Odsłuchaj ten artykuł
Szkody spowodowane przez kierowców. Kto ma obowiązek ich naprawienia?
W dzisiejszym transporcie drogowym nie ma krótkich łańcuchów transportowych. W jednym procesie może bowiem uczestniczyć wiele podmiotów, które w większym lub mniejszym stopniu angażują się w przewóz. Mogą nimi być: nadawca lub odbiorca, jeden, dwóch lub trzech spedytorów oraz jeden lub nawet kilku przewoźników. Na końcu każdego łańcucha jest kierowca, który jest wspólnym mianownikiem całej linii transportowej. To on uczestniczy przy załadunku, sprawuje nadzór nad towarem w trasie i na parkingach oraz kontroluje proces rozładunku i przyjmowanie towaru przez odbiorców. Można powiedzieć, że kierowca jest ważnym, jeśli nie najważniejszym ogniwem łańcucha dostaw.
Postrzeganie roli kierowców przez przewoźników jest zgoła odmienne. Ich zdaniem, to właśnie kierowcy są sprawcami większości szkód w
przewożonych towarach i powierzonych im pojazdach orz strat, które ponoszą. A skoro – jak twierdzą – szkoda powstała z winy kierowcy, mają wszelkie prawo, aby obciążać ich poniesioną w związku z tym szkodą. Skoro wina, to i kara, ale… w niniejszym artykule opiszę dlaczego wina nie zawsze może wiązać się z karą.
Szkoda a odpowiedzialność materialna kierowcy
Prawo przewozowe nie przewiduje możliwości uwolnienia się przewoźnika od odpowiedzialności tylko dlatego, że przewozu dokonywał zatrudniony kierowca. Zgodnie bowiem z art. 3 Konwencji CMR przewoźnik ponosi odpowiedzialność za czynności wykonane przez
podwykonawców, ale również za „… czynności i zaniedbania swoich pracowników i wszystkich innych osób, do których usług odwołuje się w celu wykonania przewozu, …”. Takimi osobami, w rozumieniu Konwencji CMR, mogą być więc również pracownicy biurowi oraz zatrudnieni kierowcy zatrudnieni na umowę o pracę.
O ile możliwe jest przenoszenie odpowiedzialności materialnej za szkodę na przewoźników dalszych (patrz: art. 3 Konwencji CMR i art. 5 Prawa przewozowego), przenoszenie jej na kierowców zatrudnionych na umowę o pracę jest znacznie ograniczone. Zakres odpowiedzialności pracownika za szkodę wyrządzoną pracodawcy statuuje ustawa Kodeks Pracy. Zgodnie z art. 115 K.p. „Pracownik ponosi odpowiedzialność za szkodę w granicach rzeczywistej straty poniesionej przez pracodawcę i tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego wynikła szkoda”. Art. 119 K.p. dodatkowo ogranicza tę odpowiedzialność do „…kwoty trzymiesięcznego wynagrodzenia przysługującego pracownikowi w dniu wyrządzenia szkody.”.
Odpowiedzialność, o jakiej mowa powyżej, nie wiąże się jednak z jakąkolwiek odpowiedzialnością osobistą pracownika wobec osoby trzeciej, gdyż zgodnie z art. 120 § 1 K.p. zobowiązanym do naprawienia szkody wyrządzonej przez pracownika przy wykonywaniu przez niego
obowiązków pracowniczych jest wyłącznie pracodawca. Dopiero, gdy pracodawca naprawi szkodę wyrządzoną osobie trzeciej, może na podstawie art. 120 § 2 K.p. obciążyć szkodą pracownika, jednakże z uwzględnieniem ograniczenia kwotowego do wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia. Powyższe może mieć zastosowanie wówczas, gdy pracownikowi (sprawcy szkody) można przypisać winę, ale nieumyślną. W przypadku winy umyślnej kierowcy, kodeksowe możliwości pracodawcy są teoretycznie o wiele większe.
Szkody wyrządzone umyślnie lub wskutek rażącego niedbalstwa
Art. 122 K.p. wskazuje, że „Jeżeli pracownik umyślnie wyrządził szkodę, jest obowiązany do jej naprawienia w pełnej wysokości.”. Doktryna i orzecznictwo definiują winę umyślną dla potrzeb określania materialnej odpowiedzialności pracowniczej na bazie prawa pracy. Wina umyślna występuje w dwóch postaciach: zamiaru bezpośredniego i zamiaru ewentualnego.
Zamiar bezpośredni ma miejsce wtedy, gdy sprawca ma zamiar wyrządzić pracodawcy szkodę i doprowadza do jej wyrządzenia. Do takich sytuacji dochodzi raczej rzadko. Analizując przypadki szkód transportowych najczęściej mamy do czynienia z winą umyślną w formie zamiaru ewentualnego.
