“Ponad 10 proc. towarów wyprodukowanych w Niemczech nie trafia do klientów”. Tamtejszej gospodarce grozi “transportowy zawał”

Ten artykuł przeczytasz w 5 minut

Niemieccy przewoźnicy, spedytorzy i związki transportowe biją na alarm. Brak kierowców ciężarówek hamuje wzrost gospodarki Niemiec, która jest w Europie kluczowa.

Niemiecka gospodarka jest według Międzynarodowego Funduszu Walutowego największą w Europie i jej sytuacja przekłada się na nastroje w całej Unii Europejskiej.

Wskaźniki w dół

Gospodarka naszych zachodnich sąsiadów zaczęła zwalniać na początku tego roku. Za Odrą w kwietniu produkcja przemysłowa spadła aż o 1 proc. m/m, podczas gdy w poprzednim miesiącu wzrosła o 1,7 proc.  Rok do roku produkcja przemysłowa wzrosła tam  w kwietniu o 0,8 proc. poniżej oczekiwań (o 2 proc., podczas gdy poprzedni wzrost wynosił 3,8 proc.).

Jak wynika z badań Instytutu ZEW, wskaźnik zaufania niemieckich analityków i inwestorów instytucjonalnych spadł w lipcu poniżej oczekiwań. Indeks ten wyniósł w tym miesiącu -24,7 pkt. W czerwcu był jeszcze na nieco lepszym poziomie: -16,1 pkt.. Analitycy spodziewali się indeksu na poziomie -18,9 pkt., a więc spadek jest bardziej drastyczny od przewidywań.

Gorsze nastroje w niemieckiej gospodarce potwierdza również wskaźnik Instytutu Ifo, obrazujący nastrój przedsiębiorców i aktywność gospodarczą w Niemczech. W czerwcu wyniósł 101,8 pkt, czyli o 0,5 mniej niż w maju.

“Transportowy zawał” zagrożeniem dla niemieckiej gospodarki

Ponad 10 proc. towarów wyprodukowanych w Niemczech nie trafia do klientów, bo nie ma kierowców – mówi w wywiadzie dla “Hessenschau” Eugen Jung, szef firmy spedycyjnej ze 100-letnią tradycją. Fakt ten nie pozostaje bez wpływu na kondycję niemieckiej gospodarki.

Głównym powodem “wąskich gardeł” w niemieckiej logistyce jest brak kierowców ciężarówek. Przedsiębiorcy z branży przewozowej, związki pracodawców oraz firmy i organizacje z innych sektorów alarmują, ponieważ sytuacja jest o coraz trudniejsza. Ostrzegają przed “kryzysem zaopatrzenia”, a bez sprawnego transportu niemiecka gospodarka, jak każda inna, nie jest w stanie funkcjonować.

Według Franka Hustera z DSLV, jednej z najważniejszych niemieckich organizacji transportowych, mimo usilnych starań i działań organizacyjnych, niemiecka logistyka jest na skraju i kraj czeka wkrótce “zawał transportowy”.

Części zleceń przewoźnicy nie są w stanie w ogóle przyjmować, inne realizują z opóźnieniem. – To coraz częstsze zjawisko – martwi się Huster.
Brak kierowców pogłębia się z roku na rok, bo z branży odchodzi średnio 30 tys. kierowców. Jak podkreśla Huster 10 proc. ciężarówek stoi na placach niewykorzystane, bo nie ma nimi kto jeździć. W ocenie Sebastiana Lechnera, członka zarządu Federalnego Związku Spedytorów odsetek ten sięga już nawet 20 proc.

Z 1,5 miliona kierowców, którzy w 2016 r. mieli kartę kierowcy, już ponad milion przekroczyło 45. rok życia. To oznacza, że w ciągu najbliższych 15 lat przejdą na emeryturę. Z kolei, jak donosi BR.de co roku uprawnienia do zawodu zdobywa zaledwie 2 tys. osób.

Narzekają kolejne branże

O krytycznej sytuacji w niemieckim sektorze FMCG (tzw. dóbr szybkozbywalnych), gdzie dostawy realizowane są z dużymi opóźnieniami, mówi się od dawna. Również sektor materiałów budowlanych narzeka. W marcu br. związek z branży materiałów budowlanych (BBS) przedstawił swoje stanowisko, w którym krytykuje wąskie gardła w transporcie i widzi w nich hamulec niemieckiej gospodarki. Organizacja wskazywała, że problemy “wąskich gardeł” w branży obserwuje od początku 2017 r. BBS zaproponował szereg rozwiązań dla sektora przewozowego i podkreśla kluczową rolę kierowcy ciężarówki dla całej gospodarki.

Na problemy z dostawami skarży się także stowarzyszenie producentów opakowań kartonowych – VVK. Rosnąca liczba ładunków, niewystarczająca liczba wolnych aut hamują wzrost przedsiębiorstw z tej branży. Europejska organizacja ECG (Stowarzyszenie Europejskiej Logistyki Pojazdów) z kolei na luki kadrowe uskarża się już od 2015 r.

Powody braku kierowców

Brak kadry w transporcie w Niemczech, podobnie jak w innych krajach Europy, wynika przede wszystkim z małej atrakcyjności zawodu. Ta zaś spowodowana jest złym wizerunkiem kierowcy, wysokimi kosztami zdobycia kwalifikacji, stosunkowo niskimi zarobkami (średnio ok. 2,4 tys. euro miesięcznie), złym traktowaniem na rampach i obciążeniami związanymi z pracą. Do tych ostatnich zalicza się: ciągły stres, presję czasu, rozłąkę z rodziną i niepewność prawną. Mowa tu o zaostrzaniu przepisów zarówno krajowych jak i unijnych.

W Niemczech dodatkowo do niedoborów kadrowych w branży transportowej przyczyniło się zniesienie obowiązku służby wojskowej. Poborowi wychodzący do cywila z Bundeswehry często mieli już uprawnienia w kieszeni. Niemiecka armia szkoliła bowiem około 15 tys. kierowców ciężarówek rocznie.

Fot. TransINFO

TransJobs 2

Tagi