związanych z poborem opłat (np. za roaming – przyp. red.) na użytkowników jest niezgodne zarówno z ustawodawstwem krajowym, jak i regulacjami unijnymi. Obydwa akty prawne mówią o opłacie za korzystanie z infrastruktury jako iloczynie długości przejechanego odcinka i stawki opłaty za ten odcinek. Nie zezwalają na dodatkowe obciążanie użytkowników opłatami za transmisję danych” – przypomina Instytut.
W związku z czym, wymagając ponoszenia opłat za transfer danych, Polska naraża się na zarzuty o dyskryminowanie przewoźników zagranicznych.
Dalsze opóźnienia
Wątpliwości jest więcej. Wciąż nie wiadomo, kiedy uruchomiona zostanie aplikacja dla kierowców i czy użytkownicy będą mieli realny wpływ na jej rozwijanie, czy transfer z viaTOLL do eTOLL przeprowadzony zostanie automatycznie oraz kiedy będzie można rozpocząć testy nowego systemu poboru opłat.
Najistotniejszym pytaniem wydaje się jednak to, kiedy ostatecznie e-TOLL ruszy. Termin był już przesuwany, a można się spodziewać dalszych opóźnień, biorąc pod uwagę fakt, że w Sejmie analizowany jest właśnie projekt zmian w prawie, zakładający m.in. wydłużenie realizacji systemu o kolejne trzy miesiące. Pytanie, czy i to wystarczy.
Fot. Trans.INFO