Zamiar ewentualny objawia się tym, że pracownik zdaje sobie sprawę, że swoim zachowaniem może spowodować szkodę, mimo to akceptuje je i aprobuje możliwość powstania szkody, choć wyrządzenie szkody nie jest jego zamiarem. Za zamiar ewentualny może być uznane np. kierowanie pojazdem w stanie po spożyciu alkoholu lub w stanie nietrzeźwości, wyprzedzanie na tzw. trzeciego, jazda z niedozwoloną prędkości, zaniechanie obowiązku sprawdzenia towaru przy przyjmowaniu od nadawcy lub pozostawienie pojazdu na postoju bez opieki. W przypadku szkody powstałej po stronie pracodawcy (np. w środku transportu lub w związku z uszkodzeniem przewożonego towaru, za który zapłacił odszkodowanie), na podstawie art. 122 K.p. może on żądać od kierowcy naprawienia szkody w pełnej wysokości. To samo dotyczy rażącego niedbalstwa, które jest zazwyczaj równane z winą umyślną w postaci zamiaru ewentualnego.
Aby postawić kierowcy zarzut winy umyślnej w postaci zamiaru ewentualnego, pracodawca musiałby udowodnić pracownikowi, że ten co najmniej był świadomy zagrożenia wystąpienia szkody i akceptował swoje działanie, jego skutki oraz samą szkodę lub jego zachowanie
nosiło znamiona rażącego niedbalstwa. W większości przypadków nie jest to łatwe i kierowcom udaje się unikać pokrywania szkód w pełnej wysokości. Odpowiedzialność, jaką w tym przypadku mogą ponosić to maksymalnie wysokość trzymiesięcznego wynagrodzenia. Czy to jest sprawiedliwe? W wielu przypadkach zapewne nie, ale taka opiekuńczość pracowników wynika z przepisów prawa pracy.
Jakie zachowania kierujących pojazdami należałoby karać szczególnie?
Moim zdaniem, w określonych przypadkach zachowanie kierowców powinno być kwalifikowane jako zamiar ewentualny i sankcjonowane analogicznie jak przy winie umyślnej. Do takiej kwalifikacji powinno dochodzić w przypadkach szczególnych, zagrażających bezpieczeństwu mienia pracodawcy lub jego bezpieczeństwa finansowego. Do takich zaliczyłbym, np. spowodowanie szkody przez kierowcę prowadzącego pojazd w stanie po spożyciu alkoholu lub w stanie nietrzeźwości, parkującego w miejscu nie spełniającym bezpieczeństwa dla pojazdu i towaru lub pozostawiającego pojazd z towarem bez dozoru na wiele godzin.
Taki kierowca powinien wówczas odpowiadać do pełnej wysokości szkody poniesionej przez jego pracodawcę. Dodatkowo powinien otrzymać „wilczy bilet” i pracować przy budowie dróg dla trzeźwych i rezolutnych kierowców. Na razie, szanse na przypisywanie kierowcom winy umyślnej w takich przypadkach są znikome.
Podsumowanie
Zapewne będą głosy oburzenia, a ci bardziej rezolutni zapytają dlaczego tak powinno być. Ano dlatego, że za szkodę spowodowaną przez kierowcę będącego w stanie po spożyciu alkoholu lub nietrzeźwości lub w sytuacji, gdy dojdzie do kradzieży towaru z pojazdu zaparkowanego w przydrożnej zatoce lub przy ulicy, albo w czasie, gdy kierowca nie będzie sprawował opieki nad towarem, większość ubezpieczycieli odmówi odszkodowania z polisy OCP. Konsekwencją tego będzie pokrycie szkody przez przewoźnika z własnej kieszeni.
Kierowca nie dość, że nie pokryje poniesionej przez pracodawcę straty, to odda dowód rejestracyjny, kluczyki i dokona samo zwolnienia się z pracy. Jedynym antidotum jest więc zawieranie przez przewoźników takich ubezpieczeń, które zakresem obejmują również szkody powstałe w opisanych okolicznościach, a szczególnie te, spowodowane przez kierowców będących w stanie po spożyciu alkoholu lub nietrzeźwości. Oczywiście będzie to stanowiło dla przewoźnika dodatkowy koszt, którego nie będzie mógł przenieść na pracownika, ale…
Jerzy Różyk
ekspert ds. prawa przewozowego, oceny ryzyka w transporcie i ubezpieczeń transportowych
CDS Kancelaria Brokerska
Fot. Pixabay/Natalia_Kollegova