Odsłuchaj ten artykuł
Fot. Pixabay/JirkaF/public domain
Ceny paliwa przekroczyły już 4 zł. Spytaliśmy analityka, jak bardzo urosną
Prognoza cen paliwa na ten tydzień nie ucieszy tych, którzy często tankują. Za benzynę trzeba będzie zapłacić nawet do 4,14 zł za litr. Za olej napędowy – do 4,17 zł – wynika z prognoz portalu e-petrol.pl. Analityk paliwowy szacuje też, ile przyjdzie zapłacić do końca tego miesiąca i czy znów zobaczymy 5 zł na pylonach.
Po wyjątkowych spadkach z czasu zamrożenia gospodarki, ceny paliw odbijają.
W maju benzyna podrożała średnio 20 gr/l, olej napędowy 13 gr/l” – podaje BM REFLEX.
Firma zauważa przy tym, że jeszcze w ubiegłym tygodniu za benzynę trzeba było zapłacić średnio 4,09 zł/l, za olej napędowy – 4,13 zł/l, a dziś już mówi się, że “początek czerwca może przynieść kolejne podwyżki cen paliw średnio do 5 groszy na litrze”.
Główny powód podwyżek na pylonach w Polsce jest jeden.
Czytaj dalej i dowiedz się:
- jak na ceny paliw w kraju wpływa sytuacja gospodarcza w regionie i na świecie
- czy i kiedy możemy się spodziewać 5 zł na litrze
Prognoza cen paliwa na ten tydzień nie ucieszy tych, którzy często tankują. Za benzynę trzeba będzie zapłacić nawet do 4,14 zł za litr. Za olej napędowy – do 4,17 zł – wynika z prognoz portalu e-petrol.pl. Analityk paliwowy szacuje też, ile przyjdzie zapłacić do końca tego miesiąca i czy znów zobaczymy 5 zł na pylonach.
Po wyjątkowych spadkach z czasu zamrożenia gospodarki, ceny paliw odbijają.
W maju benzyna podrożała średnio 20 gr/l, olej napędowy 13 gr/l” – podaje BM REFLEX.
Firma zauważa przy tym, że jeszcze w ubiegłym tygodniu za benzynę trzeba było zapłacić średnio 4,09 zł/l, za olej napędowy – 4,13 zł/l, a dziś już mówi się, że “początek czerwca może przynieść kolejne podwyżki cen paliw średnio do 5 groszy na litrze”.
Główny powód podwyżek na pylonach w Polsce jest jeden.
Wreszcie odmrożono gospodarkę, wzrósł więc popyt. Kiedy nikt nie kupował, było taniej. Gdy klienci zaczynają wychodzić z domów, kupować, paliwo może drożeć. Bo oni i tak po nie sięgną – tłumaczy dr Jakub Bogucki z e-petrol.pl.
Ustalenia mocarzy
Kluczowe jest, że to odmrożenie pojawia się wszędzie, jest więcej globalnym czynnikiem. Popyt rośnie, a w tym samym czasie producenci, nad wyraz solidarnie, trzymają się nałożonych limitów wydobycia ropy.
Dla przykładu Rosja, która w ubiegłych latach, często realizowała cięcia produkcji tylko w około 50 proc. poinformowała, że tym razem praktycznie w pełni realizuje swoje zobowiązania względem pozostałych uczestników porozumienia cięć produkcji OPEC+ (głównych producentów ropy – przyp. red.) i wydobycie ropy naftowej spadło już do ustalonego na maj-czerwiec poziomu 8,5 mln bbl/d (baryłka ropy naftowej na dzień – przyp. red.) z 11,4 mln bbl/d w kwietniu” – tłumaczy Urszula Cieślak z BM REFLEX.
Czy to się zmieni? Kluczowe będą najbliższe dni. Na 8-10 czerwca umówione bowiem zostało spotkanie producentów OPEC+. To podczas niego ustalone mają być nowe limity produkcji, stare ustalenia tracą bowiem ważność z końcem czerwca.
Już teraz mówi się jednak, że termin spotkania może być przyspieszony. Algierczycy, którzy obecnie sprawują przewodnictwo w OPEC tłumaczą, że późniejszy termin zbiegłby się z sezonem sprzedażowym i nie byłby odpowiedni na tego typu rozmowy. Myślę jednak, że tak naprawdę chodzi o co innego. O jak najszybsze ustalenie limitów wydobycia na najbliższe miesiące właśnie. Od niego bowiem zależy, czy wzrośnie cena za baryłkę, czy też nie – uważa dr Bogucki.
Zdaniem eksperta, dotychczasowe cięcia zostaną przedłużone, co by oznaczało wzrost cen ropy z nieco ponad 37 dolarów za baryłkę do 40 dolarów.
Co z 5 zł na litrze?
Co to wszystko oznaczałoby dla cen na stacjach w Polsce? Pewne wzrosty, jednak przekładanie proporcjonalnie cen ropy do tego, co widzą kierowcy na stacjach, jest zbytnim uproszczeniem.
Byłoby to zupełnie tak, jakby cenę krowy przyrównywać do cen sera w sklepach – obrazowo kwituje dr Bogucki. – Na ceny w kraju wpływa jeszcze sporo innych czynników, m.in. kursy walut, informacja o tym, skąd pochodzi ropa i jaką jej ilość się kupuje.
Tym niemniej po przeanalizowaniu tego, co dzieje się i może stać na rynku, eksperci nie mają wątpliwości, że musimy się przyzwyczaić do litra paliwa za nieco ponad 4 złote.
Może niektóre stacje w najbliższych dniach będą sobie jeszcze pozwalać na te 4,05 zł na litrze diesla, jednak tylko te stojące przy marketach albo mające jeszcze na tyle zaopatrzenia, by sprzedawać tańsze paliwo sprzed odmrożenia gospodarki – tłumaczy ekspert.
Takim widokiem jednak długo nie będziemy się cieszyć. W ciągu najbliższego miesiąca, jeśli nie dojdzie do powrotu obostrzeń, ceny nadal będą rosnąć. Jednak nie drastycznie.
Na gwałtowne ruchy nikt sobie nie pozwoli – zapewnia ekspert e-petrol.pl. – Po pandemii ludzie uważniej przyglądają się każdej złotówce. A tankowanie jest dla wielu istotnym wydatkiem. Gdyby zobaczyli, że po 3,99 za litr oleju napędowego nagle gdzieś trzeba zapłacić 4,5, to będą szukać tańszej stacji. I jest duża szansa, że ją znajdą – dodaje.
Zdaniem dr Boguckiego, właściciele stacji będą chcieli oczywiście odzyskać czas stracony podczas pandemii, gdy klientów było niewielu, a ceny wyjątkowo niskie. Nie oznacza to jednak, że ceny poszybują drastycznie – w ciągu najbliższego miesiąca przewiduje się, że sięgną 4 zł kilkunastu groszy.
Nie obawiałbym się widoku 5 zł na pylonach, nie tylko w perspektywie tego miesiąca, ale nawet całego roku – kwituje analityk paliwowy. – Chyba, że nagle rynek niesamowicie odbije. Wówczas jednak będzie to zwiastunem dobrych wiadomości – o ile pociągnie za sobą poprawę całej sytuacji gospodarczej. Drogie paliwa często oznaczają bowiem, że stać nas na więcej. Mówiąc w skrócie – mogą być symptomem dobrej sytuacji w gospodarce.
A na tym chyba dziś każdemu zależy.
Fot. pixabay/JirkaF/public domain