Fot. Wikimedia/Alex Needham public domain

Wzrosły opóźnienia we frachcie oceanicznym. Czy wraca boom na transport morski?

W czerwcu po raz pierwszy od roku wzrósł odsetek opóźnień w globalnym transporcie morskim - wynika z analiz Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej (IfW). I to pomimo ślimaczego tempa wzrostu handlu światowego.

Ten artykuł przeczytasz w 3 minuty

Według danych instytutu, w czerwcu 8 proc. przewożonych statkami dóbr zanotowało opóźnienia w dotarciu do celu. Miesiąc wcześniej było to 7 proc. W szczycie zatorów w łańcuchach dostaw – jesienią 2021 r. było to blisko 14 proc. Jeszcze na początku 2022 r. 12 proc. ładunków nie docierało do portów na czas.

Istnieją dwie główne przyczyny tego stanu rzeczy.

„Połączenie zwiększonego ruchu u wybrzeży Chin i ograniczeń Kanału Panamskiego, który jest tylko częściowo żeglowny z powodu niskiego stanu wody, może być odpowiedzialne za niedawny wzrost zatłoczenia statków” – powiedział Vincent Stamer, ekonomista IfW.

Odnośnie zwiększonego ruchu u wybrzeży Chin wynikał on z wyraźnego wzrostu eksportu z tego kraju. Po zniesieniu na przełomie roku ograniczeń pandemicznych w Państwie Środka wszyscy liczyli na to, że azjatycki gigant szybko wróci do pełnej aktywności gospodarczej dając impuls umęczonej globalnej gospodarce. Długo tak się nie działo, ale w już w marcu państwo to zanotowało rekord eksportu w wysokości 315 mld dolarów. To pierwszy raz, gdy jakikolwiek kraj uzyskał wartość eksportu ponad 300 mld dolarów w ciągu miesiąca.

Czy oznacza to zapowiadany przez wielu powrót koniunktury w II połowie roku?

Nie jest to takie pewne. Handel światowy bowiem nadal pozostaje w impasie. Według kilońskiego IfW w czerwcu br. wzrósł on o 0,3 proc. rok do roku. UE zanotowała spadek zarówno importu i eksportu (podobnie jak analizowane osobno Niemcy). W przypadku Stanów Zjednoczonych wzrósł eksport (o 0,9 proc.), niższy był jednak import (o ponad 2 proc.). Jedynie Chiny zanotowały wzrost zarówno eksportu i importu – o 3,5 proc. i 3,7 proc.

Portal Freight Waves pisał jednak w maju, iż możliwy jest scenariusz, że armatorzy (którym nie na rękę jest trwający od ponad roku spadek stawek) mogą zmniejszać podaż mocy na morzach czekając aż klienci w Stanach Zjednoczonych i Europie wyczerpią nagromadzone podczas pandemii zapasy. A gdy te skończą się w II połowie roku – armatorzy będą mogli dyktować wyższe ceny.

Jednak na razie nic nie wskazuje na to, by europejscy i amerykańscy konsumenci wrócili do nawyków sprzed wybuchu inflacji.

Tagi