Jedna piąta niemieckich ciężarówek stoi niewykorzystana. „Po prostu nie możemy pozyskać więcej kierowców” – przyznaje w wywiadzie dla “Bayerischer Rundfunk” Sebastian Lechner, członek zarządu Federalnego Związku Spedytorów. Powodów braku kierowców w Niemczech jest wiele – niewysokie wynagrodzenie, stres, presja czasu i traktowanie na rampach.
W Niemczech brakuje ok. 45 tys. kierowców ciężarówek i z roku na rok deficyt ten się powiększa. Jak donoszą tamtejsze media, co roku z zawodu odchodzi ok. 30 tys. truckerów. Na niekorzyść branży transportowej działa demografia. Z 1,5 miliona kierowców, którzy w 2016 r. posiadali kartę kierowcy, już ponad milion jest przekroczyło 45. rok życia. Niemieckie związki transportowe biją na alarm:
W ciągu najbliższych 15 lat 2/3 kierowców przejdzie na emeryturę – mówi Markus Olligschläger ze związku DSLV.
Z kolei, jak donosi BR co roku uprawnienia do zawodu zdobywa zaledwie 2 tys. osób.
Powody braku zainteresowania zawodem
Brak kadry w transporcie w Niemczech, podobnie jak w innych krajach Europy, wynika z małej atrakcyjności zawodu. Ta zaś spowodowana jest złym wizerunkiem kierowcy, wysokimi kosztami zdobycia kwalifikacji, relatywnie niskimi zarobkami (średnio ok. 2,4 tys. euro rocznie) oraz obciążeniami związanymi z pracą. Do tych ostatnich zalicza się: ciągły stres, presja czasu, rozłąka z rodziną i niepewność prawna (coraz bardziej restrykcyjne przepisy unijne i krajowe).
W Niemczech dodatkowo do niedoborów kadrowych w branży transportowej przyczyniło się zniesienie obowiązku służby wojskowej. Poborowi wychodzący do cywila z Bundeswehry często mieli już uprawnienia w kieszeni. Niemiecka armia szkoliła bowiem około 15 tys. kierowców ciężarówek rocznie.
Skutki braku kierowców
Niemieckie organizacje transportowe ostrzegają o dramatycznych skutkach braku kadry w branży.
Jeśli problem braku kadry będzie się nadal pogłębiał i nie uda się zmobilizować młodych ludzi do pracy w transporcie, można spodziewać się poważnych problemów z zaopatrzeniem” – mówi Mathias Krage, szef związku DSLV.
O wąskich gardłach w niemieckiej logistyce alarmują kolejne sektory – materiałów budowlanych i FMCG (dóbr szybkozbywalnych). Pogłębiający się brak kadry w transporcie jest powodem trudnej sytuacji supermarketów i dyskontów, a także firm spedycyjnych, którym coraz trudniej dotrzymać terminów dostaw. Z kolei opóźnienia w dostawach materiałów budowlanych przyczyniają się do wydłużania robót drogowych i co za tym idzie – korków.
Luki kadrowe w branży transportowej są odczuwalne na remontowanych drogach. Wielokrotnie dochodzi do sytuacji, w których firmy spedycyjne z braku kierowców nie mogą dotrzymać terminu. Jeśli na budowie brakuje materiału, prace wydłużają się. Ten problem dotyczy nie tylko budowlanki, lecz całej gospodarki. Do 20 proc. ciężarówek stoi pod firmami spedycyjnymi, bo brakuje kierowców – podsumowuje Sebastian Lechner z Federalnego Związku Spedytorów.
– Znajdujemy się tu wszyscy w trudnej sytuacji, jesteśmy w opałach. Klienci są zostawiani na lodzie, bo nie ma jak ich obsłużyć. A firmy spedycyjne wyrzucają sobie, że mogą spełnić potrzeby tylko części klientów – dodaje Lechner.
O opóźnieniach i przekładaniu terminów opowiada szef niemieckiej firmy spedycyjnej Rainer Michael również narzeka na obecną sytuację:
Brak kierowców oznacza niewyobrażalne wąskie gardła na rynku. Klientom każemy czekać, przekładamy zlecenia – mówi spedytor.
