TransInfo

Fot. Twitter/@Gendarmerie

Pakiet Mobilności wprowadził zmiany, lecz Francuzi kontrolują po staremu. Przewoźnicy wpadli w popłoch, bo grożą im potężne kary

Od 2 lutego br. obowiązują nowe przepisy wprowadzone przez Pakiet Mobilności. A to oznacza m.in., że przewoźnicy nie muszą już zgłaszać kierowców do delegowania za pomocą krajowych systemów, tj. francuski SIPSI. Tyle teoria, w praktyce okazuje się, że żandarmeria chce kontrolować po staremu i grozi wysokimi karami.

Ten artykuł przeczytasz w 9 minut

Francja to specyficzny rynek. Najpierw siłą forsuje wprowadzenie nowych przepisów w Unii Europejskiej, a potem, kiedy już wchodzą w życie, to jest najmniej do nich przygotowana – komentuje to, co się dzieje w drugiej największej gospodarce Wspólnoty Artur Jarosz, współzarządzający kancelarią Groupe ESPRO.

Tylko w pierwszym tygodniu obowiązywania nowych przepisów jego kancelaria musiała interweniować kilkanaście razy podczas kontroli drogowych, gdy służby wymagały od polskich kierowców okazania dowodów rejestracji w SIPSI i albo nie wiedziały o obowiązku korzystania z systemu IMI, albo nie były przygotowanie do kontrolowania zgodnie z nowymi zasadami.

Kody obowiązkowe, czytników brak

Od 2 lutego br. system IMI (ang. Internal Market Information System) jest narzędziem obowiązkowym do zgłaszania kierowców delegowanych do pracy w innym kraju. Oczywiście nie wszyscy przewoźnicy są objęci tym obowiązkiem, a wyłącznie ci, których obliguje do tego Pakiet Mobilności. Przypomnijmy – delegowaniu nie podlegają przewóz dwustronny i przejazd tranzytowy, pozostałe, czyli kabotaż i cross trade, już tak.

Aby ujednolicić prawo i procedury w Europie, system ten zastąpił wszystkie inne, dotychczas istniejące krajowe portale, takie jak np. związane z SIPSI (we Francji) lub Milogiem (w Niemczech). Tak wynika z zapowiedzi i zapewnień Komisji Europejskiej.

W praktyce okazuje się jednak, że niekoniecznie działa to w ten sposób. Służby kontrolne we Francji albo nie zdają sobie sprawy ze zmiany prawa, albo nie mają narzędzi tj. czytników do kodów QR, zawartych na zgłoszeniach delegowania, otrzymywanych przez kierowców od pracodawców.

Żandarmeria generalnie nie wie, co się dzieje. Inspekcja drogowa z reguły wie o pewnych zmianach, ale przyznaje, że nie jest przygotowana do ich przestrzegania. W praktyce oznacza to, że służby kontrolne chcą nakładać na kierowców i przewoźników mandaty za coś, co już nie jest wymagane – opowiada Artur Jarosz. – Wielu przewoźników jest w takich sytuacjach bezbronnych, bo po wejściu w życie nowego prawa zniesiony został obowiązek posiadania reprezentanta w kraju, do którego jedzie kierowca. Firmy zrezygnowały więc z opieki i podczas takiej kontroli drogowej kierowca jest de facto na straconej pozycji – dodaje.

Dokumenty do okazania podczas kontroli (dostępne w ciężarówce, w formie papierowej lub elektronicznej) w przypadku, gdy kierowca objęty jest obowiązkiem zgłaszania do delegowania:

  • kopia deklaracji oddelegowania złożonej w systemie IMI,
  • dokumenty potwierdzające operacje transportowe wykonywane na terytorium kraju (np. elektroniczny list przewozowy e-CMR),
  • zapisy tachografu.

 

Po zakończeniu usługi transportowej władze państwa przyjmującego mogą wymagać okazania innych dokumentów, tj. umowy o pracę lub odcinków wypłaty. Należy je wysłać za pośrednictwem systemu IMI w ciągu ośmiu tygodni.

