TransInfo

fot.pkpcargo

Tysiąc pociągów towarowych z Chin. Przewoźnicy będą mieli co rozwozić

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Przewozów towarów z Chin jeszcze kilka lat temu obsługiwany był przez transport morski, później zaczęto stosować samoloty – do relatywnie niewielkich przesyłek. Teraz ich funkcję coraz częściej przejmuje kolej. Jeśli połączymy optymalizację kosztów z dużymi wolumenami przesyłek, to serwis kolejowy jest obecnie najbardziej dynamicznie rozwijającym się sektorem, łączącym Europę z  Dalekim Wschodem, a głównie z Chinami. Nie brakuje zwolenników tezy, że kluczowym czynnikiem, który wpłynął na wzmocnienie tego korytarza transportowego jest finansowe wsparcie ze strony chińskiego rządu, pobudzającego wymianę handlową z Europą.  

Zdaniem operatorów wożących produkty z chińskich fabryk do Polski, bieżący rok będzie rekordowy. Trasę między Polską a Chinami pokona ponad tysiąc składów towarowych. To olbrzymi postęp, jeszcze kilkanascie lat temu pociągi z Państwa Środka można było policzyć na palcach.

Jeszcze trzy lata temu, kiedy rozpoczynaliśmy współpracę z Chinami, terminal SPEDCONT w Łodzi, spółki należącej do Grupy PEKAES, obsługiwał jeden transport kolejowy tygodniowo na trasie Chiny-Europa-Chiny. Obecnie pociągi do i z chińskiego Chengdu wyjeżdżają codziennie i wszystko wskazuje na to, że ich liczba będzie rosła – mówi Marek Tkaczyk, dyrektor sieci międzynarodowej w PEKAES.

Chiny stawiają na pociągi

Kolej jest najprężniej rozwijającym się środkiem przewozu towarów z i do tego regionu świata. Państwo Środka mocno inwestuje w tzw. Jedwabny Szlak. Ten kanał przerzutowy umożliwia szybki i obecnie najbezpieczniejszy sposób na dostarczenie produkcji z tamtego regionu do Europy. Obecnie czas, który potrzebny jest na wykonanie transportu to od 14 do 21 dni – mówi Konrad Tomaszuk, dyrektor logistyki i transportu z Point Of View cytowany przez magazyn “TOP Logistyk”.

Ekspert podkreśla, że jeszcze rok temu cena za jeden metr sześcienny w przewozie, tym środkiem transportu była stosunkowo wysoka i wielu importerów korzystało z dłuższej, ale tańszej opcji transportu, drogą morską. Obecnie koszt transportu drogą kolejową All-in zaczyna być porównywalny, a w niektórych sytuacjach nawet tańszy niż koszt morski.

Importerzy, którzy korzystają z tej opcji transportu, mogą być konkurencyjni, ze względu na czas dostawy. Nie ma potrzeby zwiększania zapasów, co pozwala na ponoszenie mniejszych inwestycji i blokowania zasobów finansowych w towarze. Importerzy mogą elastycznie reagować na sytuację rynkową – tłumaczy Konrad Tomaszuk.

Logistycy podkreślają, że transport kolejowy nie zastąpi z pewnością ani frachtu morskiego, ani lotniczego. Może jednak stanowić, i – jak dowodzi praktyka, już stanowi atrakcyjne uzupełnienie portfela usług, co sprawia, że nie ignoruje go żaden z liczących się operatorów.  

Paweł Pietrzak, dyrektor ds. rozwoju frachtu DHL Express zaznacza, że że zarówno w eksporcie, jak i imporcie obserwujemy wzrost obsługiwanych koleją przesyłek, zarówno FCL (Full Container Load), jak i drobnicowych (LCL). Trend ten, jego zdaniem zostanie zachowany.

Postrzeganie frachtu kolejowego na rynku zmieniło się. Z początku produkt ten był z reguły kierowany tylko do branż wysokiej technologii. Obecnie wykorzystany jest w wielu branżach, alternatywnie do usług frachtu lotniczego bądź morskiego.

Przedstawiciele branży zwracają uwagę, że w palecie operatorów logistycznych pojawia się coraz więcej możliwości, np. rozwijają się kolejne korytarze transportowe przez Chiny z Japonii, Korei czy Tajwanu. Są też nowości produktowe, np. kontenery umożliwiające przewóz towarów w kontrolowanej temperaturze albo pojemniki do przewozu odzieży „na wisząco”.

Kolej nie dowiezie towaru pod drzwi

Transport kolejowy nie ma jednak możliwości dotarcia do każdego miejsca dostawy. Tak jak w przypadku portów morskich, istnieją „porty kolejowe”, czyli huby. Kontenery transportowane po szynach muszą zostać rozładowane w jednym miejscu, skąd trzeba je dostarczyć w całości lub po rozformowaniu do odbiorcy ostatecznego.

To pole do popisu dla transportu samochodowego. Już obecnie są na rynku przewoźnicy i spedytorzy, którzy wyspecjalizowali się w obsłudze hubów kolejowych. Podejmują kontenery, lub przeładowują towar na naczepy i dostarczają do importera. Znamy takie „porty” np. w Pruszkowie, Łodzi, Warszawie – wylicza Konrad Tomaszuk.

Dlatego też w tych miejscach pojawia się zapotrzebowanie na kierowców i ich samochody. Wiele firm, które wcześnie spostrzegły tę niszę, zbudowały własne floty samochodowe, które obsługują ten kanał dystrybucji. Niektórzy nie czekają, aż kontener dotrze do środkowej części Polski, lecz podejmują go zaraz po przekroczeniu kolejowej granicy Unii Europejskiej. Przykładowo w Małaszewiczach, gdzie znajduje się jeden z największych w Polsce i Europie tzw. suchych portów przeładunkowych kolei.

Transport kolejowy nie jest i nie będzie konkurencją, dla transportu kołowego, wręcz przeciwnie. Zwiększenie liczby dostaw koleją, znacznie wpłynie na zwiększenie zapotrzebowania na auta, które rozwiozą towar w dalsze części Polski, a w niektórych przypadkach do innych krajów europejskich – prognozuje Tomaszuk.

 

Tagi