Michael szuka pracowników także zagranicą. W mediach społecznościowych zachęca młodych ludzi, by zdobywali uprawnienia kierowcy i rozpoczęli karierę za kółkiem trucka. To jednak wciąż za mało.
Kierowcy z zagranicy i uchodźcy nadzieją Niemiec?
Pod koniec 2016 r. liczba zawodowych kierowców ciężarówek podlegających ubezpieczeniu społecznemu w Niemczech wyniosła 555 505. Jak szacują organizacje transportowe, to o ok. 45 tys. za mało, by zaspokoić potrzeby rynku. Niemniej odsetek ciężarówek, które zalegają na placach pod niemieckimi firmami, wskazywałby na deficyt ponad dwukrotnie wyższy.
W związku z brakiem zainteresowania zawodem w kraju, Niemcy coraz chętniej zatrudniają kierowców z zagranicy. “Od biedy bez znajomości języka”. W 2016 r. roku udział zagranicznych truckerów zatrudnionych u naszego zachodniego sąsiada osiągnął najwyższy poziom w historii – 15,5 proc. – wynika z danych Federalnej Agencji Pracy, na które powołuje się BAG. Pochodzili oni w większości ze wschodnich krajów UE.
O desperacji branży, spowodowanej brakiem chętnych do pracy za kółkiem, może świadczyć kontrowersyjna inicjatywa związku transportowego ze Szlezwika-Holsztynu (UVL) „Jazda w Twoją nową przyszłość”. UVL wraz z Niemieckim Czerwonym Krzyżem w ramach programu chce ułatwić imigrantom postawienie pierwszego kroku w kierunku kariery kierowcy ciężarówki. Do inicjatywy przyłączyło się 25 spedytorów z regionu, a w ciągu zaledwie kilku dni zgłosiło się 90 uchodźców z landu.
Kolejnych 50 zapisało się na listę oczekujących – przyznaje z dumą w wywiadzie dla “Kieler Nachrichten” Ilka Hübner, inicjatorka programu i szefowa działu integracji Czerwonego Krzyża w Kiel. Według niej nabór zakończył się sukcesem.
Transport czeka na podwyżki
Według Marcina Wolaka z platformy rekrutacyjnej TransJobs.eu bez podniesienia pensji kierowców się nie obejdzie.
Na naszej platformie obserwujemy to, co się dzieje na rynku pracy w branży transportowej i jeśli zarobki nie zaczną rosnąć, to nie ma co liczyć na cuda. Bez wzrostu wynagrodzeń, kierowców nie będzie przybywać, szczególnie przy obecnym, rekordowo niskim bezrobociu – uważa Marcin Wolak.
– Oczywiście w ostatecznym rozrachunku wpłynie to na całą gospodarkę, bo za płacami, w górę będę musiały pójść koszty transportu. Dlatego załadowcy muszą akceptować wyższe stawki, które pozwolą podnieść płace w branży – prognozuje.
Komentarz redakcji: Truckerzy i przewoźnicy z Polski są Niemcom potrzebni
Sytuacja niemieckiej branży transportowej jest coraz bardziej niepokojąca. Eksperci alarmują, że wąskie gardła w logistyce spowalniają wzrost gospodarczy, a wolumen przewozów i popyt na usługi przewozowe rośnie w tempie znacznie wyższym od prognozowanego. Wiele firm w Niemczech jest w stanie funkcjonować, mimo braków w kadrze, dzięki zlecaniu transportów podwykonawcom, przeważnie z Europy Środkowo-Wschodniej. Dziwi więc fakt, że Niemcy tak usilnie próbują wyprzeć przewoźników ze wschodu forsując niekorzystny dla unijnego transportu Pakiet Mobilności. Skoro już w tej chwili niemiecka gospodarka cierpi z powodu wąskich gardeł, to co czeka Niemców po wejściu w życie nowych regulacji?
Fot. TransINFO