 

Źródło: Kancelaria Groupe ESPRO

Edukatorzy inspektorów

To, że kontrole drogowe we Francji nie należą do najprzyjemniejszych, wie każdy, który jeździ do tego kraju.

Tam wygląda to specyficznie. Poza weryfikacją, jak w każdym innym kraju, dokumentów przewozowych, pojazdu pod względem technicznym i zweryfikowaniem czy nie powoduje zagrożenia na drodze itp., francuscy inspektorzy mocno atakują przede wszystkim od strony spraw socjalnych i prawa pracy. Sprawdzają, czy wszystkie formalności związane z delegowaniem zostały wykonane – opowiada ekspert.

W pierwszym tygodniu po wejściu w życie Pakietu Mobilności gro dzwoniących do kancelarii z prośbą o pomoc stanowili kierowcy i przewoźnicy, którzy właśnie zrezygnowali z opieki swoich reprezentantów i mieli problem z inspektorami wymagającymi stosowania się do nieaktualnych już przepisów.

Można powiedzieć że staliśmy się dyżurnymi edukatorami inspektorów. Dzwoniliśmy do nich podczas kontroli, na adresy mailowe wysyłaliśmy informacje dotyczące nowych przepisów i obowiązków z nimi związanych. Bywało trudno, bo zdarzało się usłyszeć od funkcjonariusza, że ten nie ma ochoty na pouczanie, jednak generalnie francuscy inspektorzy zmieniają ton, gdy po drugiej stronie pojawia się ktoś, kto doskonale zna obowiązujące przepisy – dodaje. – Trzeba to jednak robić spokojnie, dyplomatycznie, bo i tak ostatecznie inspektor może postawić na swoim.

Potrzebę posiadania wsparcia obrazuje garść przykładów kontroli drogowych we Francji z ostatnich miesięcy, które przytacza Artur Jarosz. W jednym przypadku kierowca musiał wybrać pieniądze na mandat z bankomatu. Najbliższy był 5 kilometrów od miejsca kontroli. Inspektor nie pozwolił jednak pojechać tam zatrzymaną ciężarówką, trucker musiał więc wybrać się na dłuższy spacer.

W innym przypadku funkcjonariusz stwierdził, że nie ma możliwości uiszczenia płatności kartą. Alternatywą było więc albo czekanie do następnego dnia, aż ktoś z firmy przywiezie gotówkę, albo skorzystanie z pomocy firmy zajmującej się przekazem pieniędzy. Gdy okazało się, że koszty przeprowadzenia tej operacji to dodatkowe 2 tys. zł, przewoźnik zrezygnował z tej drugiej możliwości. Kierowca był więc uziemiony przy aucie do następnego dnia.

Taniej nie walczyć

Teoretycznie ci, którzy nie dojdą do porozumienia z inspektorem, mogą walczyć o swoją rację przed sądem. W praktyce jednak, jak przekonuje Artur Jarosz, jest to czasochłonne i kosztowne.

Po kontroli drogowej, w przypadku mandatu sprawą zajmuje się później sąd regionalny bez udziału sprawcy. To on w ciągu 2-3 miesięcy opiniuje, czy decyzja o karze była właściwa, czy nie i karę należy podnieść albo zmniejszyć, lub z niej zrezygnować – tłumaczy.

– Od decyzji sądu regionalnego można się odwołać. Wówczas wyznaczana jest data rozprawy, na której powinien pojawić się ktoś z firmy przewozowej. Wielu przedsiębiorców jednak odpuszcza, bo oznacza to dla nich konieczność poniesienia wydatków związanych m.in. z podróżą do Francji, hotelem, tłumaczem. Często koszty okazują się wyższe niż kwota samego mandatu – dodaje Jarosz.

Pakiet Mobilności nie każdego uwolnił od SIPSI

Napisanie jednak, że z wejściem w życie Pakietu Mobilności rejestracja w SIPSI przestała być obowiązkowa w każdym przypadku, byłoby błędem. Okazuje się bowiem, że istnieją firmy, które w dalszym ciągu muszą stosować się do dotychczasowych obowiązków.

