Foto: Flickr/kees torn/CC BY-SA 2.0
Maersk wraca na Morze Czerwone. Co z innymi operatorami?
Po tym, jak wspierający Hamas bojownicy Huti z Jemenu zaczęli atakować statki zmierzające w stronę Kanału Sueskiego, armatorzy morscy podjęli decyzje o zmianie tras. Media donoszą jednak, że Maersk wkrótce wróci na Morze Czerwone.
Przygotowania do powrotu na dotychczasowe trasy Maersk ogłosił już 24 grudnia. To ma się wkrótce wydarzyć. Niemal wszystkie kontenerowce pływające między Azją a Europą popłyną przez Kanał Sueski, tylko nieliczne pozostaną na dłuższej trasie, opływając Afrykę – donosi Reuters, po przeanalizowaniu harmonogramów operatora na najbliższe tygodnie.
Na razie jest to jednak jedyny armator morski, który podjął taką decyzję w obliczu pojawienia się na Morzu Czerwonym statków amerykańskiej marynarki wojennej, które mają zapewnić bezpieczeństwo. Powrót na krótszą trasę analizuje Hapag Lloyd, dotąd jednak nie pojawiły się oficjalne informacje o podjęciu takiej decyzji.
Kilka dni temu firma opublikowała komunikat, w którym tłumaczyła pozostanie na trasie opływającej Afrykę. Wskazuje w nim, że sytuacja na Morzu Czerwonym nadal jest niebezpieczna.
Bezpieczeństwo załogi jest naszym najwyższym priorytetem” – stwierdzono.
Również statki Mediterranean Shipping Company (MSC) kierowane są alternatywną, dłuższą trasą.
Przypomnijmy – po tym, jak doszło do ataków bojowników Huti na jednostki pływające po Morzu Czerwonym, globalni armatorzy podjęli decyzję o przekierowaniu statków na trasę biegnącą dookoła Afryki przez Przylądek Dobrej Nadziei. Wydłuża ona jednak rejs nawet o 14 dni. Co więcej, na każdą podróż w obie strony na trasie Azja – Północna Europa trzeba wydać dodatkowo nawet 1 mln dolarów na paliwo.