We Francji w prawie krajowym współistnieją obecnie trzy ramy prawne. Pierwsza, to oddelegowanie zgodnie z prawem zwyczajowym, przewidziane w Kodeksie pracy. Druga, to przepisy zawarte w kodeksie transportowym, dotyczące przedsiębiorstw objętych zakresem lex specialis (Pakiet Mobilności). Trzecia, to przepisy kodeksu transportowego, dotyczące firm transportowych, które nie są objęte zakresem lex specialis – wymienia Joanna Pasterzak-Jarosz, współzarządzająca kancelarią Groupe ESPRO.

– Druga rama prawna harmonizuje w ramach Unii Europejskiej wymogi administracyjne i środki kontroli. Oznacza to korzystanie z oświadczenia dotyczącego delegowania złożonego za pośrednictwem publicznego portalu połączonego z IMI oraz dokumentów, które należy przechowywać w pojeździe, a następnie przesyłać również za pośrednictwem IMI – wylicza, odnosząc się do opisanych już w pierwszej części artykułu sytuacji.

Ważna, bo często nieuświadamiana sobie przez branżę transportową jest trzecia rama prawna, która, jak podkreśla ekspertka, “dotyczy w szczególności oddelegowania wewnątrz grupy lub skorzystania z pośrednictwa pracy tymczasowej z siedzibą poza Francją w celu zatrudnienia kierowcy, niezależnie od tego, czy firma użytkownika ma siedzibę we Francji, czy nie”.

Ze zgłaszania kierowców do delegowania za pomocą IMI nie mogą dziś korzystać również firmy transportowe, które mają siedzibę w państwach trzecich, czyli np. na Ukrainie, Białorusi lub w Wielkiej Brytanii. – Komisja Europejska przewidziała, że będzie to możliwe w późniejszym terminie – dodaje Joanna Pasterzak-Jarosz.

A to oznacza, że dziś te firmy, jak dotąd, muszą składać zaświadczenie o delegowaniu za pomocą krajowego systemu SIPSI, wyznaczyć na terytorium Francji przedstawiciela odpowiedzialnego za kontakt z agentami odpowiedzialnymi za kontrolę (w trakcie i do 18 miesięcy po zakończeniu usługi transportowej, która jest podstawą oddelegowania kierowcy) – tłumaczy.

Możliwe sankcje we Francji

 

System sankcji za nieprzestrzeganie zasad delegowania nie został zmieniony, ale dodano grzywnę piątej kategorii, nakładającą sankcje na pracodawcę, który nie przekazał w ciągu ośmiu tygodni dokumentów wymaganych przez władze przyjmującego państwa członkowskiego.

 

Rozporządzenie zmieniające nakłada na przewoźników obowiązek dopilnowania, aby każdy kierowca wracał do jednej z baz eksploatacyjnych przedsiębiorstwa w kraju siedziby co cztery tygodnie. Powinien wtedy odbyć odpoczynek trwający przynajmniej 45 godzin. Regulacja dotyczy także obowiązkowego powrotu auta do kraju siedziby firmy raz na co najmniej 8 tygodni.
Każde naruszenie zasady „prawa do powrotu” podlega karze jednego roku pozbawienia wolności i grzywnie w wysokości 30 tys. euro.

 

Przykładowe kary we Francji

  • Brak dokumentów przewozowych wskazujących na legalny kabotaż grozi karą do 15 tys. euro oraz zatrzymaniem pojazdu na 3 miesiące.
  • Brak w pojeździe CMR, z którego wynika, że pierwszy transport był transportem międzynarodowym oraz brak CMR dla każdego z trzech transportów kabotażowych grozi grzywną w wysokości 1,5 tys. euro.
  • Nieprawidłowe oświadczenie na zaświadczeniu delegowania uniemożliwiające kontrolę warunków zatrudnienia kierowców w zakresie zakwaterowania, grozi grzywną administracyjną w wysokości 4 tys. euro na pracownika.
  • Brak dokumentów w kabinie może być sankcjonowany administracyjną karą grzywny w wysokości 4 tys. euro.

 

Źródło: Kancelaria Groupe ESPRO

Tagi